Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Warszawskie dzieci, idziemy w bój

Ryszard Terlecki
Wszystko jest polityką. Moje pokolenie było pierwszym od kilku stuleci, które nie przeżyło wojny. Chociaż urodziłem się w czasie, gdy walczyły jeszcze niedobitki antykomunistycznej partyzantki (a na ulicy wspominano obławę UB i strzelaninę, po której ujęto żołnierzy z oddziału ks. Gurgacza), to prawdziwej wojny szczęśliwie nie doświadczyłem.

Moje pokolenie miało swoje polityczne zawieruchy, jak w marcu 1968 czy w grudniu 1970 roku, pamiętam też dobrze uliczne starcia z ZOMO w Nowej Hucie w latach 80. W porównaniu z wojną wszystko to były zaledwie drobne incydenty, chociaż jakoś kształtowały nasze życie, a powagi dodawał im fakt, że przecież i tam padali zabici, jak Bogdan Włosik czy Ryszard Smagur, zamordowani przez komunistów w czasie ulicznych demonstracji.

Żyliśmy więc w czasach pokoju i wojnę znaliśmy ze szkolnych podręczników (komuna często kłamała, ale wykształcenie traktowała poważnie), z filmów i lektur (w tamtych czasach jeszcze czytało się książki) oraz z opowiadań rodziców czy dziadków (chociaż dla dziadków ważniejsza była poprzednia wojna). W szkolnym przekazie dominowała historia militarna, czyli fronty, bitwy, ofensywy; w lekturach i filmach wojenna martyrologia, obozy (oczywiście tylko niemieckie), egzekucje i pacyfikacje; w rodzinnych opowieściach dominowało codzienne życie pod okupacją (też głównie niemiecką, bo moja rodzina już wiosną 1940 roku ze Lwowa przedostała się do Krakowa).

W porównaniu do pokolenia moich studentów, z historii byliśmy lepiej wyedukowani, chociaż dla wielu mieszkańców PRL właśnie w historii czaiły się groźne pułapki, które mogły zakłócić spokojną i przewidywalną egzystencję, a nawet zaszkodzić karierze czy narazić na wzbudzający strach kontakt z bezpieką. Te pułapki to wiedza nie szkolna i nie biblioteczna, ale okryta pilnie strzeżoną tajemnicą, zawarta w słowach dla wielu tajemniczych, dla innych złowieszczych, takich jak Katyń, łagry, deportacje, czwarty rozbiór. Ta wiedza u większości Polaków tworzyła historyczną podświadomość, ukrywaną, rzadko zgłębianą.

Było jednak w narodowej pamięci zdarzenie, które łączyło oba światy, oficjalny i potajemny, które było obecne i w podręcznikach i w przyciszonych nocnych rozmowach; w oficjalnej literaturze, ale i w zakazanej legendzie, ściskającej za gardło motywem powstańczej pieśni czy płonących po zmroku zniczy.

Powstanie Warszawskie stało się wyzwaniem, rzuconym codziennym upokorzeniom, niebezpiecznym i tłumionym, ale wciąż żywym marzeniem o wolności. O ile wojna pozwalała się racjonalnie tłumaczyć, to powstanie było narodowym mitem, sposobem na przechowanie pamięci o prawdziwej Polsce. Powstanie Warszawskie, które nigdy nie zostało przegrane, bo wciąż czekało na swoje zwycięstwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski