Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła na podobieństwo „Avisu”…

Ryszard Niemiec
Preteksty. Sportowe życie w Małopolsce upływa pod znakiem rosnącego deficytu środków finansowych! Niech nikogo nie zmylą dwie duże bańki zielonych, zainkasowane w Singapurze przez naszą najlepszą tenisistkę, gdyż jest to wyjątek od reguły i pochodzi z budżetu azjatyckiego tygrysa gospodarczego…

Po stronie rubryki „winien” gromadzi się tyle zapisów, że pora ogłosić stan wysokiego zagrożenia. Mnie osobiście zaszokowała wiadomość o tym, że trener Franciszek Smuda wyprocesował od Wisły 1,1 mln zł tytułem zaległych wypłat. Wprawdzie w praktyce liczenia wielkich kwot, moje dziennikarskie doświadczenie okazuje się mało przydatne, ale jako zwolniony niegdyś z maturalnego egzaminu z przedmiotu matematyka, podstawy dzielenia opanowałem i mam prawo do zdumienia.

Słyszę bowiem, że trenerowi nie płacą bodaj od kwietnia, czyli od 7 miesięcy, co, jakkolwiek by liczyć, daje wyobrażenie o poziomie jego wynagrodzenia miesięcznego, a tym samym wysokości kontraktu… Wiem, kto podpisał Smudzie lukratywną umowę, ale nie tylko on jest winien sprowadzenia klubu do niewypłacalności. Od trenera, tuczącego się na PZPN- owskim chlebie posmarowanym przez bite trzy lata bez efektu odwzajemnienia, powracającego z bandosu w niemieckiej II Bundeslidze, oczekiwałem większego umiarkowania w żądaniach płacowych.

Po głowie mi chodzi sytuacja opisana przez Roberta Townsenda w cytowanej z lubością w „Pretekstach”, słynnej onegdaj książce „Jak zdobyć szklaną górę organizacji, czyli co robić, aby nie tłamsić ludzi i nie hamować rozwoju”. Przyjmujący Townsenda do pracy szef firmy „Avis” oznajmił mu, że będzie zarabiał 50 tys. dolców rocznie. Nie będę - odpowiedział zatrudniany, nalegając na 36 kawałków, bo to najwyższa pensja, jaką może płacić firma, która nigdy nie zarobiła grosza dla swoich udziałowców.

W rzeczy samej, podobieństwo Wisły do „Avisu” - międzynarodowej korporacji zajmującej się wynajmem samochodów, jest uderzające! I nie chodzi tu o fonetykę przecież. W ciągu lat, jakie upłynęły od przejęcia Wisły przez Bogusława Cupiała, trudno mówić o tym, że zarobił na niej jakieś pieniądze. Wręcz odwrotnie: banki każą mu się jej pozbyć do końca roku, bo będzie generować dalsze straty. Smuda przychodził do Wisły z zamiarem wywalczenia miejsca w europejskich pucharach, a tym samym doprowadzenia klubu do złapania oddechu finansowego.

Nic z tego nie wyszło, dlatego komentując post factum moment zatrudniania go, pozwalam sobie na porównanie go z autorem cytowanej książki, zwłaszcza że mieliśmy do czynienia zarówno z „tłamszeniem ludzi” (los mistrzowskiej drużyny juniorów!) i „hamowaniem rozwoju” (patrz: miejsce w tabeli ekstraklasy). Pokazałby klasę i zademonstrował afekt do krakowskiego klubu, do którego wracał nie raz, nie dwa, gdyby powiedział w trakcie ustalania pensji, że ma zamiar pracować za mniejsze pieniądze, aniżeli te, które dziś z odsetkami pragnie odzyskać. Ponieważ na biednego nie trafiło, a pracodawcę, który Smudzie dał kiedyś nieźle zarobić, trzymają za gardło inni wierzyciele, trener nie musiał dokładać rąk do uścisku…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski