Wielka gra, w której Polska też może zyskać

Stawką bywa najczęściej życie, władza, gigantyczne pieniądze albo wybór między wojną a pokojem. Warto sobie to przypominać, kiedy zajmują nas kwestie związane z rynkiem gazu, ropy i innych strategicznych surowców.

Władimir Putin, jego ekipa oraz oligarchowie zarabiający na surowcach długo nie są w stanie wytrzymać obecnej sytuacji ekonomicznej, która jest następstwem sankcji nałożonych przez Zachód na Rosję oraz niskich cen ropy i gazu na rynkach. Mówiąc wprost – Rosja trzyma się, bazując głównie na dochodach ze sprzedaży ropy i gazu.

Dlatego informując o zaprzestaniu budowy Gazociągu Południowego, Putin prowadzi grę, której cel jest jasny. Chodzi o to, by inwestycja ruszyła, ale nie od razu, bo obecnie Moskwa nie ma pieniędzy na tak kosztowne przedsięwzięcie.

Rosja w dającej się przewidzieć perspektywie jest skazana na Europę, a przede wszystkim na jej pieniądze. Z Chinami, jak twierdzą eksperci, robi interesy, na których może wyjść niczym Zabłocki na mydle. Podobny rezultat może osiągnąć, handlując z Turcją. Warto też pamiętać, że zarówno Chiny, jak i Turcja do Rosji nie mają zaufania.

Obie nacje pamiętają, że Moskwa w przeszłości postępowała z nimi w sposób podobny do tego, co zgotowała Polsce najpierw w XVIII, a potem w XX stuleciu. Gdyby jednak koncepcja Gazociągu Południowego upadła, w co trudno uwierzyć, Polska powinna wrócić do planów budowy drugiej nitki Jamału. Problem w tym, że obie strony inaczej widzą jej przebieg.

Moskwa chciałaby, aby rura szła z Białorusi na Słowację, przez wschodnią część Polski. My takim przebiegiem nie jesteśmy zainteresowani, bo to się nie opłaca. Inaczej byłoby, gdyby udało się położyć drugą nitkę wzdłuż istniejącej. Ale w tej sprawie Moskwa milczy.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Putin grozi Unii, choć ma w ręku słabe karty