Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Włosi walczyli jak gladiatorzy i w półfinale zagrają z Niemcami

BK
ĆWIERĆFINAŁ. W najciekawszym starciu o miejsce w czwórce podopieczni Cesare Prandellego wyeliminowali Anglików, choć dopiero po rzutach karnych. W Kijowie zabrakło goli, ale nie emocji. Ten mecz kibice zapamiętają na długo.

ANGLIA – WŁOCHY 0:0, W RZUTACH KARNYCH 2:4

 

Karne: Balotelli – 0:1, Gerrard – 1:1, Montolivo – 1:1 (obok), Rooney – 2:1, Pirlo – 2:2, Young – 2:2 (poprzeczka), Nocerino – 2:3, Cole – 2:3 (obroniony), Diamanti – 2:4.

Sędziował: Pedro Proenca (Portugalia).

Żółte kartki: Barzagli, Maggio.

Widzów: 64 340.

Anglia: Hart – Johnson, Terry, Lescott, Cole – Milner (60 Walcott), Gerrard, Parker (90+4 Henderson), Young – Rooney – Welbeck (60 Caroll).

Włochy: Buffon – Abate (90 Maggio), Barzagli, Bonucci, Balzaretti – Pirlo – Marchisio, Montolivo, De Rossi 80 Nocerino) – Balotelli, Cassano (79 Diamanti).

To miał być najbardziej emocjonujący ćwierćfinał tych mistrzostw. I taki też był. W dodatku pozbawiony kunktatorstwa – już w pierwszych pięciu minutach po jednej stronie boiska zatrzeszczał słupek angielskiej bramki przetestowany przez Daniele di Rossiego, a po drugiej Gianluigi Buffon w niesamowity sposób obronił strzał Glena Johnsona. W ten sposób wszystko stało się jasne: zamiast spodziewanej wojny pozycyjnej czekały nas ataki i kontrataki prowadzone przez zespoły, które miały do wyrównania sporo porachunków. Paradoksalnie to z takiej właśnie wymiany ciosów narodził się pierwszy na tych mistrzostwach bezbramkowy remis, a wynik meczu rozstrzygnął się dopiero w rzutach karnych – na korzyść Włochów!

Szkoleniowcy obu drużyn już kilka dni wcześniej byli zgodni co do tego, że aby wygrać trzeba będzie prawdopodobnie pokonać dystans dłuższy niż 90 minut plus czas doliczony przez arbitra. – Ale nie pytajcie mnie już więcej o te karne – apelował Roy Hodgson przed konferencją prasową.

Po pierwszej połowie, choć emocjonującej, co najmniej dogrywka, wisiała już jednak w powietrzu. Grający na dużej adrenalinie i balansujący na granicy pomyłki defensorzy toczyli twarde boje z Mario Balotellim i Wayne’m Roo­ney’em. Lepiej spisywał się ten pierwszy, który błyszczał już wychodząc z autokaru za sprawą olbrzymiego złotego zegarka i ekscentrycznego czarno–białego irokeza biegnącego przez środek świeżo wygolonej głowy. Na boisku był za to zdecydowanie bardziej niebezpieczny niż napastnicy Anglików. Na przerwę oba zespoły schodziły jednak bez strat, a do szatni pierwszy zbiegł Hodgson, sprawiający wrażenie, że chce jak najszybciej przekazać swojej ekipie kluczowe spostrzeżenia.

Co selekcjoner powiedział w szatni, pozostanie jego tajemnicą, ale na bohatera Anglików po zmianie stron wyrastał Hart, broniący w stylu Jana Tomaszewskiego na Wembley: skutecznie, ale w sposób niemal szalony i ze sporą domieszką szczęścia.

A ponieważ w dogrywce grali już właściwie tylko Włosi (strzelili nawet gola, ale Antonio Nocerino był na spalonym), miał świetną rozgrzewkę przed ewentualnymi karnymi, które w ostatnich latach bywały dla Wyspiarzy na wielkich imprezach prawdziwym koszmarem. Hart jednak także nie przełamał klątwy, a decydujący cios zadał Alessandro Diamanti. Ostateczne rozstrzygnięcie wybuchem radości przyjęli też Ukraińcy, stanowiący większość na trybunach Stadionu Olimpijskiego. Gospodarze żywiołowo wspierali Włochów, zapewne ze względu na pamięć o spotkaniu gospodarzy z Anglią i nieuznanej przez węgierskiego arbitra bramce. Dzięki temu doping zagłuszał orkiestrę, która jak zwykle zagrzewała do boju drużynę z Wysp.

Podobnie było w kijowskiej Strefie Kibica. Urząd miasta już rano poinformował, że w stolicy Ukrainy pojawiło się 2200 Włochów oraz blisko 9 tys. Anglików. Proporcje znalazły odzwierciedlenie w rozbudowanej Strefie Kibica. Największe zainteresowanie budziła grupa fanów przebrana za Templariuszy. Ich też było znacznie więcej niż rzymskich legionistów. Jedni i drudzy zgodnie za to pełnili role turystycznych atrakcji i cierpliwie pozowali do zdjęć z kijowiankami. Na zrelaksowanych wyglądali też milicjanci. Może dlatego, że noc z soboty na niedzielę minęła spokojnie, bez poważniejszych interwencji. Przelewu krwi nie udało się jednak uniknąć – na naszych oczach angielski fan upadając uderzył głową w betonowy słup, ale nawet opatrywanie przyjmował z tym samym błogim uśmiechem, z jakim upadał. I nie wyglądało to jedynie na uboczny skutek nokautu.

W zmierzającym na stadion tłumie pojawiło się całkiem sporo Polaków, którzy nieśli imponujących rozmiarów flagi z nazwami swoich miast, ale generalnie wielu naszych rodaków przyjechało po to, by sprzedać posiadane przez siebie bilety. Nie brakowało też ofert bardziej pomysłowych, np. "Trzy bilety na mecz Anglia – Włochy zamienię na dwa na półfinał w Warszawie”.

Chętnych jednak widać nie było. W przeciwieństwie do aktywistek Femenu, które przed meczem wdarły się na budynki przy furtach wejściowych, skąd zostały ściągnięte przez milicjantów i wsadzone do furgonetek.

A potem już Włosi z mis­trzostw "wywieźli” Anglików.

RAFAŁ MUSIOŁ, Kijów

Gracz meczu

Gianluigi Buffon (Włochy)

Jeśli mecz kończy się bezbramkowym remisem po 120 minutach gry, a o wygranej decydują rzuty karne, to bohaterem spotkania musi zostać ten z bramkarzy, który lepiej wytrzyma próbę nerwów. Wczoraj późnym wieczorem był nim Gianluigi Buffon. Włoski bramkarz już w trakcie gry wykazał się kunsztem. W szóstej minucie spotkania w fantastycznym stylu obronił strzał Glena Johnsona. Później również spisywał się bez zarzutu. Aż nadeszły rzuty karne, które nie zaczęły się dla Włochów najlepiej. Koniec jednak należał już do nich, a decydujący moment nastąpił gdy piłkę na jedenastym metrze ustawił Ashley Cole. Po chwili Buffon wyczuł intencje strzelca i nawet nie odbił, a po prostu złapał piłkę. Kilkadziesiąt sekund później trafił Alessandro Diamanti i Włosi znaleźli się w półfinale. (BK)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski