Włączyłam telewizor i długie godziny, jak zahipnotyzowana, patrzyłam w ekran. Następnego dnia kamery pokazywały opustoszały Paryż, bez samochodów i bez przechodniów. Zapanowała groza. I stan wyjątkowy.
Oczywiście stolica Francji wróciła do życia. Oczywiście Francuzi odpowiedzieli na atak i nie mam najmniejszej wątpliwości, że będą skuteczniejsi od Amerykanów. Choćby dlatego, że o wiele lepiej znają islam, Arabów i teren. Również dlatego, że aby uzyskać efekt nie będą mieli żadnych oporów, by sprzymierzyć się nawet z diabłem. A już na pewno z Putinem.
Po trzecie, za dwa lata mają wybory prezydenckie i jedyną szansą na reelekcję nielubianego prezydenta Hollande’a jest spektakularny sukces w walce z terroryzmem. Po czwarte wreszcie, Francuzi mają sprawne i zdeterminowane oddziały specjalne oraz oddanych Francji ludzi pochodzących z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu.
A jednak, nie łudźmy się, nic już nie będzie takie jak było. Pamiętam serię zamachów w Paryżu w latach 1995 i 1996. I strach przed wejściem do metra. Ale wtedy nie było jeszcze plagi zamachowców-samobójców, przed którymi trudniej się ochronić. Coś radykalnie się zmieniło: islamiści nabrali wiary w zwycięstwo, działają globalnie, i nauczyli się korzystać z najnowszych technologii, zarówno tych, które pozwalają się im komunikować, jak też tych, które dają im broń.
Jest coś jeszcze: żarliwych wyznawców terror ma teraz wśród obywateli Zachodu, ludzi urodzonych już w Europie, wykształconych i znających świetnie nas. Nas, których uznali za swych wrogów. Są praktycznie nieodróżnialni, mogą byś uprzejmym sąsiadem, kompetentnym pracownikiem czy właścicielem knajpy. Nie widać ich w tłumie, przecież nieco ciemniejszy kolor skóry nie jest żadnym wyróżnikiem.
Francja nie puści płazem tych zamachów. Nie może! Przy 6 lub 7, a może i 8 milionach (nikt nie wie ilu, bo prowadzenie statystyk uznano za dyskryminację) imigrantów z Afryki Północnej, i potencjalnych napięciach z tym związanych, Paryż musi przekonać wszystkich, że sytuacja jest opanowana. Inaczej zacznie kręcić się spirala wrogości wewnątrz kraju. To samo dotyczy zresztą Belgii.
Walka z terrorystami będzie bardzo drogo kosztować. Już teraz Paryż dostał carte blanche od Unii w kwestii dowolnego zwiększenia deficytu budżetowego. Będziemy wszyscy kontrolowani, kolejki na lotniskach się wydłużą, zmienią destynacje turystyczne i nasze przyzwyczajenia. Nikt nie wie, jak ta wojna się skończy, ale wygląda na to, że albo my albo oni.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?