- Na przyjęcie urządzone z okazji imienin jednej z najbardziej znanych polskich pisarek Zofii Nałkowskiej jak co roku przybył tłum gości, przeważnie o bardzo znanych w Rzeczypospolitej nazwiskach. Byli wśród nich politycy, wyżsi oficerowie Wojska Polskiego, redaktorzy czołowych dzienników, literaci i artyści teatralni,
słowem, cała znana Warszawa. Przyjęcie dochodziło do swego apogeum, gdy nagle... coś się stało. Nie mogłem uchwycić w pierwszej chwili na czym polegała nagła, a tak wyraźna zmiana, naokoło mnie, przy bufecie, ludzie rozmawiali z kieliszkami, talerzykami w dłoni - a jednak w ogólnym szumie i gwarze nastąpiło jakby załamanie. Naraz widzę, że z salonu wychodzi któraś z pisarek - może Szelburg-Zarembina, może Melcer-Rutkowska - zapłakana. Łzy ściekały jej po policzkach. Wtem jeszcze dwie kobiety wychodzą głośno szlochając, a za nimi kilku mężczyzn z wyrazem twarzy dramatycznym. I naokoło cisza zaczęła wypierać hałasy przyjęcia. Znów kilka osób ruszyło do wyjścia, nakładano pośpiesznie okrycia. Na koniec zrozumiałem: Piłsudski. Już od kilku dni wiadomo było, że stan jego jest bardzo niepokojący - wspominał Witold Gombrowicz - mało jeszcze znany w gronie uczestników przyjęcia Nałkowskiej literat.
Warszawa, miasto Piłsudskiego
Choć Piłsudski urodził się na Wileńszczyźnie, wiele lat przeżył w stolicy. Poznaj warszawskie miejsca Marszałka