Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna czy pozorny spokój?

Ryszard Terlecki
Wszystko jest polityką. Czy Rosja szykuje się do wojny, czy tylko – jak to było w sowieckim zwyczaju – usiłuje zastraszyć potencjalnych przeciwników? To pytanie u progu Nowego Roku stawiają sobie politycy i eksperci na całym świecie.

Ale nie dlatego, że mogliby obawiać się o wynik takiej wojny. Rosja jest groźna dopóki straszy zbrojną konfrontacją, bo w ten sposób destabilizuje międzynarodową politykę i szantażuje europejskich przywódców. Gdyby Rosja wywołała wojnę z NATO, to poniosłaby klęskę największą w swojej historii, co do tego nikt nie ma wątpliwości, może poza Putinem, o którym kanclerz Merkel nie tak dawno powiedziała, że stracił kontakt z rzeczywistością.

Ale czy konflikt, który wywoła Rosja, musi oznaczać wojnę z NATO? Doświadczenie ukraińskie pokazuje, że niekoniecznie. Rosja może sięgnąć po cudze terytorium, może wywołać lokalny konflikt, z użyciem jej wojska i sprzętu, a NATO znów ograniczy się do ostrzegawczych pomruków. Zachodnia Europa nie musi się zbroić, bo wciąż jeszcze może liczyć na Stany Zjednoczone, które wygrają wojnę z każdym państwem na świecie, a nawet z dowolną konfiguracją wielu państw, podczas gdy Rosja zapewne przegrałaby nawet z samotną Turcją.

Ale przywódcy Zachodu bardziej niż rosyjskich czołgów i rakiet obawiają się skutków rosyjskiej izolacji, a tym samym utraty ważnego rynku i pożytecznego kooperanta. Gdyby rosyjskie czołgi pojawiły się na Łotwie albo w pobliżu Kijowa, wtedy jeszcze trudniej byłoby udawać, że nic się nie stało.

Zimną wojnę przegrał Związek Sowiecki, ale upokorzenie z tego powodu boleśnie odczuwa dzisiejsza Rosja. Rekompensatą byłaby odbudowa wpływów Rosji na obszarze, który Sowieci utracili, ale na przeszkodzie stoją Republiki Bałtyckie, Gruzja, która już raz się obroniła, a ostatnio także Ukraina. Putin dąży do tego, aby NATO przekształciło się w klub dyskusyjny, a Amerykanie wyprowadzili z Europy. Wtedy, strasząc słabe europejskie rządy, może liczyć na stopniowe odzyskanie, a nawet poszerzenie dawnej strefy sowieckich wpływów.

Wojny w tym roku nie będzie, ale to nie znaczy, że jesteśmy bezpieczni. Dopóki Putin jest u władzy, będzie mnożył zewnętrzne konflikty, zapewniające wewnętrzny spokój. Polska, nawet z bezradnym i słabym rządem, uważana jest i w Rosji, i w Europie Wschodniej, za tamę przed rosyjską powodzią. Dlatego celem Rosji jest dalsze osłabianie polskiej gospodarki oraz utrwalanie społecznej apatii. Rosyjska agentura energicznie wykonuje swoje zadania, a większość Polaków nie rozumie rosnącego zagrożenia. W nadchodzącym roku nie jest groźny rosyjski najazd, ale postępujący rozkład polskiego państwa, w rezultacie którego za parę lat może się okazać, że żaden najazd nie jest już potrzebny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski