MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wioślarze walczą z własnymi klonami

śmiech
Z MARKIEM KOLBOWICZEM, liderem wioślarskiej czwórki podwójnej, złotych medalistów olimpijskich z Pekinu, rozmawia Przemysław Franczak.

Gdzie trzyma Pan złoty medal z Pekinu?

Mam taką szklaną gablotkę, w której wiszą medale mistrzostw świata, no i ten z igrzysk. Wszystko jest podświetlone. Ładnie to chyba wygląda.

A znajdzie się miejsce na jeszcze jeden?

Oj, tak. Nawet bardzo dużo miejsca. Na pewno byłoby mu tam wygodnie. (śmiech)

Przed igrzyskami każda gazeta, każdy portal, przygotowuje prognozę, kto jest pewniakiem do medalu, kto pretendentem, kto czarnym koniem. Którą kategorię wybiera Pan dla waszej osady?

Czarny koń.

Tylko?

Mam wrażenie, że dziennikarze trochę nas tak teraz postrzegają. Przeglądałem przed chwilą Onet i nie ma nas tam nawet w dwudziestce polskich kandydatów do medali. Ciekawe. Nie rusza mnie to specjalnie, bo prognozy wyścigów nie wygrywają. Dlatego co tam, możemy być czarnym koniem. Takim prawdziwym.

Skąd bierze się taka ostrożna ocena waszych szans w mediach? Przecież w ubiegłym roku na mistrzostwach świata w Bledzie płynęliście bez kontuzjowanego Adama Korola, a mimo to byliście tuż za podium. Teraz Dominatorzy będą w komplecie, więc...

Dobrze pan kombinuje. Czujemy się nieźle, stać nas na wiele. Naprawdę. Choć konkurencja jest potężna. Cztery, może nawet pięć osad jest fenomenalnych. Świetnie pływali na Pucharze Świata, tyle tylko, że tu trzeba trafić z formą na igrzyska. A z tym różnie bywa.

Oglądać się będzie zwłaszcza na Chorwatów, Niemców i Australijczyków?

Na pewno, do tego dodałbym Rosję i Estonię. Cztery lata od Pekinu szybko zleciały, ale konkurencja nam poważnie urosła.

To wy pływacie wolniej czy inni coraz szybciej?

Odpowiedź B. I łatwo to wytłumaczyć. Oni po prostu pływają identycznie jak my w naszych najlepszych latach. Ten sam rytm, to samo przejście przez wodę, tak samo pracują tułowiem. Są jak nasze klony, tylko młodsze. (śmiech) Skopiowali nas, a na dodatek nie robią błędów. A u nas nie jest idealnie i to mnie głównie stresuje. O przygotowanie fizyczne i motoryczne jestem spokojny.

Za wami przemawia doświadczenie. Będziecie najstarszą osadą na igrzyskach.

Niby tak, ale nie jestem pewien, czy to będzie mieć decydujące znaczenie. Młodość też ma atuty.

Pan ma 41 lat. Chce się Panu jeszcze?

Hm, taaa... Ale są rzeczy, które czasem mnie dobijają. W trakcie naszej rozmowy oglądam zdjęcia z treningu. I niektóre są takie, że myślę sobie: o, lepiej się nie da, ideał. Ale idę dwa zdjęcia dalej i widzę jakiś kwiatek, błąd. I trafia mnie szlag. Ale dobra, już nie będę narzekać. Myślę, że w Londynie będzie dobrze.

To będzie wasz ostatni wspólny start?

Po Londynie powiem, co będzie po Londynie. (śmiech)

Adam Korol zdradził już, że igrzyska to wasze pożegnanie.

E tam, on niech się nie wymądrza. Już dostał szlaban na takie wypowiedzi. (śmiech) Tak naprawdę to nic nie jest jeszcze postanowione.

Na torze w Eton, gdzie toczyć się będzie walka o olimpijskie medale, zdobyliście mistrzostwo świata w 2006 roku.
Nie tylko. To w Eton w ogóle po raz pierwszy wystartowaliśmy w takim składzie w poważnych zawodach. Adam, Michał, Konrad i ja. W Pucharze Świata, w 2005 roku. Stało się tak wbrew kierownictwu związku, a decyzja trenera Aleksandra Wojciechowskiego o złożeniu w taki sposób osady była bardzo krytykowana. Ale trener pokazał cojones, postawił na nas i bardzo mądrze zrobił. Mało kto o tym teraz pamięta. A my zrobiliśmy świetny wynik już w pierwszym starcie, po dwóch tygodniach wspólnego pływania! To był dla wszystkich szok, bo jak oni śmieli z tymi dwoma uczniakami w łodzi, Jelińskim i Wasielewskim, odnieść sukces. Potem musieliśmy zdobyć jeszcze dwa mistrzostwa świata, żeby uznano nas za wartościową osadę. Tak to wyglądało. A wracając do tematu: pierwszy start w Eton, mistrzostwo świata w Eton, więc byłoby pięknie, naprawdę pięknie, domknąć na tym torze te nasze już osiem lat wspólnego pływania złotem olimpijskim.

Fakt, że macie już takie medale z Pekinu, sprawia, że w Londynie presja będzie mniejsza?

Na pewno mamy komfort psychiczny. Walczyć będziemy jak Elza z afrykańskiego buszu, ale nie grozi nam paraliż. Wiemy, że jesteśmy mocni, wiemy, że jesteśmy mistrzami olimpijskimi, i wy, panowie, którzy będziecie z nami startować, możecie pocałować nas w nos. Tamtego sukcesu już nikt nam nie odbierze. My jednak chcemy jeszcze coś więcej. Ktoś powie: jesteś spełniony, wszystko osiągnąłeś. Odpowiadam: nieprawda, bo nie mam dwóch medali olimpijskich. Zależy mi na tym, cholera, ciężko na to pracowałem. Poza tym mam za sobą dobry okres. Rodzina jest zdrowa, obroniłem doktorat na uczelni, wszystko układa się po mojej myśli. Wierzę, że w Londynie też tak może być. Poza tym ja mam dwie córki, Adam ma syna i córkę, więc po tym jednym medalu na dziecko by się przydało. (śmiech)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski