MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wewnątrzpartyjne gry i boje

Redakcja
Grzegorz Schetyna jest głównym konkurentem Donalda Tuska o przywództwo w PO. Zbigniew Ziobro rozpoczął na poważnie walkę z Jarosławem Kaczyńskim. Janusz Piechociński nie kryje, że chce przejąć PSL z rąk Waldemara Pawlaka; od kilkunastu miesięcy wprost mówi, że byłby lepszym przywódcą ludowców.

Włodzimierz Knap

W SLD krąg osób dążących do kierowania ta partią jest większy. W grę wchodzą bowiem Leszek Miller, Ryszard Kalisz, Joanna Senyszyn, Katarzyna Piekarska, Wojciech Olejniczak oraz Grzegorz Napieralski. W Ruchu Palikota wodzem jest Janusz Palikot, lecz pewnie sam nie wie, bo nie zna jeszcze swojej drużyny, czy w jej szeregach nie ma uzurpatora, który za jakiś czas będzie go chciał obalić. W PJN natomiast, mimo klęski wyborczej, pewnym szefem może czuć się - przynajmniej na jakiś czas - Paweł Kowal. Jego problemem jest jednak brak zdolności przywódczych. Pocieszać się może tym, że jego najbliżsi współpracownicy - Elżbieta Jakubiak, Paweł Poncyliusz czy Marek Migalski - do roli lidera z prawdziwego zdarzenia nadają się chyba jeszcze mniej.

Gra Tuska i Schetyny

Spośród rodzimych przywódców partyjnych zdecydowanie najmocniejszą pozycję ma dzisiaj Donald Tusk. W sporej mierze dzięki niemu Platforma wygrała ostatnie wybory parlamentarne. Po ich zakończeniu Tusk przyznał, że Schetyna wielokrotnie "rzucał mu rękawicę" i próbował przejąć władzę w PO albo odgrywać w niej rolę co najmniej równorzędną. Aspiracjami Schetyny tłumaczy premier zamiar odebrania mu fotela marszałka Sejmu. Na tym stanowisku chce mieć osobę bardziej lojalną, a za taką w oczach Tuska uchodzi Ewa Kopacz, minister zdrowia. Schetyna ma dostać intratną posadę w rządzie.

Niektórzy politolodzy, np. dr Rafał Matyja z Wyższej Szkoły Biznesu-National Louis University w Nowym Sączu, przestrzegają, by słów Tuska nie brać dosłownie. Twierdzą oni, że najpewniej Tusk ze Schetyną prowadzą wspólnie grę marketingową, której swego rodzaju ofiarą mają być tzw. znawcy polskiej sceny politycznej i "zwykli zjadacze chleba". Mamy bowiem uwierzyć, że w Platformie toczy się teraz ostra rywalizacja pomiędzy Tuskiem a Schetyną. Tymczasem, ich zdaniem, nic takiego nie ma miejsca. Obaj politycy wiedzą bowiem, na czym stoją. Premier rządzi i instytucjami państwa, i partią, a pierwszy wiceprzewodniczący mu w tym pomaga, gdyż wie, że na starcie z Tuskiem nie może sobie dzisiaj pozwolić, gdyż zostałby "zgnieciony". Schetyna czeka na to, że Tusk albo odejdzie, najpóźniej za 4 lata, co sam zapowiedział zaraz po wyborach, albo po drodze powinie się mu noga, a wtedy wrocławski polityk będzie jego naturalnym spadkobiercą. Dla Tuska utrzymywanie Schetyny na pozycji I wiceprzewodniczącego stronnictwa jest wygodne, gdyż jest on dobrym organizatorem, a równocześnie "karbowym", który skutecznie pokazuje innym politykom Platformy ich miejsce w szeregu. Przekonał się o tym na własnej skórze m.in. Janusz Palikot, gdy jeszcze był w PO - jego aspiracje umiejętnie tłumił właśnie Schetyna. Jednocześnie Tusk dba o to, by w partii była odpowiednio mocna grupa, "hamująca" Schetynę. W mijającej kadencji była to tzw. spółdzielnia, na czele której stał minister infrastruktury Cezary Grabarczyk. Dr Artur Wołek, politolog z PAN i nowosądeckiej WSB-NLU, przypomina, że Tusk wobec tych, którzy naprawdę zagrażali jego pozycji, był bezwzględny - nie ostrzegał, nie straszył, tylko niszczył. Tego rodzaju "polityki miłości" doświadczyli m.in. Jan Rokita, Andrzej Olechowski, Maciej Płażyński, Zyta Gilowska czy Paweł Piskorski.
Dzisiaj szef rządu i PO panuje nad swoją formacją. Ma ludzi, którzy organizują i pilnują porządku w partii, jak Schetyna czy Paweł Graś, rzecznik rządu i zausznik Tuska. Ma doradców, z których głosem się mniej lub bardziej liczy - w tym gronie są Jan Krzysztof Bielecki, Michał Boni i Krzysztof Kilian, z którym premier zna się od lat, jeszcze z czasów Kongresu Liberalno-Demokratycznego. Tusk ma też ekipę podpowiadającą mu, jak zachować się w mediach, jakie kroki podejmować, by podobały się wyborcom. Na jej czele stoi Igor Ostachowicz, znany już PR-owiec. Mają oni ułatwione zadanie, ponieważ sam Tusk w środkach masowego przekazu czuje się jak ryba w wodzie.

W PiS walka na całego

W PiS natomiast toczy się teraz walka na całego. Zbigniew Ziobro zaraz po wyborach zaatakował Jarosława Kaczyńskiego, obwiniając go o porażkę. Ziobro miał pełną świadomość, jak zostaną przez prezesa PiS odebrane słowa, których użył w wywiadach dla "Uważam Rze", a przede wszystkim w "Naszym Dzienniku", gdzie zagroził rozpadem partii na dwa ugrupowania - centrowe i narodowe. Ziobro, zwłaszcza po lekturze ostatniej książki Jarosława Kaczyńskiego, nie mógł mieć złudzeń, że prezes widzi go jako swojego następcę. Kaczyński napisał wprost, że chciał, aby w przyszłości na pozycji lidera PiS zastąpił go Janusz Kurtyka. Choć dr Wołek uważa, że do tego rodzaju deklaracji Kaczyńskiego nie należy przywiązywać wagi, to przyznaje, iż Ziobrę prezes PiS traktuje jak zagrożenie. - Zapewniam, że Jarosław Kaczyński nie ceni Zbyszka Ziobry pod względem intelektualnym, nie dostrzega w nim stratega, wizjonera i polityka, który myśli kategoriami racji stanu Polski - mówi nam obecnie jedna z najbliższych współpracowniczek Kaczyńskiego, wcześniej identyfikowana jako zwolenniczka Ziobry. W sobotę upubliczniony został list, który wiceprezes PiS skierował do prezesa. Nikt nie może mieć wątpliwości, że jego treść i podanie jej do powszechnej wiadomości było taktycznym zagraniem Ziobry i tzw. ziobrystów, na czele z Jackiem Kurskim, który najpewniej ów ugrzeczniony list do prezesa napisał. Kurski, co przyznają nawet jego przeciwnicy, jest sprawnym politycznym marketingowcem.

Kaczyński ma teraz kłopot. Musi zdecydować, co zrobić z Ziobrą. Rzeczą oczywistą jest, że rzecznik dyscypliny partyjnej Karol Karski sam decyzji nie podejmie. Jeżeli prezes wyrzuci wiceprezesa, zobaczymy, ilu zwolenników Ziobro pociągnie za sobą. Przekonamy się również, za kim stanie dyrektor Radia Maryja o. Tadeusz Rydzyk. Czy zostanie wierny Ziobrze, czy wybierze silniejszego, którym najpewniej będzie Kaczyński? Dr Jarosław Flis, politolog z UJ, oraz dr Artur Wołek prognozują, że Ziobro i ewentualna jego przyszła formacja ma nikłe szanse na odegranie na scenie politycznej poważnej roli. Główną barierę widzą w braku pieniędzy na prowadzenie polityki - wśród "ziobrystów" nie ma milionerów - oraz w osobowości Ziobry. Przypominają, że dla wielu ludzi, głównie lepiej wykształconych mieszkańców miast, którzy biorą najliczniejszy udział w głosowaniu, były minister sprawiedliwości ma "twarz IV RP" w stopniu większym niż Kaczyński. Wiceprezes PiS zdaje sobie z tego sprawę, bo sam sugeruje, że pod jego przewodem mogłaby powstać partia narodowa.

Szukanie sojuszników

W PSL przeciwnikiem prezesa Waldemara Pawlaka jest Janusz Piechociński, ale nie jest rywalem, którego dzisiaj mógłby się wicepremier obawiać. Piechociński uchodzi wśród ludowców za "intelektualistę warszawskiego", co dla zdecydowanej większości elektoratu PSL jest określeniem pejoratywnym. W SLD trwa natomiast podjazdowa walka o przywództwo po Grzegorzu Napieralskim. Uczestniczy w niej spora grupa polityków, którzy dzisiaj zajmują się przede wszystkim szukaniem sojuszników w gronie partyjnych aktywistów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski