Najbardziej pociągały go przedwojenne, patriotyczne ideały harcerskie, nienarzucane i niesterowane przez władzę.
Zainteresował się nimi w podstawówce, a najbardziej wtedy, gdy od szkolnego kolegi dostał plakietkę 3. Dywizji Strzelców Karpackich, jednostki Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, o której on i skawińscy harcerze wiedzą niemal wszystko.
Znalazł podobnych sobie zapaleńców w mundurach
To m.in. Małgorzata i Marek Bieżanowscy, Edward Niechaj, Edward Smolak oraz seniorzy skawińskiego harcerstwa: Tadeusz Para, Zygmunt Ryll, Emilia Sznajder, Halina Szota, Eugeniusz Tatko.
Razem w 2000 r. postanowili odłączyć się od Związku Harcerstwa Polskiego i założyli Niezależny Związek Harcerstwa. Zachowali dawną nazwę „Czerwony Mak”, by oddać hołd polskim żołnierzom walczącym o włoskie Monte Cassino. Był wśród nich Marian Łoziński, mieszkający po wojnie w Skawi-nie, oficer 3 Dywizji Strzelców Karpackich i przyjaciel harcerzy.
Nie było łatwo funkcjonować bez wsparcia i dotacji, ale wielkie zaangażowanie ludzi harcerstwa zaowocowały sukcesem. Tak można nazwać wszystko, co udało się zrealizować w ciągu 15 lat działalności. „Czerwony Mak” nawiązał kontakty z kombatantami w Polsce i za granicą. Skawinianie dostają od nich pamiątki i sztandary. A zuchom i harcerzom na pewno zostają wpojone na całe życie skautowskie zasady.
Ich przyjaciółmi byli m.in. prezydent na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, który z Ireną Anders otwierał Harcerską Izbę Pamięci Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie im. Gen. Władysława Andersa. „Czerwony Mak” odwiedzała też żona prezydenta Karolina Kaczorowska i córka Andersów Anna Maria Costa Anders.
Związek jest jedyną harcerską organizacją w Polsce, przyjmowaną przez Jana Pawła II aż pięć razy. Pełnili też przy papieżu białą służbę podczas jego pielgrzymek do Polski.
Byli wszędzie tam, gdzie walczyli polscy żołnierze
Odwiedzili niemal wszystkie cmentarze i miejsca bitew.We Włoszech byli np. w Cassamassimie, Monte Cassino, Loreto, Bolonii. We Francji pojechali do Lagarde i Maiche, szlakami: 1 Dywizji Grenadierów i 2 Dywizji Strzelców Pieszych.
Byli też w Afryce w Libii, gdzie Polacy walczyli o Tobruk i na wschodzie Europy w miejscach kaźni polskich żołnierzy, m.in. w Charkowie, Katyniu, Miednoje, Buzułku i w Moskwie na Łubiance, gdzie więziony był gen. Anders.
W dostaniu się do niektórych miejsc pomogli im ambasadorzy i konsulowie, a także zaprzyjaźnieni z „Czerwonym Makiem” żołnierze spod Monte Cassino, głównie Wojciech Narębski, Tomasz Skrzyński i nieżyjący już ks. Adam Studziński.
– Wchodziliśmy do niedostępnych miejsc jak na Monte Cassino, gdzie został śmiertelnie ranny Adam Bachleda-Curuś – wspomina Kazimierz Dymanus. W wielu wyjazdach towarzyszy im kapelan „Czerwonego Maku” ks. Zdzisław Budek, proboszcz parafii w Krzęcinie.
Komendant swoimi ideałami zaraził synów
Obaj, razem z żonami pomagają ojcu w przygotowaniu różnych przedsięwzięć, prowadzeniu strony internetowej. Z komendantem niełatwo rozmawia się o nim samym. Zawsze kieruje rozmowę na harcerstwo, innych druhów, ideały, wyjazdy, działalność. A przecież ma się czym pochwalić. Np. został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi, ma tytuł Zasłużonego dla Skawiny.
– Tato to fanatyk harcerstwa. Całe życie mu podporządkował, ale nie przeszkadzało nam to i dało się wytrzymać, bo mama też była harcerką. W domu była dyscyplina, ale zdrowa, a ja byłem dumny, że tato jest tak rozpoznawalny. Gdy szedłem z nim w Skawinie, ludzie mu się kłaniali, a on każdego pamiętał i mówił mi, że to dawny zuch czy harcerz – wspomina Paweł Dymanus.
Wraz z bratem i rodzicami każde wakacje spędzali na obozach, uczyli się tam samodzielności i wytrwałości. Jest pewny, że dziadek też zarazi harcerstwem jego 7-letniego syna Tymoteusza, który chętnie odwiedza go w harcówce.
–Nigdy nie spotkałem człowieka tak nieprawdopodobnie uporządkowanego, słownego i oddanego harcerstwu, a jednocześnie bardzo skromnego. Wszystko ma zawsze przemyślane, dokładnie zaplanowane, rozpisane co do sekundy – mówi Witold Grabiec, współpracujący z komendantem Dymanusem od 2002 roku. Te cechy wzięły się z jego rodzinnego domu, a także z umiejętności spadochroniarskich, nabytych w wojsku.
Nie sposób wymienić wszystkich działań z inspiracji komendanta. Harcerze od lat przywożą Betlejemskie Światło Pokoju, roznoszą je do wielu instytucji oraz osób chorych i starszych, pełnią warty w kościele, na cmentarzach przy grobach, spotykają się z drużyną seniorów. Po prostu wszędzie ich pełno.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?