MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W życiu jak w wadze ciężkiej

Rozmawiał Artur Gac
Rozmowa z RYSZARDEM WACHEM, ojcem pięściarza Mariusza Wacha, trenującego teraz w Stanach Zjednoczonych.

– Pierwszym trenerem Mariusza powinien pozostać Piotr Wilczewski, czy lepiej, by zastąpił go Amerykanin James Ali Bashir, trenujący Pana syna od połowy stycznia?

– Moim zdaniem Mariusz powinien pójść w kierunku Stanów Zjednoczonych. O ile boksując w niższych kategoriach wagowych można przygotowywać się w Europie, to najlepsze warunki do trenowania wagi ciężkiej są za oceanem. Do tego nazwisko i doświadczenie przemawia za Bashirem.

– Mariusz w roli pierwszego trenera nadal widzi Wilczewskiego.

– Nie chcę oceniać, czy może chodzić o lojalność, bo nie znam relacji między nimi. Widocznie musi ich łączyć jakaś zażyłość, przy czym o Piotrku mogę mówi tylko z sympatią. Był dobrym pięściarzem, w trenerce też się sprawdza, ale fakt jest taki, że rutyna jest po stronie Bashira. Na miejscu Mariusza ostatnie lata kariery przeniósłbym do Ameryki.

– Co przemawia za wyborem Bashira?

– Przede wszystkim wieloletnia styczność, w roli drugiego trenera, z Władimirem Kliczką. To wystarczająca rekomendacja.

– Dlaczego Mariusz opiera się, by ponownie na dłużej przenieść karierę do Stanów Zjednoczonych? Przecież przy pierwszym podejściu stał się lepszym zawodnikiem, przyniosło mu to finansowy sukces.

– Ewidentnie było widać, że z trwającego dwa lata pobytu w North Bergen Mariusz wyniósł bardzo wiele. Na walkę z Kliczką wrócił do Europy jako rasowy „ciężki”. W Polsce główny problem dotyczy przygotowań, bo pięściarze wagi ciężkiej nie mają z kim sparować, a ściągnięcie dobrego testera z zagranicy wiąże się z dużymi kosztami.

– Do tego, o czym powiedział sam Mariusz, w Polsce zbyt wiele rzeczy rozprasza jego uwagę. „W Stanach całą swoją energię poświęcam wyłącznie na trening, odpoczynek i regularne posiłki” – stwierdził.

– I to jest sedno sprawy... Mówię o tym otwarcie Mariuszowi od sześciu lat, gdy po raz pierwszy pojawił się temat przeniesienia kariery za ocean. Na identycznym stanowisku stałem przez ostatnie dwa lata po walce z Kliczką, gdy był nieaktywny od sprawy z dopingiem.

„Jedź tam z powrotem, czy złagodzą ci karę czy nie, to cały czas trzymaj się Stanów” – powtarzałem. Widocznie coś go trzyma w kraju, a nie jestem aż tak blisko tych spraw, aby znać odpowiedź. Powiem tylko, że Mariusza najbliżsi, czyli synek i żona, mają pełne zabezpieczenie z naszej, dziadków strony.

– A może na poczynania Mariusza wpływają doradcy, których obdarza zaufaniem? Pytanie, czy działają wyłącznie w interesie Pana syna...

– Powiedziałem mu, że kumpli i przyjaciół będzie miał, jak zakończy karierę i to pod warunkiem, że odejdzie ze sportu z pieniędzmi. Na razie jest osobą rozpoznawalną i gwarantuje medialność, ale jeśli, nie daj Boże, będzie biedny, to zostanie mu matka, ojciec, brat i siostra. Mam nadzieję, że Mariusz to zrozumie i jeszcze przez przynajmniej pięć lat zajmie się wyłącznie sportem.

– Jednym z najgorszych posunięć syna było parafowanie kontraktu z bułgarskim menedżerem Iwajło Gocewem?

– Nie znam szczegółów tej umowy, ani tego, kto go namówił do złożenia podpisu. Nie znam faceta, więc nie chcę go krytykować...

– A oceniając Gocewa po czynach?

– Powiem tak: syn powinien trzymać się promotora Mariusza Kołodzieja, mimo że po aferze z dopingiem były między nimi niesnaski i coś zaiskrzyło. Nadal jestem święcie przekonany, że Mariusz świadomie nie sięgnąłby po żadne sterydy, ale musiał stawić czoła sprawie. Kołodzieja uważam za bardzo dobrego człowieka, niezwykle obrotnego w bokserskim biznesie, i to jemu mój Mariusz zawdzięcza drugie, sportowe życie.

Zresztą odbyłem rozmowę z promotorem, w której wyjaśniliśmy sobie, że to nie ja odciągam i izoluję syna od niego. Jest wręcz przeciwnie, cały czas namawiam go do przeprowadzki na czas kariery. Tamtędy prowadzi jego droga na szczyt, wierzę że do mistrzostwa świata, choć żałuję, że nie ma mojego charakteru.

– A czego po Panu nie odziedziczył?

– Mariusz w pewnych sprawach nie słucha tego, co powinien, a w życiu – jak w wadze ciężkiej – nie wolno się naginać, tylko trzeba być twardym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski