Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W rodzinie

Redakcja
Wzdłuż ściany ciągną się same lustra. Na jednym z nich przyklejono zdjęcie mężczyzny ze "zmasakrowaną" twarzą - to statysta, grający w "Pieszo", w Starym Teatrze. Ma fizjonomię zdeformowaną lateksem, pomalowaną teatralną krwią i szminkami - musi do złudzenia przypominać okaleczonego człowieka. Obok luster na drewnianych główkach stoją peruki, a właściwie stroiki, włosy bowiem, żółto-czerwono-zielone, przybrane są udrapowaną taftą, a ich grzywkę zdobi pyszczek lisa bądź fikuśne wężyki z piór. Te peruki "grają" na głowach Ewy Kaim i Anny Radwan w "Operze mleczanej", także w Starym. Do tego właśnie teatru, do pracowni fryzjerskiej, przychodzi od 30 lat Krystyna Adamska, fryzjerka i charakteryzatorka. Misternie upina aktorkom loki, robi fale - dziś rzadko już ktoś potrafi je wymodelować, zmienia twarze artystów. - Poprzez fryzurę i makijaż można zrobić niemal wszystko z głową - mówi pani Krystyna. - Odmłodzić, postarzyć, tak jak np. Dorotę Segdę w "Miłości na Krymie" czy Annę Polony w "Z biegiem lat...". Obie grały postaci od młodych kobiet po leciwe matrony. Odpowiednia ilość jasnej szminki i pudru, trochę szarego cienia nałożonego, gdzie trzeba, do tego siwa peruka i już przybywa aktorce kilkanaście lat.

   Pani Krystyna zwykle upiększa artystki. (Ciężką charakteryzację, jak w "Pieszo", przygotowuje koleżanka.) Pracowała przy wielu filmach, m.in. w "Liście Schindlera", gdzie czesała statystki, bo świetnie wie, jak wymodelować fryzurę z lat 40. - Dziś w teatrze coraz rzadziej czeszemy stylowe fryzury, ponieważ klasykę realizuje się często w realiach współczesnych. Wymyślnej charakteryzacji też jest coraz mniej, a tę standardową robią same aktorki, bo my na to nie mamy czasu. Jeśli podczas spektaklu musimy zmienić 30 peruk, wszystkie trzeba każdorazowo uczesać, to za kulisami trwa stan pogotowia: błyskawiczne zmiany, przebiórki, czasami korekta makijażu. Ale dla mnie najciekawsze jest czesanie "z ręki", czyli z własnych włosów aktorki. Wówczas, na "żywej" głowie, pod moimi palcami, rodzi się nowa twarz i jej nowy wyraz. Jak u Beaty Tyszkiewicz, z którą pracowałam na planie "W małym dworku".
   Pani Krystyna należy do tej generacji charakteryzatorek, które potrafią uczesać najbardziej skomplikowaną historyczną fryzurę. Fryzjerskiej młodzieży już nikt dziś w szkole tego nie uczy. Każda fryzura, jej kształt, kolor, musi współgrać z kostiumem scenicznym, stąd też współpraca ze scenografem jest niezbędna. - Dość pracochłonne jest przygotowywanie głowy pod perukę. Włosy trzeba misternie upiąć, w płaskie pierścienie, żeby ją maksymalnie zmniejszyć, potem bandażujemy i wreszcie kleimy perukę. A czasami wystarczy dołożyć do własnych włosów treskę lub pół peruki i połączyć tak, by widz nie zorientował się w tych kombinacjach. W tym zawodzie najważniejsze są ręce, zdolności manualne, wyobraźnia. I miłość do tego, co się robi.
   Krystyna Adamska od wielu lat przyjaźni się z Anną Polony. Towarzyszy jej za kulisami. Tak jak np. w "Kreaturze" wystawianej w PWST. Przygotowuje sceniczny wizerunek aktorki jako Sary Bernhardt. Nie jest to proste, pani Anna bowiem musi mieć niemal łysą głowę. - Wszystko robię z włosów Ani. Na żelu i lakierze "przylizuję" je, a potem wyciągam i modeluję sterczące kłaczki, co daje efekt głowy nieopierzonego, dopiero co wyklutego pisklęcia. Z kolei jej "ułomną" nogę przygotowuję z grubej warstwy fizeliny, na którą nakładam dwie grube pończochy, w ten sposób obciążając kończynę. A że robi wrażenie naprawdę chorej - to już talent Ani.
   Praca przy wizerunku artysty jest zajęciem intymnym, więc zbliża do siebie obie strony. Tak rodzą się przyjaźnie. - Z wieloma paniami jestem od lat zaprzyjaźniona: z trzema Annami: Polony, Dymną i Radwan. Wiemy o sobie niemal wszystko, bo przecież godzinami gadamy. Ale obowiązuje nas zasada pełnej dyskrecji. Czy pani wie, że z Anią Polony nigdy nie byłyśmy skłócone, choć uchodzi za osobę wybuchową. Obie dziwimy się, jak to możliwe.
   Pani Krystyna zjechała z teatrem kawał świata: Francję, Norwegię, Niemcy, Rosję, Słowenię, Stany Zjednoczone. - To są bonusy, które otrzymujemy w tym zawodzie. Bo przecież poświęcamy mu część życia rodzinnego, wiele nieprzespanych nocy. W teatrze jest nasz drugi dom, druga rodzina.
JOLANTA CIOSEK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski