Pięściarz z Oświęcimia tracił rundę po rundzie i ani przez moment nie był bliski znokautowania Nielsena, ale nie sprawdził się czarny scenariusz. 31-latek miał podzielić los Andrzeja Wawrzyka oraz Pawła Kołodzieja i na obcym ringu w pojedynku z ulubieńcem miejscowej publiczności przegrać przed czasem już w pierwszej fazie pojedynku.
– _Dałem z siebie wszystko. Myślę, że nie zawiodłem kibiców jak na cztery tygodnie przygotowań i brak sponsorów. Zrobiłem, co mogłem. Jakie plany na przyszłość? Święta i __odpoczynek _– napisał Wawrzyczek na swoim oficjalnym profilu na portalu społecznościowym tuż po powrocie do hotelu po walce.
Co ciekawe, najlepsze w wykonaniu boksującego w kat. średniej pięściarza z Małopolski były dwie ostatnie rundy walki. Mimo obaw, podopiecznemu trenera Jana Sibika nie zabrakło „paliwa” i kilkoma ciosami, zwłaszcza zadawanymi z prawej ręki, trafił Duńczyka. Niestety Polak zbyt późno złapał rytm walki, a do tego nie jest zawodnikiem, który pojedynczymi ciosami potrafi zmienić oblicze pojedynku. –_ Nigdy nie byłem „puncherem”, stąd w moim dorobku niski współczynnik walk zakończonych przed czasem, a __wygrywam głównie aktywnością _– mawia pięściarz z Oświęcimia, świadomy swoich braków.
O ile ostrożne rozkładanie sił i duży respekt do rywala tłumaczą Polaka, o tyle dyspozycja Nielsena była zaskakująco słaba. Duńczyk nie czuł dystansu, zadawał mało ciosów i doczekał się pojedynczych gwizdów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?