MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wojna polsko-angielska

Redakcja
Rankiem, w wagonikach metra, typowy widok: setki ludzi, każdy z plikiem gazet pod pachą. Brytyjczycy kupują ich więcej i częściej od Polaków, Polakom w Wielkiej Brytanii szybko wchodzi to w nawyk. Setki z nich miały tego dnia dużą szansę, by udławić się jedzoną w pośpiechu w drodze do pracy kanapką lub zachłysnąć kawą. Gastronomiczne skojarzenie nieprzypadkowe, bo w osłupienie wprawił wszystkich nie kto inny, jak właśnie krytyk kulinarny i specjalista od kuchni Europy Środkowo-Wschodniej. Co więcej, krytyk nie byle jaki, ale potomek cenionego pisarza i humorysty Alana Corena, publicysta "The Times", gość programów telewizyjnych w paśmie największej oglądalności, Giles Coren, potomek polskich Żydów.

Katarzyna Nowicka

Większość z nich nigdy się nie spotkała, większość nawet nie wiedziała o swoim istnieniu. Połączył ich sprzeciw wobec kłamstwa w jednej z największych i najbardziej szacownych brytyjskich gazet.

Kilka godzin później na polskich forach internetowych już wrzało. Skrzynki e-mailowe zapychały się świętym oburzeniem. Bo Coren, zamiast o naszych pierogach, postanowił tym razem napisać o polskiej historii, a ściślej o skomplikowanej historii Polaków i Żydów. Dławiąc się ze zdziwienia kanapką potomkowie tych, którzy żyli z Żydami w jednym państwie i razem przeżyli hekatombę drugiej wojny światowej, mogli przeczytać, że jedną z rozrywek naszych przodków było "zamykanie Żydów w synagogach a następnie ich podpalanie". Współczesnym "Polaczkom" _autor kazał zaś wynieść się z Wielkiej Brytanii.
Półtora miesiąca później na Pennington Street Michał Nowak - rocznik 1980 i obiecująca kariera w londyńskim City - mówi dziennikarzom: "Żądamy przeprosin od gazety, chcemy, by szefostwo "The Times" wyraźnie napisało na łamach swojego dziennika, że opublikowali kłamstwo". Pod żądaniem, w ciągu zaledwie 3 tygodni, podpisuje się niemal 1700 osób. Większość z Wielkiej Brytanii, ale internetową stronę założoną przez młodych Polaków z City odwiedzali też goście ze Szwecji, Stanów Zjednoczonych, Kanady i Niemiec.
- _Nasza petycja powstała z troski i zażenowania, które poczuliśmy, czytając ten artykuł. Stwierdziliśmy, że nie możemy się temu przyglądać z założonymi rękami
- mówi Michał Nowak.
Z założonymi rękami nie siedzieli na pewno polscy dyplomaci. Zaprotestowała ambasada, Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii, żydowscy publicyści i naukowcy. Gazeta wydrukowała listy, a potem kolejną część erudycyjnych popisów Corena, w których nie zauważał tysięcy Polaków z narażeniem życia pod niemiecką okupacją ratujących Żydów, zauważył za to pogrom kielecki.
- Jeśli "The Times" chciał dyskusji na temat polsko-żydowskiej historii, to prowokacja się udała. Oni płacą Corenowi właśnie za to, żeby prowokował - tak sytuację ocenia Nick Higham, dziennikarz BBC, który przez wiele lat komentował dla brytyjskiego nadawcy publicznego zawirowania na miejscowym rynku mediów. W luźnej rozmowie dodaje, że w Wielkiej Brytanii tak pisać można jedynie o białych chrześcijanach. Pozostałe mniejszości automatycznie sięgają po słowo "rasista" i w cuglach wygrywają procesy w sądach lub w dyscyplinarnych postępowaniach wobec dziennikarzy.
Biali chrześcijanie, nawet ci pochodzący z mniejszości narodowych, imigranci, mają niewielkie możliwości obrony.
Cztery tygodnie wcześniej młodzi i zaangażowani z londyńskiego City jeszcze o tym nie wiedzą. Dyskusja na temat artykułu Corena przez kilkadziesiąt godzin toczy się na forum Polish Sabath, grupy znajomych i ich znajomych, która zmienia się z tygodnia na tydzień. Pada hasło: spotkajmy się, pogadajmy, może coś wymyślimy. Czas - piątek, po pracy, tradycyjna chwila wytchnienia po długim tygodniu, gdy ludzie z City idą na wieczornego drinka. Tylko przy jednym ze stolików nad Tamizą, przy którym siedzi garstka młodych Polaków, wrze poważna dyskusja.
Szlifowanie tekstu petycji, przygotowanie strony internetowej i dopięcie koncepcji trwa kilka dni. Informacja o akcji trafia na polskie fora w Londynie: to dla bankierów, dla ludzi z City, na grupy dyskusyjne. Rusza lawina w polonijnej prasie. - Petycja to forma obrony. Nie powinniście stawiać się w pozycji grupy, która się broni - mówi w rozmowie o inicjatywie młodych Polaków jeden z rabinów Centralnej Synagogi w Londynie Barry Marcus. - Ten artykuł niszczy dorobek, jaki udało nam się osiągnąć przez ostatnie kilkanaście lat. Od dawna rozmawiamy o naszej wspólnej, bolesnej historii, historii Polaków i Żydów. Przeszłość jest sprawą zamkniętą, możemy więc wpływać na teraźniejszość i przyszłość. Takie jak ten artykuły nie pomagają w budowaniu zrozumienia.
I dodaje, że Żydzi byli źle traktowani w bardzo wielu miejscach Europy, a Europa próbuje obarczyć zbrodniami jedynie Polskę.
Filip Slipaczek, potomek polskich emigrantów i rzecznik prasowy londyńskiego Institute of Polish-Jewish Studies też zachęca do powściągnięcia emocji. - Nie możemy reagować histerycznie, bo to jedynie zaognia sytuację. A przecież tu nie chodzi o spór Polaków z Żydami. Spór owszem jest, ale między Polakami i Żydami a gazetą, która tym artykułem sprzeniewierzyła się swoim własnym tradycjom.
Artykuły popierające Polaków drukują wychodzące w Londynie "Jewish News" i "Jewish Tribune".
Liczba podpisów pod internetową petycją rośnie, ale nie tak, jak spodziewaliby się autorzy pomysłu. - Jedyny sposób, by wygrać z "The Times" to wciągnąć do tego sporu brytyjskie media - radzi Nick Higham. - Z publikacją można walczyć za pomocą innej publikacji, problem w tym, że to bardzo karkołomny i niezwykle trudny sposób na rozwiązywanie takich sporów.
Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii składa skargę na "The Times" do Press Complaints Commission. Sposób sprawdzony, bo w końcu już raz się udało. Kilka miesięcy wcześniej polska emigracja poskarżyła się komisji na "Daily Mail" i wygrała. Gazeta usunęła ze swoich stron internetowych artykuły szkalujące Polaków. Szkody, jakie wyrządzili wcześniej dziennikarze brukowca, trudno jednak oszacować.
Ale Giles Coren może spać spokojnie - jego felieton ukazał się w rubryce komentarzy i był jego prywatnym punktem widzenia, a nie punktem widzenia gazety. Przecież po to istnieją kolumny z komentarzami. A sama gazeta wydrukowała pełne oburzenia listy Polaków na własnych łamach. Zasadom dyskusji teoretycznie stało się zadość. A że nigdzie nie padło słowo "przepraszam" za kłamstwa? Redaktor naczelny "The Times" nie ma czasu na rozmowy z polskimi dziennikarzami. Giles Coren wypoczywa po ciężkiej intelektualnej pracy setki kilometrów od Londynu. Po powrocie też nie będzie miał czasu. Rozpoczyna zdjęcia do filmu dokumentalnego. W końcu jest znanym dziennikarzem.
Czasu nie znajdują też dla autorów petycji, którzy z niemal 1700 podpisów pod pachą i książką na temat Holokaustu w Polsce ruszają do siedziby "The Times", inni prominenci redakcji. Próbowali umówić się z redaktorem naczelnym, dyrektorem zarządzającym, wicenaczelnymi, szefem działu opinii. W recepcji wita ich uśmiechnięty emigrant z któregoś z krajów Afryki. - Mieliśmy nadzieję, że spotka się z nami ktoś więcej niż pan z recepcji. Ale i tak mamy poczucie choć maleńkiego, ale jednak sukcesu. Próbowaliśmy coś zrobić. Może kolejnym razem będziemy skuteczniejsi - mówi Artur Tarczyński, jeden z pomysłodawców petycji.
Trudno odmówić im determinacji - o swojej akcji zawiadomili wszystkie brytyjskie dzienniki, dziennikarzy telewizyjnych i radiowych. News o petycji został jednak wyparty przez problemy służby zdrowia, dyskusję o sukcesach brytyjskich sportowców i problemy z przestępczością w Londynie.
Dziennikarze zajmujący się mediami mówią wprost - takich publikacji będzie przybywać. Brytyjska gospodarka zwalnia, Brytyjczycy tracą pracę, banki zabierają zakupione w latach boomu nieruchomości. Złość i frustrację trzeba gdzieś odreagować. Biali chrześcijanie, imigranci z Polski, dla których główną bolączką jest spadający kurs funta, są doskonałym celem. W końcu oprócz listów z protestami niewiele będą mogli zrobić.
Dotąd nie próbowali robić. Może dlatego, że skupiali się na budowaniu życia w obcym kraju jak młoda emigracja, albo na utrzymaniu polskości, tradycji i kultury, jak ci, którzy przyjechali tu po wojnie. Ale coraz większa liczba imigrantów to ludzie, którzy walczą o kariery, wygrywają z najlepszymi i nie mają kompleksów wobec swoich brytyjskich gospodarzy, nie czują się gorsi.
Ich kraj rodzinny nie ma pomysłu, jak walczyć z dziennikarzami, którzy piszą o "polskich obozach śmierci" lub tak jak Coren zarzucają wszystkim Polakom w całej swojej masie współudział w Holokauście. Oni znają historię i tę historię chcą opowiadać i tej historii bronić. Nawet, kiedy stają do walki z naprawdę dużym wiatrakiem.
PS Autorzy petycji nadal zbierają pod nią podpisy. I myślą nad kolejnym krokiem w walce o prawdę.

Autorka jest korespondentką TVP w Wielkiej Brytanii

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski