Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Seweryn

Redakcja
Fot. Janusz Smoliński
Fot. Janusz Smoliński
W Tarnowie dość długo był zapomniany. Także dlatego, że w 1976 roku wyjechał na stałe do Chicago. W ciągu dziesięcioleci wielu jego znajomych rozpierzchło się po świecie albo już nie żyje. W wydanej niedawno przez miejski samorząd "Encyklopedii Tarnowa" hasła "Seweryn Wojciech" nie ma. Jednak nikt nie wątpi, że w zapowiadanym, drugim - poprawionym - wydaniu to hasło przybędzie. Już po jego śmierci...

Fot. Janusz Smoliński

Cały z pamięci o Katyniu

Po prawdzie bardziej związany był z Żabnem, 4-tysięcznym miasteczkiem w pow. tarnowskim, w którym mieszkał i z którego dojeżdżał do Liceum Sztuk Plastycznych w Tarnowie.

- Maturę u nas zdał w 1960 roku - mówi Agnieszka Owsiak, zastępczyni dyrektora Zespołu Szkół Plastycznych w Tarnowie. - Dotychczas uczniowie niewiele o nim wiedzieli, przed laty wyjechał na stałe do USA, a nikt z pracujących obecnie nauczycieli nie miał z nim kontaktu. Teraz postaramy się przybliżyć młodzieży tę postać, planujemy poświęcić jej trochę miejsca także na naszej stronie internetowej.

- W każdym pokoleniu w rodzinie Sewerynów objawiał się jakiś duży talent, często artystyczny - przekonuje Adam Tomczyk, woźny z żabieńskiego gimnazjum, miłośnik lokalnych dziejów. - Ojciec Wojciecha, Mieczysław, miał spore zdolności artystyczne, był na przykład autorem wielu świetnych karykatur, inny krewniak, Tadeusz Seweryn, był znakomitym etnografem, przedwojennym dyrektorem muzeum etnograficznego w Krakowie, Andrzej Seweryn jest znanym w Polsce i we Francji aktorem. Wojciech był kuzynem ojca Andrzeja, Zdzisława.

- Jako młody człowiek kiedyś mieszkałem w Konarach, w pewnej odległości od centrum Żabna, ale słuchy o Wojciechu Sewerynie, który pochodził z naszego miasteczka, co pewien czas do mnie docierały - mówi Stanisław Kusior, burmistrz Żabna.

Na zapomnianego przez wielu w Polsce Wojciecha spadły w tym roku liczne splendory. Prezydent Tarnowa, Ryszard Ścigała, w marcu tego roku wręczył mu nagrodę "Anioł ciepła", a w rodzinne Żabno zaprosiło go do posadzenia katyńskiego Dębu Pamięci w dniu 9 kwietnia. Oczywiście, nie zawiódł.

W niejednym miejscu przypomniano sobie o nim z okazji 70. rocznicy zbrodni pod Smoleńskiem. Wojciech, który studiował w krakowskiej ASP, jest autorem pomnika Ofiar Katynia w Chicago, odsłoniętego w 2007 r. między innymi w towarzystwie Lecha Kaczyńskiego, prezydenta RP.

- Znałem go z kilku długich rozmów telefonicznych. Osobiście poznałem kilka dni temu, gdy przyjechał na uroczystości do Żabna - dodaje Adam Tomczyk. - Z rozmów, które z nim przeprowadziłem, miałem wrażenie, że cały jest zbudowany z pamięci o Katyniu. Był owładnięty tą pamięcią.

Woźny Tomczyk, którego wiele lat temu zainteresowała lokalna historia, prowadził liczne rozmowy ze starszymi mieszkańcami, nagrywał je na magnetofon, szperał w dokumentach, gromadził literaturę. I tym sposobem natknął się na tragiczną historię Mieczysława Seweryna, ojca Wojciecha.

- Mieczysław, do wybuchu II wojny światowej nauczyciel w Żabnie, był podporucznikiem piechoty rezerwy, który wiosną 1940 r. jako jeniec wojenny sowieckiego obozu w Kozielsku został zamordowany przez NKWD w Katyniu - informuje pan Adam.

Ojciec Wojciecha alarmową kartę mobilizacyjną otrzymał 30 sierpnia 1939 r. Miał przydział do 6. Dywizji Piechoty gen. bryg. Bernarda Monda. Z zapasową kadrą oficerską 16. pułku został przerzucony na polsko-niemieckie pogranicze w okolice Pszczyny. Walczył potem na linii Sanu, a w drodze odwrotowej pojawił się wraz z wojskiem w rodzinnym Żabnie, Dąbrowie Tarnowskiej, Radomyślu Wielkim i Mielcu, by skierować się na wschód, w rejon Puszczy Solskiej i Tomaszowa Lubelskiego. 20 września znalazł się w niewoli sowieckiej i został osadzony przez NKWD w Kozielsku. Z obozu wysyłał listy do rodziny w Żabnie. Do Katynia wywieziono go między 16 i 19 kwietnia 1940 r. Tam został zamordowany.
- Wojciech urodził się tuż przed rozpoczęciem wojny, jego ojciec widział go tylko przez dzień. Potem Mieczysław wyruszył do boju - mówi Adam Tomczyk. - Wojciech chciał ciągle pamiętać o ojcu, chciał jak najwięcej o nim wiedzieć. To stąd brało się jego zainteresowanie Katyniem i wieloletnie pragnienie stworzenia pomnika ofiar zbrodni w 1940 roku. Żył w przekonaniu, że jest to dług wobec ojca, którego nigdy nie mógł poznać. Znał go tylko ze zdjęć.

Prasa polonijna w USA obszernie relacjonowała odsłonięcie pomnika na cmentarzu św. Wojciecha w Chicago. Jego autor temu przedsięwzięciu poświęcił siedem lat.

- Ilekroć się widywaliśmy, Wojciech dużo opowiadał o swoim ojcu, o tym, co przeżywał, gdy dowiadywał się nowych faktów - mówił aktor Andrzej Seweryn w "Panoramie" w Dwójce, 11 kwietnia 2010 r. - Czuł się w obowiązku zrealizować plan postawienia pomnika. Sam wykonał jego projekt, sam wykonał części monumentu. Było mu bardzo ciężko.

Jeśli mówi się teraz, że nad Katyniem historia zatoczyła krąg, to z pewnością zatoczyła go szczególnie w stosunku do takich ludzi jak Wojciech Seweryn.

- Po uroczystym posadzeniu dębu na posesji naszego gimnazjum nie mieliśmy okazji dłużej porozmawiać. Rozminęliśmy się - relacjonuje burmistrz Kusior. - Uroczystość odbyła się w przeddzień jego planowanego wyjazdu do Katynia. Nie było dużo czasu. Miałem nadzieję, że wkrótce spotkamy się przy innej okazji.

Wojciech Seweryn jako przedstawiciel Rodzin Katyńskich został zaproszony do prezydenckiego TU-154M i rankiem 10 kwietnia udał się wraz z delegacją najpierw do portu lotniczego w Smoleńsku. Od Smoleńska na groby pomordowanych polskich oficerów jest już bardzo blisko.

- Nie wiem, czy do tej pory Wojciech był już w Katyniu, ale wyobrażam sobie, co czuł, gdy wraz z prezydentem Rzeczypospolitej i innymi osobami znalazł się na pokładzie samolotu, by odbyć tę niezwykłą podróż - opowiadał w "Panoramie" Andrzej Seweryn.

W katastrofie w pobliżu lotniska w Smoleńsku zginęli wszyscy. Historia zatoczyła krąg.

- Może zabrzmi to bardzo patetycznie, ale poprzez swoją śmierć Wojciech Seweryn wrócił do swego ojca - stwierdził aktor.

W kwietniu, przed podróżą do Katynia, z Chicago do Żabna przyjechał razem z żoną. Słychać, że również ona planowała wyjazd do Rosji, lecz nie czuła się na siłach. W Żabnie mieszka jedna z ich córek.

Wiadomość o śmierci Wojciecha Seweryna obiegła środowiska polonijne. Na wielu portalach internetowych prasy polonijnej, wychodzącej w Chicago i Nowym Jorku znalazły się informacje o nim. W dużej części dotyczyły jego ojca i pomnika, który trzy lata temu wystawił Wojciech. Wiadomości przeniknęły także prasę amerykańską, a Andrew L. Wang i Angie Leventis poświęcili Sewerynowi długi tekst w wysokonakładowym dzienniku "Chicago Tribune".

W artykule wypowiada się wnuczka Seweryna, Natalia Wójtowicz: - Dziadek kilka miesięcy temu otrzymał osobiste zaproszenie od prezydenta Kaczyńskiego do odbycia podróży do Katynia. Widziałam jego twarz, kiedy otrzymał telefon w tej sprawie. Był radosny jak dziecko, które znalazło się w sklepie z cukierkami.
Anna Wójtowicz, córka Wojciecha: - To był dla niego zaszczyt. Był szczęśliwy, że będzie mógł podróżować z panem prezydentem.

W tekście rozmówcy dziennikarzy określają Wojciecha Seweryna jako zdolnego artystę i wpływowego przedstawiciela polskiej społeczności w Chicago. Jako patriotę.

Tadeusz Czajkowski, przewodniczący sojuszu klubów polonijnych w USA, mówi amerykańskim dziennikarzom, że Seweryna poznał na początku lat 90. Już wtedy Wojciech wspominał o pomyśle zbudowania pomnika upamiętniającego zbrodnię katyńską. Czajkowski twierdzi, iż napisał list polecający do polskiego prezydenta, rekomendując Seweryna jako przedstawiciela sojuszu klubów w czasie tegorocznych obchodów rocznicy mordu w Katyniu.

"Wojciech Seweryn był bardzo stanowczy w tym, co robił i w tym, w co wierzył. Był oddany swojej sprawie, uparty, zjawiał się wszędzie. Jeśli ktoś powiedział mu »nie« dzisiaj, przychodził jutro" - mówi w artykule Tadeusz Czajkowski.

W Żabnie coraz częściej słyszało się, że żona pana Wojciecha namawiała go do powrotu w rodzinne strony.

- Owszem, miałem takie informacje - przyznaje burmistrz miasteczka. - Podobno przed podjęciem ostatecznej decyzji powstrzymywał ich fakt, że w okresie dekoniunktury na rynku nieruchomości nie chcieli sprzedawać w Ameryce swojego ładnego domu. Nie chcieli w łatwy sposób tracić część swego życiowego dorobku. Ale to są nieoficjalne informacje.

W Centrum Kultury w Żabnie przygotowano także wystawę katyńską, której głównym bohaterem był Mieczysław Seweryn. Na pomysł wpadł Adam Tomczyk, który mógł zaproponować ponad 300 zebranych przez siebie zdjęć archiwalnych. Zresztą sławny dzisiaj woźny szkolny napisał niedawno pracę o ojcu Wojciecha, którą wysłał na konkurs "Katyń - pamiętamy".

- Pan Wojciech był szczęśliwy, gdy to wszystko obejrzał. Przywiózł jeszcze wiele dokumentów odnoszących się do jego ojca i rodziny - dopowiada Adam Tomczyk. - To był ciepły człowiek, umiał wyrazić swoją wdzięczność za naszą pamięć o Mieczysławie Sewerynie. Wszystkim dziękował, mówił, że jest mile zaskoczony. Dużo mówił, dużo opowiadał, ale zawsze z sensem. Obiecałem, że przekażę mu płytkę z nagraniem uroczystości w Żabnie. Płytka jest, ale jego już nie ma... Wręczę ją teraz jego rodzinie.

Adam Tomczyk był jedną z ostatnich osób, która rozmawiała przez telefon z Wojciechem Sewerynem przed jego śmiercią.

- Telefonował do mnie w piątkowy wieczór, 9 kwietnia, z hotelu "Belweder" w Warszawie. Nocował tam wraz z innymi rodzinami katyńskimi, które przybyły do stolicy, by nazajutrz polecieć z Okęcia samolotem. Mam jeszcze w swoim aparacie jego numer telefonu, z którego dzwonił. Podałem mu adres strony internetowej, na której zamieszczono zdjęcia z wystawy. Pan Wojciech był w dobrym nastroju, wyczuwało się radość z tego, co go spotkało w kraju i co powinno spotkać następnego dnia...

Wiesław Ziobro

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski