Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Wojskowy" tylko z nazwy…

Ryszard Niemiec
Preteksty. Staję w obronie Wojskowego KS Wawel, któremu armia rzuca kłody pod nogi i hamuje rozwój sportu spadochronowego! Specjalistyczna sekcja spadochronowa ma za sobą pełne chwały osiągnięcia na krajowym i międzynarodowym szlaku, aliści jej mobilność uzależniona jest od stanu kooperacji z brygadą, w której skoczkowie służą jako zawodowi żołnierze.

W wojsku, bez względu na rodzaj służby i stanowiska, zasada posłuchu wobec rozkazów, jest święcie przestrzegana. Nawet jeśli skoczek zdejmuje mundur i wdziewając dres, odbywa teoretyczny trening , pozostaje w stopniu podległości służbowej wobec przełożonych, z czym prezes czy trener klubowy liczą się bezwzględnie.

Dotychczas obie strony to rozumiały, zwłaszcza że postępy skoczków-zawodników korzystnie wpływały na ich możliwości bojowe, a tym samym wzmacniały obronność kraju. Jak się okazuje, do czasu. Odbyły się ważne ogólnopolskie zawody, lecz mundurowi zawodnicy Wawelu w nich nie uczestniczyli, bo mieli postawiony szlaban w koszarach. Tym samym nie pomnożyli bagażu gadżetów sławy, wystawianych w Sali Tradycji WKS. Wyrazy ubolewania z tego powodu wygłosił przedstawiciel władz klubowych, a ja dołączam własne, tradycyjnie krytyczne, oceny skutków konsekwentnego odcinania struktur armii od sportu wyczynowego.

Najlepiej widać to na przykładzie Wawelu, który od 12 lat jest wyłącznie tytularnym klubem sił zbrojnych. Armia odrywa się od tradycji piłsudczykowskiej systematycznie od 1989 r., zostawiając wojskowe kluby na pastwę losu. Marną resztówką po przedwojennej tradycji("każda jednostka klubem sportowym") pozostały sporadycznie sekcje sportów zwanych obronnymi, np. strzeleckie, spadochronowe.

Ale i na nie przychodzi kryska, przynajmniej w wydaniu cywilno-wojskowym. Dziwi mnie moment tego typu ślepoty i niefrasobliwości, albowiem za naszymi oknami zaciągają się chmury i zimny powiew wiatru ze Wschodu, więc wyszkoleni skoczkowie (odpukać!) mogą być na wagę złota. Tak czy owak, prawda jest taka, że spadochronowa sekcja Wawelu jawi się jako wartość raczej historyczna, bo bez wojska, samolotów, spadochronów, etatowej kadry trenerskiej, nie da się egzystować.

W miejsce daremnej troski o ten, nie tylko realnie podniebny sport, lepiej zająć się serdeczniej sekcją dyscypliny przyziemnej, ale za to tańszej i bardziej popularnej, jaką jest piłka nożna. Traktowana po macoszemu od kilkunastu lat, trwa w Wawelu dzięki determinacji paru pasjonatów i wsparciu rodziców. Wisi nad nią miecz niechęci części klubowych władz, wyznających filozofię futbolu jako pasożyta groźnego dla innych dyscyplin.

Przejawia się ona (co sezon) pytaniem zarządu klubu o sens zgłaszania seniorów do rozgrywek, trzymanie w niepewności ponad 20 amatorów, którzy w dużej części sami pokrywają zakup sprzętu, koszty przejazdów. Odpowiedź na tak stawiane pytanie brzmi twierdząco, choćby przez wzgląd na to, że klub z Bronowic założyli piłkarze, bynajmniej nie zrzuceni na spadochronach, jak niektórzy działacze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski