MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wielkie pranie

Redakcja
Barbara Rotter-Stankiewicz: ZA MOICH CZASÓW

Pucu, pucu, chlastu, chlastu,

Nie mam rączek jedenastu

Tylko mam dwie rączki małe

Lecz do prania doskonałe.

Umiem w cebrzyk wody nalać

Umiem wyprać,no i zwalać

Z mydła zrobię tyle piany,

Co pan kucharz ze śmietany…

Nie wiem, ile lat ma ta piosenka ani czyjego jest autorstwa, ale towarzyszyła mi od najwcześniejszego dzieciństwa. Zwłaszcza wtedy, gdy w domu organizowano wielkie pranie. Organizowano, bo przecież było to skomplikowane, czasochłonne i pracochłonne przedsięwzięcie. Poprzedniego dnia trzeba było "namoczyć białe”. Do wielkiej, ocynkowanej balii wrzucało się więc bieliznę pościelową (która jeszcze wtedy zgodnie z nazwą była biała), obrusy itp. Moczyło się to wszystko w ciepłej wodzie z szarym mydłem, od czasu do czasu grzebiąc w balii, żeby pranie nasiąkało równomiernie. Na drugi dzień przychodziła do pomocy pani Julka, która na wielkiej tarze prała cały "odmoczony” już dobytek i inne, drobniejsze rzeczy. Wyprane,wybielone i wykrochmalone rzeczy trzeba było jeszcze wykręcić. W kuchni i pokoju rozwieszało się sznury i na nich wieszało pranie. Strych wprawdzie istniał w kamienicy, ale było na nim tak brudno, że nigdy się z niego nie korzystało. Przez 1–2 dni sypialnia zamieniała się na suszarnię, w której można się było bawić w chowanego, znikając za prześcieradłami i poszwami. Na koniec zostawało prasowanie, którego moja mama organicznie nie znosiła. Gdy przychodziło jej prasować popelinowe koszule swojego męża i synów, twierdziła, że będzie to jej zajęcie w… piekle. Nie miała racji – nie dlatego, by tortura była zbyt mało wymyślna, lecz z tego powodu, że ze swą anielską naturą zapewne nie trafiła w piekielne czeluście.

Potem nastała era SHL–ki i wyżymaczki z korbą, trwająca od lat sześćdziesiątych do późnych osiemdziesiątych. Z tamtego okresu najmocniej utkwiło mi w pamięci popołudnie, kiedy odwiedził mnie niezapowiedzianie mój szef, śp. red. Janusz Jakubowski, zatroskany o stan mojego zdrowia. Miałam skręconą nogę, ale pranie mogłam zrobić. Właśnie wywaliłam ze starej szafy w przedpokoju wszystkie brudy, po których z wdziękiem dreptała moja półtoraroczna córeczka. Zadzwonił dzwonek, otworzyłam drzwi, zobaczyłam szefa i wyobraziłam sobie, co on zobaczył…

Później nastąpiła epoka radzieckiej pralkowirówki, z której wyjmowało się prawie suche pranie, a po paru latach dorobiliśmy się "automatu”. Od tej chwili pranie przestało być problemem. Kolejne pralki mają tylko jedną wadę: pożerają pojedyncze skarpetki. Ale tego nie da się wytłumaczyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski