Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W wąskiej sukience niełatwo dosiąść wielbłąda

Redakcja
Rodzina Radwańskich w drodze z turnieju na turniej, od lewej: Agnieszka, ojciec Robert i Urszula Fot. Michał Klag
Rodzina Radwańskich w drodze z turnieju na turniej, od lewej: Agnieszka, ojciec Robert i Urszula Fot. Michał Klag
W środę w Indian Wells rusza pierwszy z dwóch turniejów rangi WTA Premier I w USA, a dwa tygodnie później rozpocznie się podobna impreza w Miami. W obydwu wystartuje Agnieszka Radwańska, z którą rozmawiamy o ostatnich wydarzeniach w jej tenisowym życiu.

Rodzina Radwańskich w drodze z turnieju na turniej, od lewej: Agnieszka, ojciec Robert i Urszula Fot. Michał Klag

AGNIESZKA RADWAŃSKA. - Jestem wielką fanką Małysza - mówi tenisistka z Krakowa

Dubaj wciąż robi wrażenie, czy można się przyzwyczaić do przepychu tego miasta?

- Byłam tam już chyba czwarty raz i faktycznie trudno w tym mieście znaleźć biedę. Niemal każdy budynek to wytwór kosmicznej wyobraźni jakiegoś człowieka. To robi wrażenie. Jeżdżę tam jednak na turnieje, a nie po to, by zwiedzać. Zresztą tam nie ma "starego miasta", tylko pustynia, słynny, 7-gwiazdkowy, bardzo drogi hotel, nowoczesne biurowce i sztuczne wyspy. Na pewno są ciekawsze miejsca na świecie. Na wielbłądach też już miałam okazję pojeździć i w Dubaju, i w Doha. Na players-party w Dubaju zawsze jest wielbłąd, ale w tym roku nie siedziałam na nim, bo moja sukienka okazała się za wąska (śmiech).

Korty w Dubaju żyją tylko wtedy, kiedy odbywa się tam turniej?

- W wielu krajach tak właśnie się dzieje, bo nie ma tam tradycji lub tenis nie jest zbyt popularny. Jest jednak duży, fajny obiekt, przyjeżdża światowa czołówka i coś się dzieje. W Dubaju było więcej publiczności niż w Doha. Tylko w pierwszych dniach na trybunach było niewielu widzów, później, zwłaszcza wieczorem, trybuny się zapełniały.

W trakcie turnieju w Dubaju brała Pani udział w sesji zdjęciowej...

- To była sesja dla Dubaj Duty Free do magazynu WTA, a moje zdjęcie znalazło się na okładce jednego z tamtejszych dużych dzienników. Pozowało kilka dziewczyn. Podobało mi się, choć chyba nieco przesadzono z makijażem. Gdyby ktoś mnie nie znał na co dzień, mógłby mnie nie poznać.

Brakowało Pani w Dubaju młodszej siostry Uli?

- Na pewno, zwłaszcza, że byłam tam aż 9 dni. Miałyśmy kontakt przez internet, ale to nie to samo.

Teraz przed Panią obrona punktów za ćwierćfinał Indian Wells i czwartą rundę Miami. Lubi Pani tam grać?

- Bardzo lubię! To jedne z moich ulubionych imprez w ciągu roku, zwłaszcza dobrze się czuję w Indian Wells. To super turnieje, mieszane. Chciałabym w obu tych imprezach dojść minimum do ćwierćfinałów, zwłaszcza, że bronię wielu punktów z ubiegłego roku.

Czy kontuzja dłoni to już przeszłość?

- Różnie z tym bywa, raz jest lepiej, raz gorzej. Dłoń po takiej operacji goi się około pół roku. To, że cały czas gram i przeciążam dłoń wcale nie pomaga w leczeniu. Na pewno w najbliższym czasie ręka nie będzie idealna, ale gram, więc nie jest najgorzej.

Po turnieju w Dubaju awansowała Pani na ósme, najwyższe w karierze, miejsce w rankingu WTA. Czy to ma dla Pani jakieś znaczenie?

- Na pewno, tak wysoko przecież jeszcze nie byłam. Zrobiłam sobie prezent na urodziny (6 marca - przyp. red). Najważniejsze jest jednak miejsce na koniec roku. Gdybym wtedy była ósma, to będę bardzo zadowolona.

Śledziła Pani rywalizację podczas igrzysk w Vancouver? Komu kibicowała Pani najgłośniej?

- Jestem wielką fanką Adama Małysza! Wierzyłam, że może zdobyć medal. Kiedy skakał w pierwszym konkursie, byłam jeszcze na turnieju w Dubaju. Mimo, że grałam singla i debla, akurat udało mi się oglądać konkurs skoków, w którym zdobył srebrny medal. Oglądałam go na żywo w moim hotelowym pokoju. Justynę Kowalczyk widziałam w jej ostatnim, "złotym" biegu. Wielki szacun za ten niesamowity finisz.
24-25 kwietnia w Polsce czeka Was mecz o utrzymanie w II Grupie Światowej w Pucharze Federacji z Hiszpankami. Jak ocenia Pani szanse?

- Będzie bardzo ciężko, Hiszpanki mają zarówno świetne singlistki, jak i deblistki. Suarez Navarro, Martinez Sanchez, Medina Garrigues i Llagostera Vives to wymagające rywalki. Dobrze, że gramy u siebie, pomożemy sobie trochę nawierzchnią kortu. Gdybyśmy grały w Hiszpanii, na pewno kort byłby ziemny i bardziej walczyłybyśmy ze sobą niż z rywalkami.

Był czas przed wylotem do USA na zaliczenie egzaminów na AWF?

Jak najbardziej, radzimy sobie. Zaliczyłyśmy z Ulą m.in biologię.

Rozmawiała: AGNIESZKA BIALIK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski