Rozmowa z ANDREĄ ANASTASIM, trenerem polskich siatkarzy
- Jestem szczęśliwy i dumny z postawy mojej drużyny. Przed tym turniejem doskonale wiedziałem, że nie jesteśmy w najlepszej dyspozycji. Również na mistrzostwach nie gramy perfekcyjnie, ale walczymy do końca i to jest dla mnie najważniejsze. Wierzę i ufam moim podopiecznym. Cieszę się, że już dotarliśmy do najlepszej czwórki turnieju i na pewno powalczymy o coś więcej.
- W walce o półfinał musiał Pan pokonać swojego przyjaciela i byłego asystenta z okresu pracy w reprezentacji Włoch, Emanuele Zaniniego. Jego Słowacja była do tej pory niepokonana.
- Cieszę się z awansu do czwórki, ale faktycznie, szkoda mi Emanuele. Ciężko jest opisać w kilku słowach naszą wieloletnią przyjaźń. Jesteśmy bliskimi sąsiadami. Nasze żony również się przyjaźnią i niemal codziennie chodzą razem na basen. Zanini zaczynał pracę trenerską, będąc moim asystentem. Rozumiem doskonale jego uczucia i zawód po przegranym ćwierćfinale, zwłaszcza że on, podobnie jak ja, jest z natury walczakiem. Wykonał już z reprezentacją Słowacji świetną pracę i mam duży szacunek dla jego umiejętności trenerskich.
- Wygląda na to, że jest Pan specjalistą od walki o medale w mistrzostwach Europy. Zdobył Pan już złoto i srebro, będąc szkoleniowcem Włoch (w 1999 i 2001 r.), później złoto z Hiszpanią (2007). Jedynie dwa lata temu w Turcji nie sięgnął Pan ze swoim zespołem po medal.
- Wyniki osiągane przez moje zespoły w mistrzostwach Europy mogą robić wrażenie, ale ja jeszcze nie dokończyłem pracy z reprezentacją Polski na tym turnieju. Cały czas motywuję zawodników do walki i wierzę w nich. Myślę, że oni również już na tyle dobrze poznali moją filozofię siatkówki, że nie spoczną na laurach i powalczą o medal.
- Wspomniał Pan już, że ma fantastyczne wspomnienia z Wiednia, ponieważ w 1999 r. wygrał Pan tam z reprezentacją Włoch pierwsze mistrzostwo Europy w swej trenerskiej karierze. Co Pan najbardziej zapamiętał z tego turnieju?
- Pamiętam bardzo dokładnie wszystko, co działo się na tamtych zawodach, ponieważ to była dopiero moja druga wielka impreza jako szkoleniowca Włoch. Wcześniej, w tym samym roku, wygraliśmy Ligę Światową. To był niesamowity turniej, zwłaszcza, że mieliśmy wówczas najlepszy zespół na świecie i zdobyliśmy tytuł mistrzowski bez większych problemów. To był pierwszy i ostatni raz, kiedy byłem z zespołem w takiej sytuacji, że byliśmy faworytami i mieliśmy wielu klasowych zawodników. Na kolejnych mistrzostwach Europy z moimi zespołami musiałem już stawić czoła różnym problemom. Teraz również nie mieliśmy łatwej sytuacji przed mistrzostwami, ale chcemy zagrać w finale.
- Na czym Pan opiera wiarę w możliwości polskiego zespołu, tak bardzo osłabionego personalnie w tym sezonie.
- Przede wszystkim mam duże zaufanie do moich zawodników i cały czas im powtarzam, że nie trzeba być perfekcyjnym, żeby osiągać sukcesy w siatkówce. Podstawą jest walka na boisku i ja w nich widzę właśnie tego ducha walki.
- W półfinale Polacy zmierzą się z Pańskimi rodakami, Włochami. Będzie to dla Pana trudny pojedynek pod względem emocjonalnym?
- Nie, ponieważ podchodzę do swojej pracy profesjonalnie i bez większych sentymentów. Myślę nawet, że trudniej było mi pokonać mojego serdecznego przyjaciela Emanuele Zaniniego ze względu na nasze bliskie relacje, o których już wspomniałem. Z obecnym trenerem Włochów, Mauro Berruto, mam poprawne stosunki, ale w tej chwili całym sercem jestem za polskim zespołem.
- W tym sezonie Polacy przegrali już dwukrotnie z Włochami. Najpierw w fazie grupowej Final Eight Ligi Światowej w Gdańsku, a później w Memoriale Wagnera w Katowicach. Czy teraz możemy się spodziewać innego spotkania?
- W tym momencie jesteśmy w nieco innej sytuacji i trochę już przeszliśmy na tym turnieju. Pamiętam, jak polskie media lamentowały po Memoriale Wagnera i zapowiadały totalną katastrofę na mistrzostwach Europy. Ja jednak konsekwentnie powtarzałem, że mnie interesuje gra zespołu w meczach o stawkę. Moim celem jako trenera jest również to, żeby moja drużyna grała coraz lepiej z każdym meczem i mam nadzieję, że tak będzie w Wiedniu.
- Ma Pan szansę przejść do historii jako trener, który wygrał mistrzostwa Europy, prowadząc trzy różne reprezentacje: Włochy, Hiszpanię i teraz Polskę.
- To będzie bardzo trudne zadanie, ponieważ na papierze są tu mocniejsze zespoły od nas, przede wszystkim Rosja. Jeśli jednak uda nam się wywalczyć jakikolwiek medal, to będę przeszczęśliwy.
Rozmawiała w Karlovych Varach Karolina Korbecka
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?