Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wokół Boleszczyców

Redakcja
Nie wszyscy pochwalali pochowanie na Skałce J.I. Kraszewskiego. W polskim kotle zaczęto podgrzewać smołę...

Michał Rożek

Michał Rożek

Nie wszyscy pochwalali pochowanie na Skałce J.I. Kraszewskiego.

   W marcu roku 1887 zmarł w Genewie znany i ceniony ówcześnie powieściopisarz historyczny Józef Ignacy Kraszewski, któremu równe osiem lat wcześniej Kraków zorganizował jubileusz pracy pisarskiej, składając tym samym hołd jego twórczości. Na wieść o zgonie pisarza władze miasta w porozumieniu z władzami krajowymi we Lwowie postanowiły uczcić Kraszewskiego pochówkiem na krakowskiej Skałce, w Grobach Zasłużonych, czynnych w tym miejscu od roku 1880. Kolejny godny tego miejsca Duch wkraczał do krypty pod kościołem św.św. Michała Archanioła i Stanisława Biskupa. 5 kwietnia przywieziono z Genewy koleją trumnę ze zwłokami pisarza. Czcigodne szczątki powitał w imieniu władz miasta Krakowa prezydent Feliks Szlachtowski, po czym karawan przewiózł trumnę do kościoła Pijarów, gdzie tymczasowo złożono ją w krypcie pod tą świątynią. Dekorację krypty przygotował radca Walery Rzewuski. On też kierował całą pogrzebową ceremonią. Pogrzeb zorganizowano dopiero 18 kwietnia. Rankiem tego dnia mszę żałobną przy trumnie odprawił w pijarskiej krypcie kanonik Henryk Matzke. Powoli uformował się kondukt żałobny. Przed kościołem Pijarów zmarłego pożegnał w imieniu Akademii Umiejętności prof. Józef Mare, prezes AU. Kondukt ruszył ulicą św. Jana na Skałkę. Zatrzymano się przed kościołem Mariackim. Trumnę wniesiono do gotyckiego prezbiterium tej szacownej mieszczańskiej świątyni. Tutaj mszę św. celebrował kardynał Albin Dunajewski, biskup krakowski. Kazanie wygłosił znany historyk Kościoła, ks. Władysław Chotkowski. Po zakończeniu ceremonii funeralnych w kościele Mariackim kondukt wyruszył na Skałkę, ulicami Grodzką, Stradomską, Krakowską i wreszcie Skałeczną dotarł na Skałkę. Towarzyszył mu żałobny ton krakowskich dzwonów, z królewskim Zygmuntem na czele. Pogrzeb prowadził kanonik kapitulny krakowski, ks. Matzke. Na Skałce, przed kryptą pisarza pożegnali prezydent Feliks Szlachtowski. Przemówił też reprezentant miasta Lwowa, prof. Roszkowski. Przy żałobnym śpiewie "Salve Regina" trumnę z ciałem Kraszewskiego złożono w Grobach Zasłużonych. Sarkofag, wedle projektu znanego architekta Tomasza Prylińskiego, odkuła firma kamieniarska Władysława Chrośnikiewicza, przy udziale braci Trembeckich. Medalion na sarkofagu, według projektu Piotra Kozakiewicza, odlał w brązie Franciszek Kopaczyński.
   Nie wszyscy zgodnie pochwalali pogrzebanie pisarza na Skałce. Tym razem w polskim piekle głównie podgrzali smołę duchowni. Sprawa pogrzebu wznieciła spory wokół nadchodzących z Genewy wieści, sprzecznych zresztą i niejasnych na temat zejścia Kraszewskiego z tego świata... bez księdza. Równocześnie antagoniści pisarza, dbali o swoje religijne morale, błyskawicznie przypomnieli powieść "Boleszczyce", na kartach której rzekomo Kraszewski odsądził od czci i wiary św. Stanisława, ukazując go jako zdrajcę narodu, knującego z Czechami.
   Na łamach "Przeglądu Katolickiego" pisano: Dziwną ironią losu pod stopy wielkiej postaci świętego (Stanisława), panującej swym męczeństwem na Skałce, złożono jednego z tych, co szerzą zdanie jego oszczerców, jakby z myślą tej kornej ekspiacji, że właśnie to ma być największym dlań zaszczytem, iż złożony został pod cieniem pamięci tego Męczennika, którego tak ciężko znieważył. Ale myśl ta, wytwarzająca się dopiero siłą samego zestawienia rzeczy, nie była myślą prowadzących tam ciało Kraszewskiego; dlatego nic dziwnego, że byli tacy, co nie chcieli, aby go tam chowano, i że w pogrzebie jego nie uczestniczyli. Na innym zaś miejscu autor tej publikacji konstatował: Kto pamiętał, jak swego czasu wychwalał on (Kraszewski) Garibaldiego, choć ten walczył przeciwko Ojcu św., jak na serdeczne ojcowskie napomnienie Piusa IX, uczynione mu na prywatnej audiencji, aby w powieściach swoich unikał wszystkiego, co by złe namiętności człowiecze rozbudzać i podsycać mogło, oburzył się tak dalece, iż nawet stawić się nie chciał na powtórne zawezwanie do Watykanu, na którym Ojciec św. pragnął załagodzić mimo swej woli zbyt dotkliwie przyjęte poprzednie swoje słowa; kto pamięta jego "Tydzień" wydawany w Dreźnie, w którym wszystkie baśnie i plotki wrogie Stolicy św. znajdywały gościnność. Jednak najbardziej ważyły na dorobku pisarza "Boleszczyce", powieść z czasów Bolesława Śmiałego, opublikowana w roku 1877 na dwa lata przed jubileuszem osiemsetlecia męczeństwa św. Stanisława, które - wedle tradycji - miało dokonać się na Skałce.
   Była to jedna z powieści historycznych Kraszewskiego, składająca się na cykl, obejmujący niemal całe dzieje państwa polskiego, od czasów legendarnych ("Stara baśń", 1876) aż do rozkładu Rzeczypospolitej Obojga Narodów. "Boleszczyce" stały się istnym przysłowiowym kijem włożonym do mrowiska polskiego ultramontanizmu. Analizowały konflikt pomiędzy biskupem Stanisławem ze Szczepanowa a królem Bolesławem Szczodrym zwanym Śmiałym. Nadmieńmy, że w średniowieczu Kościoł przyznał władzy znamiona boskości oparte na słowach św. Pawła - "Omnis potestas a Deo" (wszelka władza pochodzi od Boga). Na czasy panowania króla Bolesława Śmiałego przypada europejski konflikt, spór pomiędzy papieżem a cesarstwem, między władzą kościelną i świecką o inwestyturę. Podstawą sporu była kwestia, kto ma prawo nominowania biskupów: papież - jako najwyższy suweren kościelny, czy też cesarz jako najwyższy zwierzchnik hierarchii świeckiej. Każda ze stron rościła sobie prawo do panowania nad światem. Najostrzejszy konflikt miał miejsce pomiędzy papieżem Grzegorzem VII a cesarzem Henrykiem IV. To czasy równoległe do panowania króla Bolesława Śmiałego. Zwycięstwo papieża nad cesarzem i jego upokorzenie w Canossie nie pozostały bez echa w Polsce. Przekładały się na nasze rodzime konflikty. Wiadomości docierające nad Wisłę z zachodu natrafiły na podatny grunt wśród wyższego kleru. Bolesław był z pewnością rzecznikiem władzy niemalże absolutnej, której to koncepcji przeciwstawiało się duchowieństwo. Konflikt ten - wzbogacony o podłoże etyczne, w tym uwiedzenie przez monarchę cudzej żony - opisał Kraszewski. Na kartach jego powieści Bolesław reprezentuje silną władzę monarszą, zwartość i niepodzielność odnowionego przezeń Królestwa, biskup zaś interesy Kościoła, tak moralne (obrona dekalogowego ładu etycznego), jak i ambicjonalne.
   Oddajmy zresztą głos pisarzowi. Już na pierwszych kartach powieści biskup Stanisław tymi słowy poucza Bolesława: Ponad tą koroną, którą z Rzymu ma od papieża, stoi biskup rzymski, Kościół i my, słudzy jego... Kościół, co korony rozdaje, co rozkazuje światu i prowadzi go, Kościół słowem jednym więcej uczynić może niż wy mieczami waszymi i odgróżkami. Przed nim on (Bolesław Śmiały) ukorzyć się będzie musiał. To mówiąc biskup wskazał na ziemię, jakby dumną głowę ugiąć chciał ku niej. _Nieco dalej Stanisław powiada: _Rzym i kościół cały i duchowieństwo całego świata mam za sobą, silny się czuję, mocen jestem! Uczynię to, bom powinien, uczynię, bo kto przebacza winnemu, występek uznaje cnotą, a sam staje się winnym zgorszenia. Uczynię, bo mi to nakazuje sumienie kapłana, obowiązek pasterza. Rzucę nać klątwę! Anathema sit! Zamknę przed nim kościoły, ogłoszę go wywołańcem! Natenczas bezpańskie ziemie nasze niechaj zajmie Wratysław i panuje nam, aby nie stały otworem dla wrogów, łupieżą dla czerni; niech panuje pomnąc, że na berle krzyż nosi, a tylko w imię Kościoła i z nim razem panować może! Umilkł. Duchowny słuchał (biskupa) z pewnym upokorzeniem i trwogą, nie śmiejąc mu przerywać. - Jedźcie do Pragi - powtórzył biskup. - Nieście ode mnie te słowa: korona nasza bez głowy, berło świętego Maurycego bez ręki, tron Piastów bez króla, kraj bez ojca zostaje, czeka na Wratysława, aby go objął! Ziemianie przyjmą go, rycerstwo rade będzie... Dwa potężne królestwa się zjednoczą! Zatem Kraszewski jednoznacznie postawił kropkę nad całym problemem. Biskup knuje z Czechami. Taka jest teza pisarza.
   Nieco dalej oddaje głos królowi Bolesławowi i jego bratu Władysławowi. Posłuchajmy słów Hermana: Duchowieństwo - westchnął Władysław - to gorzej niż wojsko najpotężniejsze... Sam cesarz musi mu ulegać! Inna rzecz z poddanymi. Jesteś królem koronowanym, masz władzę, możesz karać najsurowiej tych, co przewinili - ale duchowni! biskupi! _Na takie dictum monarcha odrzekł bratu: _Duchowni są moimi poddanymi jak inni - zawołał król. - Dwóch panów na jednej ziemi rządzić nie może, jak dwa wilce się zajedzą! (...) Król począł chodzić po izbie i mówił, jakby sam do siebie. - Grożą, że mi zamkną drzwi kościoła? Biada temu, co to będzie śmiał uczynić i do walki mnie wyzywać! Nigdym ja od bitwy żadnej nie uciekał anim się uląkł, ani pierzchnął - nie cofnę się i teraz. Biskup zdrajcą jest. Przeciw panu swemu, ukoronowanemu, zmawia się z Czechami i wykląwszy mnie na tron ich chce prowadzić; już za to śmierci godzien... _I 11 kwietnia Roku Pańskiego 1079 słowo ciałem się stało. Biskup Stanisław został zamordowany, a niebawem król Bolesław z kraju wygnany. Tutaj, w Krakowie zaistniał śmiertelny konflikt władzy: regnum et sacerdotium. Polska na przeszło dwieście lat została pozbawiona korony, a kult kanonizowanego w roku 1253 św. Stanisława stał się kultem pronarodowym i prozjednoczeniowym.
   Już po pogrzebie Kraszewskiego "Przegląd Katolicki" odnotował: _W powieści swojej Boleszczyce postać św. Stanisława biskupa maluje Kraszewski w sposób osobliwy. Jest w niej po trochu wszystkiego: są rysy piękne, podniosłe, właściwe świętemu, ale są i nader nędzne, wręcz świętości przeciwne i zupełnie ją wyłączające. Obok spokoju, umiarkowania, świątobliwości jest w tej postaci duma, a co gorsza, święty ten występuje w Boleszczycach jako zdrajca narodu, knujący zmowę z Czechami. Wprawdzie Kraszewski tłumaczy tę zdradę dobrą intencją świętego, jego troską o dobro publiczne, ale bądź co bądź święty, odpowiednio do konceptu kilku nowych, podejrzanej wiary i wartości historyków, miał być zdrajcą.
Jak widać, "Boleszczyce" kłuły oczy bardziej papieskich niż sam papież.
   Na wieść o śmierci Kraszewskiego Aleksander Świętochowski na łamach "Prawdy" pisał: Kraszewski był umysłem wyjątkowo płodnym i wyjątkowo wielostronnym, nie tylko w historii naszej, ale powszechnej. (...) Do karłej małości kurczysz się we własnym przekonaniu, gdy pomyślisz o tym tytanie i jego pracy. Czymże jesteśmy wobec niego my, na jednym tomiku jadący ku nieśmiertelności, mocno popychani przez przyjaciół? Czy najpracowitsi nie są jeszcze lazzaronami, wygrzewającymi się próżniaczo na słońcu? (...) Krepą przepasane pióro nasze mimo woli i wiedzy odchyla się od przedmiotów innych i kłoni ku niezapomnianej mogile. (...) Czegokolwiek dotkniesz, wszystko wobec niego małe i mizerne, wszystko gdzieś ściele się nisko pod jego stopami.
   Z czasem zapomniano o atakach na Kraszewskiego za powieść "Boleszczyce", a na Skałce spoczął gigant umysłowy, którego utwory należały do najbardziej poczytnych w XIX stuleciu, kształtując wizję narodowych dziejów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski