Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wigilie w okupowanym Krakowie

Anna Czocher
Sprzedaż choinek na krakowskim Rynku Głównym podczas okupacji
Sprzedaż choinek na krakowskim Rynku Głównym podczas okupacji fot. NAC
Krakowski Oddział IPN i „Dziennik Polski” przypominają. 1939-1944. Pomimo okupacji krakowianie starali się obchodzić Boże Narodzenie uroczyście i kontynuować związane z nim tradycje. Pomimo trudności z zaopatrzeniem oraz szalejącej drożyzny, większość z nich nie wyobrażała sobie świąt bez choćby namiastki tradycyjnych potraw.

„Czeskie, wiedeńskie i krajowe ozdoby choinkowe szklane i nietłukące się. Zimne ognie, lameta, śnieg, włos anielski, girlandy, lichtarze itp. Choinki sztuczne. Dekoracje świąteczne do wystaw sklepowych. Szopki, maski karnawałowe, karty świąteczne itp.”; „Kolędy na fortepian z podłożonym tekstem do śpiewu. Nowe opracowanie. Wydanie albumowe”; „Święty Mikołaj odwiedza grzeczne dzieci” - już od listopada tego typu ogłoszenia sąsiadowały w wydawanym przez Niemców „Gońcu Krakowskim” z informacjami o trwającej wojnie. Zwiastowały, że czas zacząć przygotowania do zbliżających się świąt. Pomimo okupacji, okres Bożego Narodzenia pozostał czasem szczególnym, a krakowianie starali się obchodzić święta uroczyście i kontynuować tradycje z nimi związane.

Świąteczne potrawy

Urządzanie świąt koncentrowało się w dużej mierze wokół tego, co znajdzie się na stole. Pomimo trwających od jesieni 1939 roku trudności z zaopatrzeniem w artykuły żywnościowe oraz szalejącej w kolejnych okupacyjnych latach drożyzny, większość krakowian nie wyobrażała sobie świąt bez choćby namiastki tradycyjnych potraw. Na długo przed świętami urządzano istne polowania na rzadkie produkty, które stanowiły podstawę wigilijnych dań. Szczególnie pożądane były ryby, zwłaszcza karpie.

Tadeusz Kwiatkowski wspomina: „Zbliżają się święta. […] Gonię po mieście, by zdobyć proszek do pieczenia, trochę maku, trochę suszonych śliwek. […] Obiecano mi 2 kilogramy karpia i pół kilo masła. Zawsze to będzie coś. Mama się ucieszy”. Liczba i jakość potraw wiązała się ściśle z kondycją finansową rodziny. Jedni zasiadali przy suto zastawionym stole, inni starali się przyrządzić tradycyjne potrawy z takich produktów, jakie mieli do dyspozycji. Adam Kamiński wspominając Wigilię 1942 r. napisał, że siostra „upitrasiła jakieś uszka do barszczu i ugotowała makaron z makiem. Obżarliśmy się i tak setnie, choć ryby nie było”.

Były jednak i takie osoby, które z powodu złej sytuacji materialnej w ogóle wieczerzy wigilijnej nie jadły. Krakowski emeryt napisał o swoich pierwszych okupacyjnych świętach: „Moja wieczerza wigilijna nie różniła się niczym od wieczerzy w innym dniu wojennym; tylko herbata i suchy chleb. […] Pierwszy raz w życiu taką wigilię Bożego Narodzenia miałem”.

Choinka i prezenty

Nieodłącznym atrybutem świąt Bożego Narodzenia pozostała choinka. Niezależnie od wojny „zapach jodełki tworzył osobliwy nastrój, właściwy tylko okresowi świąt Bożego Narodzenia” - wspomina jedna z krakowianek. Drzewko można było kupić już kilka dni wcześniej na krakowskich placach. Władze okupacyjne przydzielały koncesje na sprzedaż choinek, a nawet ustaliły ich ceny. Kwota, jaką płacono za drzewko była zależna od jego wielkości oraz miejsca, gdzie było sprzedawane. W 1940 r. kosztowały od 70 gr do 5,80 zł (dla porównania na „czarnym rynku” płacono w tym czasie za kilogram chleba około 2,70 zł, cukru około 8,5 zł, a za kilogram masła około 16 zł; w kolejnych latach okupacji ceny artykułów spożywczych zwielokrotniły się).

Sposób przystrojenia choinki był wypadkową inwencji twórczej i zamożności właściciela. Często ozdoby wykonywano własnoręcznie, na choince zawieszano pierniki i jabłuszka. Szeroki asortyment ozdób choinkowych reklamowały rokrocznie krakowskie sklepy i hurtownie. Istniała możliwość zakupu choinek sztucznych oraz lampek elektrycznych.

Polska prasa podziemna nawoływała do bojkotu niemieckich wyrobów choinkowych i zachęcała do kupna zabawek i ozdób przygotowywanych przez instytucje charytatywne. Podobnie jak w przypadku potraw, choinka odzwierciedlała kondycję finansową rodziny. Przesiedlona do Krakowa dziewczyna wspomina: „A Gwiazdka szła i nie mieliśmy na choinkę. Więc mama zrobiła z bibułki. Owijała szkielet z drutu paskami pociętymi we frędzelki i zrobiła się z tego gałązka z igliwiem. Ja ją potem ubrałam w aniołki i gwiazdki i po Wilii zaniosłyśmy ją tacie do szpitala”.

Choinkami ustrojone były nie tylko krakowskie domy, ale także miejskie place, wystawy sklepowe, wnętrza instytucji publicznych, a w związku ze świętami urządzany był kiermasz w Rynku Głównym. Świąteczny wygląd przybierały otwarte przez cały rok stragany w Sukiennicach. Ponieważ święta Bożego Narodzenia i poprzedzający je Mikołaj były czasem obdarowywania się upominkami, liczne krakowskie firmy reklamowały się używając argumentów, że ich towary to doskonały prezent pod choinkę. Obok zabawek i książek dla dzieci zachęcano do kupna galanterii skórzanej, okularów, lamp, a nawet grzejników elektrycznych czy losów na loterii liczbowej jako prezentów gwiazdkowych. Do rozdawania prezentów można było zatrudnić Świętego Mikołaja, w rolę którego wcielali się na przykład krakowscy aktorzy.

Działalność dobroczynna

Jednak z pewnością nie wszystkich stać było na zakup prezentów dla bliskich. W okresie świątecznym wzmożoną działalność prowadziły instytucje charytatywne. Starano się dotrzeć do najbardziej potrzebujących - sierot, osób starszych, przesiedleńców, chorych, więźniów, w szczególności więźniów politycznych.

Dla potrzebujących urządzano wigilie i rozdawano paczki, które zawierały przede wszystkim żywność i odzież. Pomoc więźniom uzależniona była od zgody władz niemieckich, które niechętnie na nią zezwalały. Jeśli to było możliwe, przesyłano im paczki z żywnością, dodatkowo wkładając do nich opłatki i gałązki jedliny.

Za pośrednictwem instytucji charytatywnych można było zaprosić potrzebujących do wigilijnego stołu. W 1944 r. starano się w ten sposób wesprzeć warszawiaków, którzy opuścili stolicę po powstaniu. Punkty Rady Głównej Opiekuńczej wskazywały „osoby nie posiadające naprawdę żadnych możliwości spędzenia Świąt w tradycyjny sposób”. Do pomocy angażowano młodzież z działających szkół. Ówczesna uczennica wspomina: „Choinkę, która była specjalnie przez nas zaprojektowana i ubrana tylko w białe zabawki, dwie dziewczynki zaniosły pod wskazany przez RGO adres, gdzie mieszkała pani, której mąż był w obozie, a ona dzieciom nie mogła nic kupić na Gwiazdkę”.

Wigilia bez Pasterki

Władze niemieckie, pomimo nadania miastu świątecznej oprawy, nie łagodziły w tym czasie represyjnej polityki wobec jego mieszkańców. Co prawda przez cały okres okupacji dwa dni bożonarodzeniowe pozostawały wolne od pracy, ale równocześnie nie było specjalnych ułatwień związanych ze świętami.

Jak w każdym innym dniu obowiązywała godzina policyjna, a w 1942 r. w przeddzień Wigilii nawet drastycznie ją wydłużono. Skutkowało to tym, że w noc wigilijną nie mogły odbywać się Pasterki. Tę uroczystą mszę św. odprawiano w krakowskich kościołach dopiero rano pierwszego dnia świąt. Do pracy musieli się stawiać pracownicy niektórych przedsiębiorstw. W okresie okołoświątecznym Niemcy wprowadzili ograniczenia w ruchu pasażerskim na kolei, ograniczano także możliwość nadawania przesyłek pocztowych i telegraficznych.

Wojna zacznie się jutro

Pomimo różnorodnych utrudnień, biedy i niedostatków Boże Narodzenie pozostało czasem szczególnym. Ich nastrój udzielał się większości. „Wszystko najlepsze na stół. Wojna zacznie się znowu jutro, dzisiaj nikt o niej nie myśli” - napisał Jacek Stocki-Sosnowski. Świąteczny czas spędzano w gronie rodziny i przyjaciół, popularne były wzajemne odwiedziny. Uroczysty nastrój podkreślano eleganckim ubiorem.

Boże Narodzenie było także czasem, kiedy szczególnie odczuwano tęsknotę za nieobecnymi bliskimi, niepokój o życie przebywających w więzieniach i obozach, niepewność co do losu tych, o których nie miano żadnych informacji. „Wigilie okresu wojennego miały w sobie coś specjalnego. […] Przy długim odświętnie przybranym stole pełno dorosłych i dzieci, ale dwa nakryte miejsca, a przy nich krzesła, pozostają puste. […] Tylu ludzi zginęło wtedy bez śladu. […] Talerze, kieliszki, srebrne sztućce, puste krzesło są tego symbolem. Czekają…” - napisał Stocki-Sosnowski.

Boże Narodzenie było okazją do manifestowania postaw patriotycznych. Podczas łamania się opłatkiem obok osobistych powinszowań życzono sobie rychłego końca okupacji, w śpiewanych kolędach pojawiały się motywy narodowe. Podziemie proponowało, by podczas wieczerzy wigilijnej uczcić chwilą milczenia poległych żołnierzy. W prasie konspiracyjnej w okresie świątecznym drukowano fragmenty utworów literackich mówiące o wskrzeszeniu Polski, życzono końca wojny, ale i nawoływano do uczciwej i wytężonej pracy dla ojczyzny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski