MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Windą do gwiazd

Redakcja
W minionym roku w głównym gmachu Uniwersytetu Rzeszowskiego, w którym prócz biur rektorskich i dziekańskich mieszczą się rozliczne instytuty i katedry, zdjęto blokadę jedynej w nim windy.

Władysław A. Serczyk: ZNAD GRANICY

Dotychczas prawo przejazdu nią mieli wyłącznie szczęśliwi posiadacze kluczy do windowych zamków. Ograniczenie miało podobno wynikać z chęci uniemożliwienia ich złośliwego uszkadzania. W domyśle - przez studentów.

Przypominało to nieco sytuację na białoruskim uniwersytecie w Witebsku, gdzie w głównym gmachu liczącym chyba z sześć pięter, wyłączono z ruchu wszystkie pięć urządzeń dźwigowych, tłumacząc, że ze względów oszczędnościowych zrezygnowano z etatów dla windziarek. Na moje pytanie, po co windziarki, odpowiedziano ze zdziwieniem: "Jakże to? Winda bez windziarki?"

Bodźcem, który popchnął uczelnię rzeszowską ku normalności, stało się, jak można przypuszczać, jej otwarcie na możliwości otrzymania pomocy z Unii Europejskiej. Dopiero wtedy pomyślano o tej, już bardzo licznej grupie studentów, którym niepełnosprawność w znacznym stopniu utrudniała poruszanie się po wielkim kilkukondygnacyjnym gmachu. I, o dziwo! Wbrew poprzednim obawom, nikt z użytkowników, nie pomyślał o robieniu sobie i innym na złość. Winda jeździ, jak należy, nie sprawiając nikomu kłopotów. Jedynie jej mizerna szybkość bywa czasem przedmiotem kpin pasażerów. Jednak skoro ekspres intercity "Małopolska" jedzie do Warszawy aż pięć godzin (zazwyczaj znacznie dłużej), czego chcieć od jednej skromnej windy w równie skromnej polskiej uczelni położonej gdzieś na wschodzie, bardzo dalekim od stolicy państwa.

Nie ulega jednak wątpliwości, że nawet ten mały krok postawiony na drodze biegnącej we właściwym kierunku, bardzo ułatwił życie pragnącym korzystać z wiedzy, mimo swej niepełnej fizycznej sprawności.

Z wyżyn swojego - nazwijmy to delikatnie - dojrzałego wieku z radością i pewnym wzruszeniem patrzę na tych, dla których studia jeszcze niedawno jawiły się jako coś absolutnie nieosiągalnego. Dzisiaj wiem, że w większości dotrą do celu, ba! dzięki postępom medycyny żyć będą zapewne dłużej niż ja, któremu poza "normalnymi" chorobami podobno nic nie dolega.

Chwalebnie sprawdziło się raz jeszcze stare łacińskie porzekadło: Per aspera ad astra (Przez ciernie, przez przeciwności do gwiazd). Nawet windą. Wystarczyła szczypta dobrej woli i chwila zastanowienia. Czy to nie brzmi jak morał?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski