Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W obronie nowohuckiego krzyża

Cecylia Kuta, Historyk, pracownik Oddziału IPN w Krakowie
Do protestujących dołączyli wracający z pracy po pierwszej zmianie pracownicy Huty im. Lenina
Do protestujących dołączyli wracający z pracy po pierwszej zmianie pracownicy Huty im. Lenina fot. archiwum IPN
27 kwietnia 1960. Milicja i ZOMO rozpraszają demonstrację mieszkańców Nowej Huty broniących krzyża ustawionego w miejscu, gdzie miał powstać kościół. Pod wieczór milicja użyła ostrej amunicji.

Zakotłowało się pod krzyżem, gaz wdarł się między walczących; zlały się ze sobą dzikie wrzaski atakujących milicjantów, przeraźliwe krzyki zaatakowanych ludzi, strzały, tępe uderzenia pałek i jęki rannych. Stopniowo tłum rzednie, rozpraszany i bity; wielu jest rannych, również wielu aresztowanych.

Ostatni obrońcy krzyża trzymający się go kurczowo, są przemocą odrywani i bici po palcach tak długo, aż przestają je czuć. Nowa Huta zostaje w końcu opanowana przez milicję” – tak opisywał walkę o krzyż, która rozegrała się pięćdziesiąt pięć lat temu, 27 kwietnia 1960 r. w Nowej Hucie, ks. Józef Gorzelany, późniejszy proboszcz parafii Matki Bożej Królowej Polski w Nowej Hucie-Bieńczycach.

Miasto bez Boga
Nowa Huta, której budowę rozpoczęto w 1949 r., w założeniu władz komunistycznych miała być swego rodzaju przeciwwagą dla Krakowa, wzorcowym miastem ateistycznym, w którym nie było miejsca dla Boga i Kościoła. W 1951 r. została włączona do Krakowa i stała się jedną z jego dzielnic. W szybkim tempie powstawały kolejne osiedla i dzielnice, zamieszkiwane przez ludzi przybyłych do Nowej Huty z różnych stron w poszukiwaniu pracy. Wielu z nich po zmianie miejsca zamieszkania, oderwaniu do rodzinnych korzeni, zatraciło wyniesioną z domu wiarę i moralność. Ale wielu, wbrew komunistycznej propagandzie, nie wyrzekło się wiary i lgnęło do Kościoła.

W pobliżu znajdował się położony na obrzeżach dzielnicy klasztor cystersów w Mogile i kościół w Czyżynach. Bieńczyce należały do parafii w Raciborowicach i w Pleszowie, do których nie było żadnej drogi z Nowej Huty. Ludzie modlili się w małej kaplicy przy ochronce dla dzieci prowadzonej przez siostry służebniczki dębickie. Ks. Eugeniusz Sukiennik wspominał: „Byłem wikarym w Nowej Hucie.

Parafia ta w 1960 roku liczyła 30 tysięcy wiernych. Była jedną z największych na świecie – tylko że nie mała kościoła. Msze święte dla tłumów wiernych odbywały się pod gołym niebem, przy małej kapliczce – w upale, deszczu i śniegu. No i jakże w takich warunkach spowiadać, prowadzić zajęcia katechetyczne, udzielać ślubów?”. By uczestniczyć w nabożeństwach wierni zdolni byli do wielu poświęceń. Nie przeszkadzał im brak kościoła ani niesprzyjające czasem warunki atmosferyczne.

Starania mieszkańców Nowej Huty i władz kościelnych doprowadziły do tego, że jesienią 1956 r. władze komunistyczne na fali odwilży i chwilowej zmiany antykościelnej polityki, udzieliły pozwolenia na budowę kościoła w robotniczej dzielnicy. 12-osobowa delegacja wiernych, która udała się do Warszawy, otrzymała zapewnienie samego I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki, że władza nie ma nic przeciwko budowie kościoła w Nowej Hucie-Bieńczycach. W styczniu 1957 r. przy udziale m.in. generalnego projektanta Nowej Huty – Tadeusza Ptaszyńskiego ustalono wstępnie jego lokalizację. Na początku marca powołano Komitet Budowy Kościoła.

W skierowanym do niego piśmie odpowiednie, lokalne władze poinformowały o wyrażeniu zgody na „budowę kościoła rzymsko-katolickiego na terenie położonym między ulicami Majakowskiego i Marksa, a budynkiem teatru”. 17 marca 1957 r. miejsce pod kościół poświęcił biskup Eugeniusz Baziak. Postawiono tam wówczas drewniany krzyż. Radość mieszkańców nie trwała jednak długo.

Pusta obietnica
Wkrótce komuniści, po krótko-trwałej odwilży, ponownie zaostrzyli politykę wobec Kościoła. Mimo rozpoczętych robót ziemnych pod fundamenty świątyni, Prezydium Rady Narodowej m. Krakowa uchwałą z 14 października 1959 r. uchyliło decyzję lokalizacyjną z 1957 r., przeznaczając teren na budowę szkoły w ramach akcji „1000 szkół na Tysiąclecie”. 5 listopada 1959 r. Wydział Finansowy Prezydium Dzielnicowej Rady Narodowej w Nowej Hucie przejął 2 mln zebrane na budowę kościoła. Była to spora kwota jak na ówczesne czasy. W obydwu sprawach kolejne próby interwencji podejmowała Kuria Metropolitalna. Okazały się one bezskuteczne.

22 kwietnia 1960 r. Departament Społeczno-Administracyjny Ministerstwa Spraw Wewnętrznych zatwierdził rozwiązanie Komitetu Budowy Kościoła, a Kolegium Orzekające ds. Karno-Administracyjnych ukarało grzywnami członków Prezydium Komitetu Budowy za „systematyczne przeprowadzanie zbiórki publicznej bez zgody władz”. Barak, ogrodzenie i materiały budowlane zgromadzone na placu budowy przekazano Kuratorium Okręgu Szkolnego w Krakowie.

Prawie w tym samym czasie do parafii w Bieńczycach wpłynęło pismo Dyrekcji Budowy Osiedli Robotniczych, datowane na 19 kwietnia 1960 r., w którym zwracano się „o usunięcie krzyża w nieprzekraczalnym terminie do dnia 26 kwietnia br. Po upływie tego terminu Dyrekcja zmuszona będzie zlecić usunięcie krzyża na koszt i ryzyko Parafii”.

Na jego usunięcie nie godzili się mieszkańcy Bieńczyc. Również kuria zajęła jednoznaczne stanowisko. W podpisanym przez ks. bp. Karola Wojtyłę piśmie przypomniano, że krzyż został postawiony na terenie przeznaczonym na budowę kościoła, a nie pod budowę szkoły. Zwrócono również uwagę, że usunięcie krzyża, który stał się przedmiotem kultu, „nie leży w kompetencji Administratora parafii i stanowiłoby naruszenie przepisów Prawa Kanonicznego, których przestrzeganie jest także obowiązkiem władz świeckich na podstawie pkt. 5 porozumienia między Rządem PRL a Episkopatem Polski z 14 kwietnia 1950 r.”.

Na koniec podkreślono, że „w przypadku usunięcia krzyża przez DBOR zostaną pogwałcone uczucia religijne wiernych w Nowej Hucie, bardzo już rozgoryczonych z powodu czynionych trudności w przystąpieniu do budowy kościoła, wbrew decyzji o budowie kościoła, jaką przedstawiciele wiernych uzyskali w październiku 1956 r. z ust Władysława Gomułki”.

„Z pianą na ustach”
Gdy w godzinach rannych 27 kwietnia 1960 r. przybyli na plac budowy robotnicy zaczęli wykopywać krzyż, mieszkańcy stanęli w jego obronie. Pierwsze na miejscu były kobiety i gdy krzyż zaczął się przechylać, ruszyły do akcji. Jedna z nich, Zofia Gaworek, wspomniała: „Świętej pamięci Helena Musiał, ona pierwsza skoczyła, ja za nią... Chwyciłyśmy ten krzyż i zaczęłyśmy trzymać. Ludzie się zorientowali, zobaczyli całą tę scenę... Ktoś krzyknął: »Krzyż, krzyż wykopują!« I wtenczas kobiety z dziećmi..., z blaszankami, z mlekiem, mleko się wylewało...”. W kierunku wynajętych robotników posypały się grudki ziemi. Tłum wokół krzyża gęstniał. Około godz. 11 zebrało się już blisko 1000 osób.

Na miejscu zjawili się funkcjonariusze milicji i ZOMO. Wspierali ich funkcjonariusze SB, którzy wmieszali się w tłum i m.in. wykonali 900 fotografii najbardziej aktywnych obrońców krzyża. W godzinach popołudniowych przystąpiono do ataku z użyciem gazów łzawiących i psów milicyjnych. Ale tłumu wokół krzyża nie udało się pokonać.

Do protestujących dołączyli wracający z pracy po pierwszej zmianie pracownicy Huty im. Lenina. Wraz ze wzrostem liczby obrońców krzyża rosła brutalność milicjantów i zomowców, wzmocnionych przez sprowadzone z Tarnowa i Oświęcimia posiłki. Wieczorem użyto ostrej amunicji i armatek wodnych. Danuta Romiszewska wspomniała: „Stoję pod krzyżem. Śpiewam »Boże coś Polskę« gdy jacyś tajniacy wyrywają mnie z tłumu. Ciągną mnie za ręce i nogi. Bronię się. Błagam, żeby mnie puścili. Dostaję w twarz.

W ustach czuję smak krwi”. Inny z uczestników tamtych wydarzeń, Stanisław Wiśniewski stwierdzał: „Nie wiem, skąd u milicjantów było tyle agresji. Pałowali z pianą na ustach”. W dzielnicy wyłączono oświetlenie i wstrzymano komunikację z Krakowem. Starcia trwały do następnego dnia. Ich skutki były poważne. Milicja użyła 1700 ładunków gazu i 140 sztuk ostrej amunicji. Aresztowano 493 osoby, 87 skazano na kary od 6 miesięcy do 5 lat więzienia. 119 osób zostało ukaranych grzywnami, 4 – kilkumiesięcznym aresztem. Kilkadziesiąt osób zwolniono z pracy.

Mimo że walka o krzyż zakończyła się porażką jego obrońców, to stała się ważnym momentem w dziejach Nowej Huty. Lokalny protest był wstrząsem dla PZPR i świadczył o klęsce jej antykościelnej polityki. Odtąd aż do końca istnienia PRL miasto, które miało być sztandarowym miastem komunistycznym, wielokrotnie buntowało się przeciw władzy. W okresie solidarnościowego zrywu i represji stanu wojennego, które po nim nastąpiły, było jednym z najsilniejszych bastionów oporu przeciw komunizmowi i miało swój wkład w upadek systemu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski