WŁOCHY. Italia odetchnęła. Italia się cieszy. Miał być biszkopcik i jest. Ale z miodem polanym na włoskie serca. W kadrze Prandellego od razu zrobiło się słodko.
Co to oznacza z pragmatycznego punktu widzenia? Włosi zostaną w Krakowie przynajmniej do poniedziałku, bo w niedzielę czeka ich kolejne wielkie wyzwanie - walka o półfinał.
Trener Cesare Prandelli jeszcze o tym nie myśli; jeszcze chce nacieszyć się pierwszą wiktorią azzurrich w dużej imprezie od czasu zwycięstwa nad Francuzami w 2008 roku w Zurychu; jeszcze znajduje czas na krótką zabawę z synem swojej partnerki, obecnej podczas treningu na stadionie Cracovii.
Na wczorajszej konferencji w Rotundzie, przemianowanej na czas Euro we włoską bazę prasową, tryskał humorem i co rusz żartował z dziennikarzami. Widać, że ciśnienie wyraźnie opadło, choć pewnie na krótko.
Bo Mario Balotelli nie daje o sobie zapomnieć. Niezwykle utalentowany chłopak wszedł tym razem z ławki rezerwowych, strzelił Irlandii jednego z najładniejszych goli w tych mistrzostwach, a zaraz potem... No właśnie, już pewnie nie dowiemy się, co chciał powiedzieć, bo Bunucci natychmiast podbiegł i zamknął mu usta. Dosłownie. - Mario działa instynktownie. Zaczął mówić coś po angielsku, ale go nie rozumiałem - tak dyplomatycznie tłumaczy tę sytuację obrońca Juventusu. Dziennikarze od razu zaczęli jednak doszukiwać się mniej parlamentarnych słów, skierowanych najpewniej do krytykujących jego grę komentatorów, a być może do irlandzkiej publiczności, choć tak przyjaźnie nastawionych kibiców jeszcze w Poznaniu nie było.
Cały Mario. Zawsze musi być w centrum uwagi. Prandelli ma teraz przez Balotellego niezły orzech do zgryzienia. Posadzić znowu na ławce, przychylając się do nieoficjalnych opinii najbardziej doświadczonych graczy, którzy bardziej widzieliby w składzie Di Natale? Czy dać kolejną szansę młokosowi z niezastąpionym Cassano? Tak czy inaczej przyjemny ból głowy. Mniej miło jest z obsadą obrony, bo Chiellini nie jest w pełni sił.
Zwycięstwo nad Irlandią oglądało we Włoszech 20 milionów widzów przed telewizorami. Dużo. Choć związany z tym wniosek jest mniej optymistyczny. Również dla Krakowa. Kibice wolą zostać w Italii niż podróżować za drużyną. W poniedziałek na stadionie w Poznaniu znów były wolne miejsca i jest więcej niż prawdopodobne, że w kolejnym meczu, tym razem w Kijowie, to się nie zmieni. - Ceny na Ukrainie są szalone. Jedna noc kosztuje już prawie 1000 euro od osoby. Pięć razy drożej niż w Krakowie. Kto tam pojedzie? - zastanawia się Sebastiano Vernazza, dziennikarz "La Gazzetty dello Sport".
Włosi będą więc musieli znowu radzić sobie bez oszalałego dopingu. Już się do tego przyzwyczaili, ale Prandelli od wczoraj nie boi się głosić, że "to jego drużyna; z sercem i z charakterem". Mówiąc najprościej, przed dwoma tygodniami - gdy drużyna przybywała do Krakowa - nikt by o tym nie pomyślał. A dzisiaj we włoskiej kadrze znowu panuje dolce vita. Przynajmniej do niedzieli.
Remigiusz Półtorak
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?