Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiślacy pokazali Legii, że walczy się do końca

Bartosz Karcz
Piłka nożna. Zespół musi sobie radzić bez Arkadiusza Głowackiego

Okoliczności, w jakich Wisła wywalczyła w niedzielę jeden punkt w Warszawie, sprawiły że zawodnicy „Białej Gwiazdy” traktowali ten remis 2:2 jak zwycięstwo. Podkreślali również, że to może być wręcz przełomowy moment dla tego zespołu.

To, co stało się w niedzielę na Łazienkowskiej, doda nam mnóstwo siły _– mówi Łukasz Burliga. – _Udowodniliśmy wszystkim, ale też również sobie, że nawet z beznadziejnej pozoru z sytuacji można wyjść obronną ręką. Taki mecz jak na Legii może nas ponieść do zwycięstw w __kolejnych spotkaniach.

Wiślacy nie kryli radości po ostatnim gwizdku sędziego. Podkreślali, że drużyna pokazała charakter. Niektórzy z nich zwracali jednak również uwagę na pierwszą, znacznie gorszą w wykonaniu „Białej Gwiazdy” połowę.

– Początek był bardzo słaby w __naszym wykonaniu – mówi Łukasz Garguła. – Byliśmy rozkojarzeni i zawodnicy Legii zbyt łatwo dochodzili do sytuacji. To, co wydarzyło się w tym czasie na boisku, było dla nas dobrą szkołą na __przyszłość.

Piłkarze Wisły podkreślają również, że w przerwie nie było w ich szatni awantury. Trener Franciszek Smuda spokojnie tłumaczył im, jak mają zagrać po zmianie stron.

– Zagraliśmy lepiej w __obronie, wyprowadzaliśmy groźne kontry – tłumaczy Garguła, który poczynania kolegów oglądał już z ławki rezerwowych, bo zastąpił go Wilde Donald Guerrier. – Pokazaliśmy też charakter i udowodniliśmy, że Wisła zawsze gra do końca. Przed meczem z Zawiszą i kolejnymi spotkaniami trzeba jednak przeanalizować przede wszystkim pierwszą połowę i wyciągnąć wnioski z __błędów.

– Kluczowym momentem była pierwsza bramka dla nas, bo ona dodała nam mnóstwo wiary w to, że jesteśmy w stanie przynajmniej zremisować z __Legią – dodaje Burliga. – A później było fantastyczne uderzenie Semira i ostatecznie wywalczyliśmy jeden punkt. Trzeba się z niego cieszyć, bo wyszliśmy obronną ręką z tragicznej sytuacji. Przy odrobinie szczęścia mogliśmy nawet wygrać, bo przecież w ostatniej akcji meczu Paweł Brożek wychodził na czystą pozycję, a jeśli w tej sytuacji w ogóle był spalony, to minimalny.

„Bury” opowiada również, jak razem z kolegami z obrony musieli szybko zareagować na czerwoną kartkę dla Arkadiusza Głowackiego, którą kapitan Wisły otrzymał już w 27 min spotkania. Jego miejsce na środku obrony zajął Michał Nalepa, który do tego momentu grał jako defensywny pomocnik.

– Mieliśmy pewne założenia taktyczne i nie ma co kryć, że do końca pierwszej połowy było trochę nerwowo, bo sami musieliśmy się poustawiać na __boisku – mówi Burliga. – W przerwie dostaliśmy wskazówki od trenera i w drugiej części funkcjonowało to tak jak należy.

Teraz Wisła będzie musiała sobie radzić bez swojego kapitana w minimum dwóch meczach.

Oczywiście ogromna szkoda, że Arek nie będzie mógł zagrać, bo wiadomo, ile dla nas znaczy – mówi Garguła. – Taka jest jednak piłka, takie faule i kartki są wpisane w tę dyscyplinę. Musimy sobie poradzić bez niego w najbliższych meczach, wygrać je, a później Arek wróci i już wszyscy razem będziemy walczyć o kolejne zwycięstwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski