Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wekslowy gang za kratami

Redakcja
Policja zatrzymuje członków gangu    fot. z archiwum policji
Policja zatrzymuje członków gangu fot. z archiwum policji
Małopolanie odetchnęli. Wczoraj o świcie policja zatrzymała domniemanych szefów szajki wekslowych fałszerzy wyłudzających majątki bezbronnych, często starszych osób.

Policja zatrzymuje członków gangu fot. z archiwum policji

Policja zajęła się sprawą wyłudzeń po opisaniu przez "Dziennik Polski" sposobu, w jaki przestępcy przejęli dorobek życia wielu ludzi

Od kilku dni w areszcie przebywa inny członek bandy, Edward Ż., którego ofiarą padli opisywani przez nas emeryci ze Stanisławic. Prokuratura postawiła zatrzymanym zarzut działania w zorganizowanej grupie przestępczej.
- Oprócz zatrzymania podejrzanych dokonaliśmy sześciu przeszukań, w wyniku których udało się zgromadzić wiele interesujących dokumentów i przedmiotów, które będą dowodami w sprawie. Kontynuowaliśmy też przesłuchania poszkodowanych - relacjonuje młodszy inspektor Józef Olszowski, szef Wydziału ds. Przestępczości Gospodarczej małopolskiej Komendy Wojewódzkiej Policji.
Nie ukrywa, że policjanci zajęli się wekslowymi oszustami po publikacjach "Dziennika Polskiego", w których opisywaliśmy tragedie ofiar fałszerstw oraz prawdopodobne mechanizmy działania szajki, m.in. wyłudzanie od poszkodowanych autentycznych podpisów przez osoby przebrane za pracowników zakładu energetycznego czy gazowni, preparowanie dokumentów, włamania do skrzynek pocztowych, kradzież akt z sądu...
- Idąc tym tropem, przeanalizowaliśmy m.in. akta spraw z całego województwa, w których mogło dojść do wyłudzenia pieniędzy i majątku przy użyciu spreparowanych weksli. Były to liczne sprawy zakładane przez podejrzanych w wydziałach cywilnych sądów rejonowych. Dokładna analiza pozwoliła nam ogarnąć całość działalności grupy i odkryć stosowane przez nią metody - opisuje naczelnik Olszowski.
Kolejne ofiary wekslowych fałszerstw ujawnialiśmy od wiosny alarmując, że niewinnym ludziom grozi utrata majątku. Zwracaliśmy uwagę na ich bezbronność. Prokuratury i sądy zajmowały się bowiem dotąd jednostkowymi, oderwanymi od siebie sprawami, przez co nie miały pełnego oglądu procederu. Prowadziło to do umarzania śledztw oraz ferowania wyroków nakazujących spłatę fikcyjnego zadłużenia wobec oszustów.
Przełom nastąpił dwa miesiące temu, kiedy w kolejnej publikacji wezwaliśmy organy ścigania, by powiązały ze sobą i dokładnie zbadały wszystkie opisywane sprawy. Reakcja Komendy Wojewódzkiej Policji była błyskawiczna, podobnie jak podjęte wczoraj działania przeciwko domniemanym liderom groźnej grupy.**
Wcześniej, w równie przełomowym postanowieniu, bocheński Sąd Rejonowy uchylił decyzję miejscowej prokuratury o umorzeniu dochodzenia w sprawie oszustwa wekslowego, którego ofiarą padli emeryci ze Stanisławic w gminie Kłaj. Teraz ta sama prokuratura stawia zarzuty domniemanym członkom bandy.
- Policja i prokuratura w Bochni przyłożyły się do tej sprawy i zgromadziły szybko konkretny materiał dowodowy - podkreśla naczelnik Olszowski.
Dramat stanisławiczan opisaliśmy dwa miesiące temu. Maria i Antoni Dobropolscy, w październiku ub.r., otrzymali z sądu nakaz zapłaty 34 tys. zł z 18-proc. odsetkami od stycznia 1999 r. (czyli ponad 100 tys. zł) na rzecz Edwarda Ż., 51-letniego krakowianina. Ż. przedstawił w sądzie wypisany na maszynie "Weksel własny", w którym Bronisław Ch. zobowiązał się wypłacić taką kwotę na zlecenie Andrzeja K.
Pod wekslem widnieje podpis poręczyciela: Antoniego Dobropolskiego. Na odwrocie - ręczna adnotacja: "Ustępuję okazicielowi bez odpowiedzialności za zapłatę. Andrzej K.". Oznacza to, że dowolna osoba może przedstawić weksel, a dłużnik Bronisław Ch. lub gwarant Dobropolski będzie musiał jej zapłacić. Ponieważ Ch. nie żyje, Edward Ż. ściga Antoniego.
Załamany emeryt zapewnia, że nie zna żadnej z osób występujących na wekslu i nigdy nie sygnował tego dokumentu. Przypuszcza, że jego podpis został wyłudzony przez rzekomego pracownika zakładu energetycznego, który pojawił się w jego domu jesienią 2007 r. (miejscowy zakład energetyczny zapewnia, że od lat nie wysyłał do domów żadnych pracowników!). Człowiek ten poprosił emeryta o potwierdzenie przeprowadzonej "kontroli napięcia". Antoni podpisał się na sporej kartce papieru. Najprawdopodobniej właśnie na niej został potem spreparowany weksel - z autentycznym podpisem nieszczęśnika.
Dobropolski uznał, że padł ofiarą oszustów i złożył doniesienie do bocheńskiej prokuratury. Ta wszczęła dochodzenie, zleciła nawet biegłemu grafologowi zbadanie próbek pisma na wekslu, ale umorzyła postępowanie... przed uzyskaniem opinii. Antoni zaskarżył tę decyzję, ale prokurator rejonowy w Bochni ją podtrzymał. O tym, czy dochodzenie będzie kontynuowane, miał zdecydować miejscowy sąd.
Kiedy to wszystko się działo, zięć Dobropolskich przeczytał w "Dzienniku Polskim" publikacje na temat szajki wekslowej. Opisane przez nas historie wydały mu się bliźniaczo podobne do dramatu teścia, dlatego poprosił nas o pomoc. Analizowaliśmy m.in. zeznania osób przesłuchanych w trakcie dochodzenia w sprawie Dobropolskich. Są one sprzeczne i niewiarygodne, ale początkowo nie wzbudziło to podejrzeń prokuratury.
Co więcej, wykazaliśmy, że w sprawie Antoniego występują dokładnie te same osoby, które przewijają się w innych naszych historiach! Ujawniliśmy m.in., iż rzekomy wierzyciel emerytów Edward Ż. oskarżony jest o kradzież akt bliźniaczo podobnej sprawy wekslowej, w której utrata majątku (m.in. domu) grozi trójce spadkobierców kolejnego emeryta, z Nowego Sącza...
Zwróciliśmy też uwagę, że jednym ze świadków w sprawie Antoniego jest krakowianin Tomasz R., wskazywany przez inne ofiary jako domniemany herszt szajki, karany już w przeszłości za próbę wyłudzenia. Również tego prokuratura pierwotnie nie zauważyła i nie sprawdziła.
Sędzia Piotr Sajdera z bocheńskiego sądu wytknął jej błędy i uchylił postanowienie o umorzeniu dochodzenia. Prokuratura musiała się więc ponownie zająć sprawą i - jak podkreśla Olszowski - zrobiła to tym razem bardzo wnikliwie i rzetelnie, we współpracy z miejscową komendą rejonową i wydziałem ds. przestępczości gospodarczej KWP. Efekty przyszły szybko.
Jak wynika z wstępnych ustaleń śledztwa, szajka stosowała opisywany przez nas manewr wielokrotnie (m.in. w Stanisławicach, Krakowie, Nowym Sączu). - Jako "elektryka" ofiary rozpoznały Edwarda J., najbliższego współpracownika domniemanego mózgu grupy przestępczej, Tomasza R. - ujawniają policjanci, zaznaczając przy tym, że banda ostatnio dynamicznie się rozwijała. Korzystała z tzw. słupów, podstawionych osób, najczęściej przekupionych pijaczków. Gdyby nie została powstrzymana, jej ofiarą padaliby kolejni niewinni ludzie, najczęściej emeryci.
Józef Olszowski dodaje, że przy okazji udało się wykryć nową sztuczkę stosowaną przez przestępców do wyłudzenia podpisu: "na pracownika ZUS". - U emeryta pojawia się ktoś z informacją, że ostatnie wypłacone świadczenie zostało przez przypadek zaniżone i że on przynosi brakującą resztę emerytury. Kładzie na stole 100 zł. Trzeba mu tylko pokwitować odbiór gotówki... Wyjątkowo perfidne! - mówi policjant. Podpis dla stu złotych kosztuje dorobek życia...
Edward J. i Tomasz R. zostali wczoraj zatrzymani. - Prawdopodobnie zostaną im przedstawione zarzuty podrabiania dokumentów uprawniających do otrzymania pieniędzy, za co grozi im kara do 25 lat więzienia - powiedział wczoraj rzecznik prasowy małopolskiej policji Dariusz Nowak.
Według nieoficjalnych, ale wiarygodnych informacji, w czasie przeszukań u zatrzymanych policjanci znaleźli m.in. wypełnione i czyste (gotowe do wypełnienia...) weksle, a także maszynę, na której R. miał preparować dokumenty. Edward J. miał być już wczoraj przewieziony do prowadzącej sprawę prokuratury w Bochni (R. zapewne trafi tam dzisiaj) - wszystko wskazuje na to, że prokurator wystąpi o areszt tymczasowy dla obu zatrzymanych.
Edwarda Ż. tydzień temu sąd, na wniosek bocheńskiej prokuratury, umieścił w areszcie na trzy miesiące.
ZBIGNIEW BARTUŚ **
Nazwiska poszkodowanych zostały zmienione

Podpis na wagę majątku

Weksel może wystawić każdy każdemu. Obowiązujące prawo wekslowe z 1936 r. nie mówi, jak ma wyglądać taki dokument, tylko - co powinien zawierać. Nie potrzeba żadnych blankietów. - Może to być nawet serwetka czy papier toaletowy. Byle miał elementy weksla (kto, ile, miejsce, data) i podpis - mówią specjaliści. I przestrzegają: - Uważajcie, gdzie składacie swój podpis! - Jeśli ktoś odetnie z kartki papieru nasz autentyczny podpis i nadpisze nad nim zobowiązanie wekslowe, to taki weksel naprawdę bardzo trudno podważyć w sądzie - przyznaje Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski