MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wasza Manifestacjo!

Leszek Mazan, dziennikarz, krakauerolog i szwejkolog
Do dziś nie za bardzo wiadomo, dlaczego król Kazimierz założył w roku 1364 Akademię Krakowską. Może pozazdrościł Karolowi IV, królowi Czech i przyszłemu cesarzowi Niemiec, który na identyczny pomysł wpadł już w Pradze szesnaście lat wcześniej? Może chciał wyprzedzić o błysk szprychy Austriaków?

Nasz biedny monarcha długo musiał przechodzić papieżowi Urbanowi V przez rozum, długo lamentował, że jego ławka kadrowa jest za krótka, by dobrze rządzić TAKIM krajem, że specjalistów z dziedziny prawa i dyplomacji musi kształcić aż w Pradze, do której idzie się aż czterdzieści dni (Bogiem a prawdą tylko cztery tygodnie), a po drodze czyhają i zbóje, i dziewki wszeteczne, i dziki zwierz... A w końcu, gdy papież dał się przekonać – Kazimierz jeszcze cały rok zwlekał z inauguracją Akademii: podobno dostojnicy kościelni żarli się o uczelniane stanowiska.

Kiedy zaliczył i tę przeszkodę – wziął i umarł, a o Akademii można było mówić wyłącznie w czasie przeszłym. Zdołała wykształcić (na wydziale sztuk wyzwolonych) zaledwie kilku (mówi się o sześciu) bakałarzy, którzy wspólnie z pozostałymi studentami powędrowali per pedes po dalszą naukę i tytuły naukowe nad Wełtawę.

Na pierwszego własnego, wykształconego w Krakowie magistra trzeba było czekać aż do początków piętnastego wieku, kiedy to wieść o klejnotach zapisanych przez królową Jadwigę podziałała na Polaków na uniwersytecie Karola jak iskra: uczeni mężowie z księgami pod pachą co rychlej wrócili prawie in gremio do Krakowa, uczyć i promować młodzież na wyższe stopnie naukowe. I oto pewnego wieczoru do jednej z krakowskich piwiarni wszedł młody człowiek i przekrzykując dolatujące znad kufli wrzaski, zawołał: – Od dziś jestem magister, dla przyjaciół Megi! Stawiam wszystkim!

Po przeszło sześciuset latach scenę tę sportretował Andrzej Mleczko, nie podając jednak nazwiska pierwszego posiadacza dumnego skrótu „mgr”. Według Księgi Promocji Uniwersytetu nazywał się Andreas Wanszyk (Andrzej Wężyk), był synem Mikołaja, kuchmistrza na dworze Władysława Jagiełły. Mgr Wężyk bakalaureat uzyskał w 1397 roku w Pradze, a magisterium w 1402 roku w Krakowie. Szeptano w mieście, że król, choć niegramotny, zrozumiał rangę tego wydarzenia i zaproponował magistrowi posadę w kuchni u ojca imć Mikołaja, gdzie obracałby rożna i do końca życia nie był głodny.

Andrzej Wężyk wybrał jednak karierę duchowną, wstąpił do zakonu dominikanów i przez dwa lata (1408–1409) wykładał w Pradze filozofię, studiując równocześnie teologię. Po powrocie do kraju profesor filozofii dwu uniwersytetów pracował u boku króla jako kaznodzieja, a potem misjonarz na Żmudzi. Zmarł w roku 1430 zapewne jako czterdziestoparoletni mężczyzna, czyli, według ówczesnych kryteriów, starzec.

Dziś magistrów (mgr-ów) jest w Polsce takie zatrzęsienie, że gdyby potrafili skrzyknąć się do kupy, byliby potężną siłą polityczną. Na jej czele powinien stanąć znakomity filozof, były magister dziś prof. dr hab UJ Józef Lipiec, którego, gdy był rektorem w Rzeszowie, powitano na jakiejś uroczystości per: – Wasza Manifestacjo!...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski