W wielu regionach Polski farmy wiatrowe działają od dawna FOT. JANUSZ ROMANISZYN
- Jesteśmy pierwszą gminą w Małopolsce, w której taka inicjatywa wychodzi od lokalnych władz. Ale najwyższa pora skończyć boksowanie się z protestującymi - argumentuje wójt gminy Gołcza Lesław Blacha.
Jedna z firm planuje budowę ponad 20 wiatraków. Wójt Lesław Blacha liczy, że do kasy gminy mogłoby trafiać, z tytułu podatku od nieruchomości, ponad 2 mln zł rocznie. Zdaniem lokalnych władz, taki zastrzyk finansowy bardzo pozytywnie wpłynąłby na rozwój rejonu. Z kolei właściciele działek, na których farmy miałyby powstać, mogliby dostawać za dzierżawę nawet ok. 30 tys. zł rocznie.
Jednak ponad rok temu rozpoczęły się przepychanki z komitetem "Stop wiatrakom". - Używanie argumentów dotyczących zdrowia i życia wpływa na psychikę człowieka. Od pewnego czasu Urząd Gminy jest bombardowany pismami komitetu, na które pracownicy muszą odpowiadać. Mnie się poleca przesłuchiwanie radnych, sołtysów, by sprawdzić, czy podpisywali umowy z firmami wiatrakowymi. Teraz mnie się pyta, czy gmina ma umowę sponsoringu na jakąś inwestycję. Popadamy już w paranoję - mówi Lesław Blacha.
Wójt obawia się, że ciągłe protesty mogą znacznie opóźnić uchwalenie planu zagospodarowania przestrzennego, na który czeka wielu mieszkańców chcących przekształcać działki z rolnych w budowlane.
Stowarzyszenie "Stop wiatrakom" zebrało ok. 500 podpisów osób, które sprzeciwiają się budowie farm wiatrowych. Ale do wójta trafiły listy z podpisami 1500 osób, którym budowa wiatraków nie przeszkadza. W tej sytuacji wójt uznał, że referendum jest konieczne. By zostało uznane za ważne, musi wziąć w nim udział 30 proc. mieszkańców gminy.
Samorząd na organizację głosowania musi wyłożyć około 20 tys. zł. - To są pieniądze wyrzucane w błoto, bo referendum nie przerwie działań komitetu - komentuje radny Stanisław Makola. - Dochodzimy do takiego etapu, że niedługo protestujący każą sprawdzać, czy sołtys śpi z żoną, bo może i na te sprawy wiatraki szkodzą - dodaje radny.
Andrzej Dziubka, przewodniczący Rady Gminy, uważa, że trzeba skończyć z pomówieniami i oskarżeniami. - Tylko czy następne referendum będziemy robić w sprawie budowy biogazowni czy elektrowni fotowoltaicznych? Powoli stajemy się zaściankiem, bo inwestor nie będzie ciągle czekał - mówi Andrzej Dziubka.
Jan Słaboń ze stowarzyszenia "Stop wiatrakom" jest przekonany, że referendum to "słuszna droga". Nie ma wątpliwości, że powinno się ono odbyć już dawno. - Wiatraki nie łączą, tylko dzielą. Ale nasze stowarzyszenie myśli tak samo jak prezydent Bronisław Komorowski, który podczas debaty "Nowe źródła energii" oświadczył, że liczy na dyskusję o możliwości wprowadzenia moratorium na budowę farm wiatrowych, do czasu powstania nowej ustawy regulującej kwestie zezwoleń na nie - mówi Jan Słaboń. Nie odpowiada jednak wprost, czy po referendum, planowanym na 21 kwietnia, komitet zrezygnuje z protestów.
Wójta Gołczy dziwi fakt, że z inicjatywą referendum nie wystąpili ci, którzy protestują i zbierają podpisy. Za to Jan Słaboń sam bił brawo, kiedy radni uchwalili, że referendum się odbędzie. Choć podnosili ręce bez entuzjazmu, mają nadzieję, że jedna i druga strona będzie respektowała wynik głosowania. Ale mają wątpliwości, czy frekwencja w referendum sięgnie 30 proc.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?