Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W poszukiwaniu życia bez chemii

Rozmawiała Dorota Dejmek
Żyjemy w zatrutym środowisku, na wyjałowionej, podatnej na erozję glebie i jemy żywność naszpikowaną chemią. Nasze ciała tracą odporność, chorujemy.
Żyjemy w zatrutym środowisku, na wyjałowionej, podatnej na erozję glebie i jemy żywność naszpikowaną chemią. Nasze ciała tracą odporność, chorujemy. Fot. archiwum prywatne
Rozmowa z Marylą Moszyńską z MostFood - firmy dostarczającej ekologiczne produkty z certyfikowanych gospodarstw bezpośrednio na stoły krakowian, o tym, że chcieliśmy zmusić Ziemię, aby rodziła więcej i szybciej. Nie uszanowaliśmy jej cykli odpoczynku i odbudowy.

- Skąd pewność, że żywność ekologiczna jest zdrowsza od konwencjonalnej?

- Wyniki najnowszych badań przeprowadzonych przez międzynarodową grupę badaczy pod kierownictwem profesora Carlo Leifert’a i opublikowane w prestiżowym „British Journal of Nutrition” w lipcu 2014 roku, potwierdzają, że żywność ekologiczna posiada od 18 do 69 procent wyższą zawartość przeciwutleniaczy, które zmniejszają ryzyko chorób przewlekłych, m.in. nowotworowych, układu krążenia, zwyrodnieniowych, układu nerwowego. Zawiera czterokrotnie mniej pestycydów - o 48 procent niższa jest zawartość metali toksycznych, przede wszystkim kadmu oraz niższe stężenia związków azotowych - azotynów i azotanów. Ponadto, jeśli chodzi o aspekt finansowy, warzyw i owoców ekologicznych możemy jeść mniej - one i tak dostarczą nam składniki mineralne w ilości odpowiadającej jednemu lub nawet dwóm dodatkowym posiłkom opartym o produkty upraw konwencjonalnych.

- Jeśli więc kupujemy żywność opatrzoną nazwami „eko”, „ekologiczny”, „bio” lub „organic”, możemy mieć gwarancję, że robimy dużo dobrego dla zdrowia?

- Tak, ponieważ powyższe oznaczenia są zarezerwowane wyłącznie dla produktów, które zostały starannie zbadane pod kątem procesu produkcji, przetworzenia, przewożenia i pakowania. Jeśli więc na opakowaniu widnieje również zielony listek, czyli europejskie logo żywności ekologicznej oraz numer jednostki certyfikującej, to rzeczywiście możemy mieć pewność, że dany produkt jest ekologiczny.

- Co to konkretnie oznacza dla konsumenta?

- To gwarancja, że przynajmniej 95 procent składników produktu żywnościowego jest pochodzenia naturalnego i do jego wyprodukowania nie zostały zastosowane żadne chemiczne środki ochrony roślin. Gleba nawożona była wyłącznie nawozami naturalnymi, a nie syntetycznymi, żadne sztuczne preparaty przyspieszające wzrost rośliny lub zwierzęcia ani inżynieria genetyczna nie zostały zastosowane w trakcie uprawy lub hodowli. Produkty ekologiczne nie zawierają środków konserwujących, wzmacniaczy smaku ani sztucznych barwników. Prezentują wysoką jakość zdrowotną i są pozbawione wszelkiego rodzaju zanieczyszczeń.

- Istnieją specjalne jednostki wydające certyfikaty?

- Aby uzyskać prawo do naklejania zielonego listka, rolnik lub firma oferująca produkty ekologiczne musi przejść proces certyfikacji w jednej z dziesięciu instytucji, takich jak np. Ekogwarancja, Cobico, Bioekspert, Biocert Małopolska, które z kolei poddane się nadzorowi i kontroli Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych. Po otrzymaniu certyfikatu, rolnik lub przedsiębiorca kontrolowany jest kilkakrotnie w ciągu roku. Inspektor Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, działając w oparciu o rozporządzenie nr 834/2007 w sprawie produktów ekologicznych przyjęte 28 czerwca 2007 roku, ma prawo zakwestionować użycie oznaczeń „eko”, „ekologiczny”, „bio”, „organic” stosowane dla produktów, które nie spełniają europejskich standardów produkcji ekologicznej. I to się zdarza. Przeprowadzone w 2103 roku kontrole wykazały, iż co piąty produkt opisany jako ekologiczny, wcale taki nie był. Nieuczciwi przedsiębiorcy płacą spore kary, ale to ich nie odstrasza.

- Zielonego listka ani certyfikatu nie uświadczymy jednak kupując owoce lub warzywa na placach targowych. Ale każdy sprzedawca, zwłaszcza jeśli jest to rolnik oferujący plony z własnego gospodarstwa, zarzeka się, że uprawia tak, „jak za rodziców, na gnojówce, bez oprysków”.

- Trudno się dziwić tym rolnikom, którzy zgodnie ze swoją wewnętrzną uczciwością i wyczuciem, mówią: „Zawsze tak uprawialiśmy. Nie musimy nikogo przekonywać. Jesteśmy uczciwi. Dla nas uczciwość to taki sposób uprawy, który jest w zgodzie z naturą. Ziemi nie da się do niczego zmusić. Ziemię trzeba szanować”. Jednak my, ludzie miasta, wiemy, że na tzw. wolnym rynku wciąż dominują krótkowzroczne decyzje podejmowane z chęci zysku i wiemy, ile bezwartościowych produktów jest oferowanych i promowanych jedynie po to, aby zrealizować założony poziom sprzedaży. Wiemy, ile razy daliśmy się nabrać. Dlatego jesteśmy nieufni i zakładamy, że jeśli nie ma certyfikatu, to znaczy, że nie mamy pewności. To smutna prawda o naszym świecie. Dlatego rolnik, który nie udowodni poprzez poddanie się procedurze certyfikacji, że nie stosuje chemii jest podejrzewany o jej użycie.

- Wierzymy jednak, że żywność kupowana na placach targowych zawiera mniej chemii od tej produkowanej na skalę przemysłową.

- I w niektórych przypadkach może to być rzeczywiście prawda. Konwencjonalna żywność jest bowiem produktem wielu gałęzi przemysłu - rolniczego, spożywczego, chemicznego, farmaceutycznego, transportowego, wydobywczego. Podobnie jak lalka Barbie udaje prawdziwą kobietę, tak warzywa i owoce uprawiane na skalę przemysłową robią wrażenie idealnych, a przy tym dostępnych dla każdej kieszeni. Powinniśmy jednak wiedzieć, że w efekcie końcowym za wszystko płacimy my, klienci, chociaż często o tym nie myślimy, skuszeni atrakcyjną ceną i wyglądem towarów.

- Koszt, jaki ponosimy - czy jesteśmy tego świadomi, czy nie - to nasze zdrowie...

- Tak to niestety wygląda. Im bardziej przetworzoną żywność wprowadzamy do naszych organizmów, tym większe prawdopodobieństwo rozpoznania za jakiś czas symptomów przynajmniej jednej, z coraz liczniejszych, chorób cywilizacyjnych. I o ile zaczynamy dbać o właściwą ilość tłuszczów - szczególnie utwardzonych - i cukru w naszej codziennej diecie, o tyle pochodzenie żywności i stopień jej przetworzenia wciąż jest dla większości z nas mało istotny.

- Jednak świadomość społeczna rośnie, w wielu marketach wydzielone są specjalne półki na żywność ekologiczną, powstają sklepy ekologiczne, stacjonarne i internetowe.

- Statystki jednoznacznie wskazują, iż rynek produktów ekologicznych w Polsce dopiero w 2022 roku ma szansę osiągnąć 1 procent udziału w ogólnym rynku spożywczym. Te dane mówią same za siebie. Polacy nie pytają o to, skąd pochodzi marchew i truskawki, nie zdają sobie sprawy, jak niebezpieczne jest spożywanie warzyw i owoców pochodzących z upraw przemysłowych, ziemi udręczonej intensywną eksploatacją, przenawożonej chemicznymi nawozami, których pozostałości w roślinach trafiają do naszych ciał i zalegają w nich pod postacią, np. metali ciężkich, takich jak ołów i kadm. Narzekamy na ciągłe zmęczenie, obniżenie kondycji, trudności z koncentracją, rozdrażnienie, otyłość, alergie - długo można wyliczać. Nie zdajemy sobie sprawy, że moglibyśmy pozbyć się wielu z tych dolegliwości, gdybyśmy zaczęli kupować żywność wyhodowaną tam, gdzie chemia nie ma wstępu - w niewielkich gospodarstwach ekologicznych.

- Dlaczego to, co najlepsze w ekologii pochodzi z małych gospodarstw?

- Prawdziwe gospodarstwo ekologiczne jest jak dom dla wielkiej rodziny, w której rozumie się i szanuje prawa wszystkich członków i docenia ich różnorodność. Dbanie o jakość gleby jest warunkiem dobrostanu całego ekosystemu. Panuje tu zasada obiegu zamkniętego - samowystarczalności. Tutaj nigdy nie wpuszcza się za próg nasion i sadzonek zaprawianych chemicznie, nawozów syntetycznych, GMO, produktów nanotechnologii, stymulatorów wzrostu, pestycydów, pasz z dodatkami syntetycznymi i antybiotyków. Stan, w jakim znajduje się ziemia decyduje o zdrowiu wszystkich mieszkańców gospodarstwa ekologicznego.

- O ziemię trzeba dbać w sposób szczególny?

- Szanowanie potrzeb gleby przejawia się między innymi poprzez płodozmian. Ziemia - jak każdy z nas - potrzebuje zmiany, aby żyjące w niej organizmy zdążyły odbudować siły. Dżdżownice, stawonogi, grzyby i bakterie glebowe pracują nad tym, aby środowisko było silne, a rośliny nie chorowały i rosły dorodnie, miały pod dostatkiem wolnego azotu przyswojonego z powietrza. Azot jest jednym z najważniejszych pierwiastków wpływających na wzrost i wielkość plonów, powszechnie stosowany jest w rolnictwie konwencjonalnym i przemysłowym pod postacią nawozów sztucznych, często bywa przedawkowany, czego skutki odczuwa konsument trzymając w ręce miękkiego, rozpływającego się pod palcami ogórka, który zaledwie jeden dzień przeleżał w lodówce. Przykro jest wyrzucać jedzenie, jeszcze smutniejsze jest to, że zjadamy warzywa z azotanami, które mają rakotwórczy wpływ na nasz organizm.

- Ale za jajka od szczęśliwych kur jesteśmy w stanie sporo zapłacić.

- W gospodarstwie ekologicznym kury wyszukują ziarna zbóż w trawie, a krowy pasą się na otwartej przestrzeni. Liczba zwierząt jest zawsze dostosowana do wielkości areału. Każdy ma tutaj swoje miejsce, w którym czuje się wygodnie i swobodnie. Także dobór odpowiednich odmian i gatunków upraw nie jest wynikiem przypadku, mody ani chęci szybkiego zysku, ale rezultatem doświadczenia i wiedzy gospodarzy. Decydują o tym, co siać i sadzić, w jakim towarzystwie powinny rosnąć poszczególne warzywa i owoce, aby sąsiadujące rośliny odstraszały swoim zapachem potencjalne szkodniki, przyciągały natomiast pożyteczne owady. Wyhodowana w takich warunkach żywność ma niepowtarzalny smak, którego niektórzy nie znają wcale, uważając, że jest za droga na kieszeń zwykłego śmiertelnika.

- Są jeszcze takie gospodarstwa w Małopolsce?

- Są, a ludzie je prowadzący to pasjonaci, często niezrozumiani przez otoczenie. No bo kto, jak nie wariat tkwi na polu pod palącymi promieniami słońca i pieli grządki, skoro można spryskać wszystko środkiem chemicznym i po kłopocie? Uruchamiając MostFood, firmę pośred- niczącą między małopolskimi rolnikami wytwarzającymi ekologiczną żywność a konsumentami, którzy chcą jeść warzywa, owoce oraz inne certyfikowane, oznaczone zielonym listkiem produkty pochodzące z gospodarstwa, dołączyliśmy do rosnącej rzeszy ludzi rozumiejących, że nasze ciała stają się tym, co do nich wprowadzamy, że jedzenie ma znaczenie. Dla nas, dla naszych dzieci i dzieci naszych dzieci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski