MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wniosek o amnestię

Redakcja
Chcę napisać, że "relegowanie Patryka Małeckiego ze składu pierwszej drużyny Wisły to przejaw ekstremalnego ostracyzmu i rygoryzmu pedagogicznego"...

Ryszard Niemiec: PRETEKSTY

Nie napiszę, albowiem kapelan Cracovii ksiądz Henryk Surma zauważył niedawno, że niniejszą rubrykę trzeba czytać ze słownikiem wyrazów obcych na podorędziu. Nakazuje unikanie makaronizmów w imię większej docieralności treści felietonu do młodzieży, której języka Horacego i Wergiliusza oszczędzono, a o słowniku obco brzmiących wyrazów nie słyszała...

Przywołuję postać kapelana jako osoby zaprawionej z urzędu do rozgrzeszenia winowajców i wyrażam pewność, że Małeckiemu by wybaczył ("idź i nie grzesz więcej!"). Chociaż postulowany niniejszym powrót marnotrawnego syna do pierwszej drużyny "Białej Gwiazdy" to kiepska perspektywa dla "pasiaków" w kontekście meczu derbowego, kapelan stawia miłosierną wyrozumiałość nad surowością i nieuchronnością kary.

Przyłączam się do tego typu refleksji, gdyż uważam karę dla "Małego" za srogą, a ponadto mogącą się odbić negatywnie na sportowym wyniku Wisły. Pierwsze oznaki nieobecności hardego gracza już się pokazały, a największa z nich to bezpłciowość ofensywna wiślaków w Liege. Niewspółmierność kary do popełnionych czynów rzuca się w oczy i nie uwzględnia powodów, dla których piłkarz nieustannie fika.

Małecki miał piętnaście lat, kiedy na turnieju we Włoszech zagięli na niego parol menedżerowie klubów Serie A, a ten z Lazio oszalał na jego punkcie... Już wtedy pojął skalę danej mu iskry bożej i w miarę rozwoju talentu zaczął dostrzegać swą rosnącą rolę w klubowej hierarchii. Aż doszło do sytuacji niesłychanie stresującej, bo nowo zatrudniani w Wiśle piłkarze zagraniczni, bynajmniej nie liderzy, ciągnący grę, zaczęli mocno odstawać od poziomu jego miesięcznego uposażenia. Życzliwi menedżerowie nie byliby sobą, gdyby nie spróbowali wykorzystać tej anomalii dla swoich komercyjnych celów. Stanął więc Małecki w rozkroku, bijąc się z myślami: podpisać czy nie podpisać kontraktowego cyrografu z klubem, któremu deklarował dozgonną wierność.

Każdy przyzna, że taki stan ducha nie sprzyja wielkiej formie fizycznej w meczu o stawce większej niż życie... No i został Patryk zdjęty z placu gry grubo przed końcowym gwizdkiem, co przelało czarę goryczy w jego wnętrzu. To, co potem uczynił, nie było jednak aż tak karygodne, podobnie jak wysyłanie na drugą stronę Błoń kibiców-pikników i odmówienie kiedyś wyjścia na boisko w samej końcówce meczu... Tego typu przewinień historia naszego futbolu zna bez liku. Wystarczy wspomnieć jak to dzisiejsi posłowie RP Jan Tomaszewski i Roman Kosecki schodzili ongiś z boiska... Ten pierwszy po prostu porzucił bramkę w czasie, gdy gra się toczyła, a trener nie miał zamiaru sadzać go na ławce. Ten drugi, ukarany przez sędziego w meczu reprezentacji, nie tylko nie podał ręki trenerowi, ale koszulką z orzełkiem rzucił o ziemię. Obu panom, z tego tytułu, głos z głowy nie spadł. Wnoszę o rewizję wyroku!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski