Jan Maria Rokita: LUKSUS WŁASNEGO ZDANIA
Zmobilizowanie dalszych 80 tys. wyborców w toku dwumiesięcznej kampanii jest celem całkiem realnym, jeśli zważyć, że wszystkie partie opozycyjne działają w Warszawie w faktycznym sojuszu.
Co więcej, decyzją Donalda Tuska, PO posiadająca duży potencjał w stolicy przyjęła wobec referendum taktykę bojkotu, zaś sam akt głosowania premier mało dyplomatycznie nazwał "polityczną hucpą”. Platforma rezygnuje w ten sposób z aktywnej kampanii, która mobilizowałaby jej zwolenników do obrony jednej z najważniejszych pozycji politycznych w kraju, najwyraźniej nie mając wiary w zwycięstwo w takim starciu. I zdaje się na niewymagającą wysiłku defensywę, w której jedyną nadzieją jest rachuba na słabość opozycji i jej niezdolność do zmobilizowania własnych zwolenników.
Taktyka Tuska wynika z doświadczenia niemal wszystkich dotychczasowych referendów, w których stawką było odwołanie burmistrza czy prezydenta miasta. Zazwyczaj łatwo przychodziło w nich uzyskać przewagę przeciwnikom aktualnej władzy samorządowej, jednak dość rzadko udawało się uzyskać wymaganą prawem frekwencję wyborczą. Pod wpływem tych doświadczeń swego czasu sejm złagodził nawet wymóg frekwencyjny, gdyż referendum w sprawie odwołania władz w swej pierwotnej wersji zaczynało wydawać się instytucją niemal fikcyjną. Od czasu tamtej noweli referenda coraz częściej bywają skuteczne.
Nadal jednak najskuteczniej ratują się ci spośród prezydentów, którzy wobec skierowanej przeciw sobie kampanii potrafią zachować zimną krew, ostentacyjnie wzruszyć ramionami i w ten sposób dać asumpt, aby ludzie uznali inicjatorów referendum za wąską grupkę nawiedzonych działaczy czy zgoła po prostu politycznych "oszołomów”. Trudnym do prześcignięcia mistrzem na tym polu jest nieustannie oskarżany o skłonności dyktatorskie prezydent Zygmunt Frankiewicz, który w Gliwicach sprawuje władzę nieprzerwanie od dwudziestu lat i bez większego ryzyka przetrwał już trzy próby odwołania go z urzędu.
Rzecz jednak w tym, że w przypadku prezydent Waltzowej te prawidła mogą się nie sprawdzić. Warszawskie referendum ma bowiem całkiem odmienną polityczną stawkę. Może się to wydać zabawne, ale najprościej i najbardziej bezceremonialnie wyraził to… prymas Polski abp Józef Kowalczyk, skądinąd udzielający pani prezydent otwartego poparcia. "Jest to akcja polityczna o jednoznacznym celu – mówił prymas – która ma najpierw obalić ważnego polityka partii rządzącej, by potem pozbyć się rządu”.
Nic dodać, nic ująć tej prostej analizie. W warszawskim referendum nie chodzi przecież o to, jak jest ani jak powinna być rządzona stolica. Opozycja nawet nie zadaje sobie jak dotąd zbyt wiele trudu, aby sformułować wyraziste i przyciągające uwagę zarzuty. Podnosi, że za rządów Waltzowej dług Warszawy wzrósł do poziomu 50 % dochodów miasta (nb. w Krakowie prezydent Majchrowski doprowadził go do górnej, dopuszczalnej granicy 60 %). Że rozrasta się administracja, podrożały ceny wywozu śmieci i bilety tramwajowe. Zapewne pod tymi zarzutami można by odwołać większość prezydentów dużych miast. W rzeczywistości Waltzowa jest prezydentem przeciętnym, nieodbiegającym swymi talentami zarządczymi od większości mało twórczych i mało innowacyjnych prezydentów polskich miast.
Jednak za jej odwołaniem głosować będą w większości nie tyle krytycy tej prezydentury, ile przeciwnicy rządów PO, ludzie niemogący już dalej ścierpieć władzy Tuska, polityczni zwolennicy Kaczyńskiego, Millera i Palikota. A takiego referendum – na pozór tylko "samorządowego” – jeszcze w Polsce nie było. Jeśli Waltzowa zostanie obalona, nie tylko cała Polska, ale także świat zewnętrzny uzna, że rychłe odejście Tuska jest nieuchronnością. Dlatego po warszawskiej przegranej Tusk będzie już tylko cieniem premiera. Przy tak wielkiej politycznej stawce jest rzeczą pewną, że opozycja rzuci wszystkie siły, aby zmobilizować do głosowania swoich warszawskich zwolenników. W czasie tej zmasowanej opozycyjnej kampanii zwolennicy PO będą musieli powtarzać wbrew oczywistym faktom, iż nic się w gruncie rzeczy nie dzieje i nie ma co sobie zawracać głowy tą "polityczną hucpą”. A w skrytości ducha będą marzyć o tym, aby 13 października jakieś jesienne tornado albo przedwczesny mróz zniechęcił warszawiaków do wychodzenia z domu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?