MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Wielka odmowa”

Redakcja
Abdykacja jest zawsze świadectwem słabości. Papież Benedykt nie kryje zresztą, że to ona jest powodem jego odejścia. Jest w tym zdumiewająco podobny do św. Celestyna – swego poprzednika sprzed siedmiu wieków, który także porzucił tron Piotrowy.

Jan Maria Rokita: LUKSUS WŁASNEGO ZDANIA

Celestyn był świątobliwym mnichem, który nie sprostał trudom rządzenia Kościołem w czasach wielkiego zamętu. Benedykt – błyskotliwym uczonym, dowodzącym każdego dnia swego pontyfikatu, że panowanie jest dlań wyłącznie ciężarem. Przemówienia i eseje Benedykta bywały intelektualnie olśniewające. Ale gadatliwi prałaci kurii rzymskiej lubili opowiadać legendy o papieskiej niechęci i braku czasu dla załatwiania praktycznych spraw Kościoła.

O jego skromnym, zdyscyplinowanym i regularnym życiu, skoncentrowanym na myśli, kontemplacji, pisaniu, spacerach i muzyce. Ascetycznego Celestyna Kościół szybko wprowadził do grona swoich świętych. Jest jednak charakterystyczne, że Dante– wiedząc o uznaniu świętości Celestyna – mimo to w "Boskiej Komedii” ulokował go w piekle. A ściślej rzecz biorąc, w słynnym "limbo”, czyli przedsionku piekła, do którego trafić mają ci, którzy za życia zapragnęli uniknąć wielkich trudności i dramatycznych wyborów.

W deklaracji złożonej na konsystorzu Benedykt mówi, iż do kierowania Kościołem "potrzebna jest zarówno siła ciała jak i ducha”. I że ta siła "na tyle w nim osłabła, że musi uznać niezdolność dalszego sprawowania posługi”. Jest całkiem jasne to, co papież mówi o własnej kondycji fizycznej. Benedykt jest starcem, przeżył już Jana Pawła II, a na dodatek okazuje się dopiero teraz, że ukrywał fakt przejścia operacji wymiany rozrusznika serca. Podczas niedawnych rzymskich uroczystości ekumenicznych u św. Pawła za Murami jego fizyczna słabość była aż nadto widoczna. Ale papież nie jest przecież ani świeckim monarchą elekcyjnym, ani tym bardziej prezesem jakiejś międzynarodowej korporacji. Po Janie Pawle II jest oczywistością, że właściwą miarą wielkości pontyfikatu nie jest ani kondycja fizyczna papieża, ani jego talenty menedżerskie. A ponadto – co nie bez znaczenia – my, katolicy, wierzymy w prawdę o asystencji Ducha Świętego, dzięki której papież zawsze ma takie akurat siły fizyczne, które w danej chwili potrzebne są do trzymania steru łodzi Piotrowej. Choć zarazem wiemy, że ten argument nie ma jakiegokolwiek znaczenia dla świeckiego świata.

Ale to nie prosty fakt fizycznej słabości człowieka jest centralną kwestią tej abdykacji. Zwłaszcza że świat niedawno widział już o wiele słabszego, a pomimo to wielkiego papieża. Okoliczności towarzyszące abdykacji Benedykta zmuszają do poszukiwania jej drugiego dna. Życzliwy Kościołowi włoski komentator napisze, że papież został "pokonany przez kurialny aparat” i padł ofiarą "niszczącego poczucia osamotnienia”. Taka interpretacja odwołuje się do znanych wieści o dworskich intrygach i przestępstwach w kurii rzymskiej. Ale pozwala mimo wszystko mieć nadzieję, że nowy i mocny papież może przeprowadzić reformę kościelnego aparatu, dla której Benedyktowi zabrakło umiejętności i woli. Jednak w ostatnich dniach dominuje inne wyjaśnienie istoty słabości Benedykta. Dobrze ujął to komentator francuskiej "Liberation”. "Nikt nie będzie nigdy wiedzieć – napisał – czy papież ustąpił z powodu braku sił cielesnych, czy dlatego, że zwątpił w walkę z nieuniknioną laicyzacją świata” . Rzecz w tym, że dzisiaj wcale nie trzeba być lewicowym i antykościelnym publicystą, aby powziąć takie właśnie przypuszczenie.

Bowiem naprawdę niepokojący jest ten fragment papieskiej deklaracji, który niedwuznacznie sugeruje upadek sił duchowych Benedykta. Czytałem ten tekst wielokrotnie. I za każdym razem odnosiłem coraz silniejsze wrażenie, że papież mówi nam po prostu, że już nie odnajduje w sobie woli do codziennego, często na pozór beznadziejnego, zmagania się z wrogim chrześcijaństwu światem. A to jest właśnie ta przyczyna, dla której w wizji Dantego mara świętego Celestyna musi zamieszkiwać przedsionek piekła. "Z trwogi, wielką skaził się odmową” – napisał Dante. Trzeba, niestety, spojrzeć prawdzie w oczy. Ten rodzaj duchowej słabości jest nie tylko wielką porażką pontyfikatu. Ale także nieuchronnie musiał stać się okazją, dla przelewającej się właśnie przez świat wielkiej fali zwątpienia w Kościół. Skoro zwątpił nawet ów "pancerny” ponoć papież, to jak nie zwątpić ma razem z nim cały świat? Skoro Benedykt mówi, że brak mu już duchowych sił, to gdzie są chrześcijanie, którzy mają mieć ducha mocniejszego niźli papież?

Abdykacja Benedykta jest dlatego zdarzeniem wielce niefortunnym dla Kościoła. Katolikowi pozostaje tylko ufać, że moc i entuzjazm wiary nowego biskupa Rzymu prędko rozwieje te złe myśli. A Kościół wiecznie pielgrzymujący ruszy naprzód z nową nadzieją.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski