Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wakacyjna szansa młodych

Paweł Głowacki
Ostatni salon przed wakacjami
Ostatni salon przed wakacjami Fot. Andrzej Głuc
Salony. W 1906 roku Witkacy wyznał: „Gdym się obudził, cisza była wkoło,/ Tylko ulewa po rynnach wciąż dzwoni./ Na oknie widzę, najwyraźniej widzę,/ Jesienną muchę czarny pająk goni”. A co przed obudzeniem, w dwudziestu wcześniejszych wersach „Prologu do dramatu »Nowe Wyzwolenie«”?

Kolosalny senny koszmar młodopolskiego patosu lirycznego. Pastisz tegoż patosu? Parodia? Wykpienie? Szyderstwo nawet? Wzięcie w nawias? Zneutralizowanie przedrzeźnieniem?

Nawet jeśli wszystko to naraz – to mistrzowsko wykonane, jak zegarek szwajcarski. Nade wszystko zaś wykonane z absolutnym znawstwem materii, która miała być w nawias wzięta. Kto wie, może Witkacy wiedział o młodopolskim patosie łzawym więcej niż jego kapłani? No i jeszcze to w finale finezyjne złamanie patosu obrazem pająka na tropie muchy! Znał ten wiersz Stanisław Wyspiański? W końcu jego „Wyzwolenie” było już gotowe. I czy w ogóle spotkali się kiedyś oko w oko, choćby w Krakowie, Witkacy z Wyspiańskim?

Możliwe to, choć dowodów brak. Jedno wszakże pewne – na ostatnim, i zarazem ostatnim przed wakacjami, Salonie Poezji, nocnym Salonie w ramach 9. Krakowskiej Nocy Teatrów, spotkały się ich zdania. Anna Dymna i Krzysztof Orzechowski czytali cudowną powłóczystość kawałków „Wesela”, „Wyzwolenia” i wierszy tego, jak go nazwał pewien Żyd z Bronowic, „małego, rudego, bladego”, zaś Agnieszka Judycka oraz Tomasz Wysocki wzięli, że tak powiem, stronę językowych szaleństw wielbiącego peyotl i piwko wielkoluda, powszechnie znanego jako „wariat z Krupówek”.

I odpowiadali tak sobie – Witkacy Wyspiańskiemu, Wyspiański Witkacemu. I trwał przez godzinę przekładaniec dwóch poetyk, smaków lirycznych, stylów, temperamentów, wizji teatralnych, falował niespiesznie przez godzinę, przetykany muzyką w wydaniu Haliny Jarczyk (skrzypce), Jacka Hołubowskiego (akordeon) i Szymona Frankowskiego (kontrabas). Witkacy kontra Wyspiański, Wyspiański kontra Witkacy....

Czy trzeba mówić, że nikt z nich nie wygrał, bo w ogóle nie szło o żaden pojedynek, o żadną „kontrę”? Trzeba mówić, że w istocie szło o Witkacowyspiańskiego lub Wyspiańskowitkacego? Ano trzeba. Trzeba, gdyż zbyt wiele, a właściwie wszystko, odbywa się dziś w teatrze wedle wzoru taniej, gówniarskiej opozycji. Młodszyś? No to tnij starego! Śmiało! No i taki młody, co ledwo wie, jak się nazywa, śmiało tnie starego, któregokolwiek ze starych, obojętne mu, gdyż o każdym ze starych wie – ZERO. Tnie z metrykalnego obowiązku. Jest szansa, że młody odrobinę zmądrzeje na wakacjach. Trzymamy kciuki!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski