Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wola Rzędzińska. Dróżnik usłyszał zarzuty

Andrzej Skórka
Kierowca tego samochodu miał mnóstwo szczęścia. Lokomotywa uderzyła fiata po stronie pasażera i wlokła go przez kilkadziesiąt metrów. 26-latek zdołał o własnych siłach wyjść z wraku
Kierowca tego samochodu miał mnóstwo szczęścia. Lokomotywa uderzyła fiata po stronie pasażera i wlokła go przez kilkadziesiąt metrów. 26-latek zdołał o własnych siłach wyjść z wraku FOT. ARCHIWUM POLICJI
To błąd człowieka, a nie awaria techniczna była przyczyną wypadku na przejeździe kolejowym. Pracownik PKP, który sterował szlabanami w Woli Rzędzińskiej, teraz stanie przed sądem.

26-letni kierowca fiata stilo cudem nie zginął, kiedy w jego auto uderzyła lokomotywa pociągu pospiesznego. Śledczy od ponad pół roku ustalali przyczyny wypadku, do którego doszło na strzeżonym przejeździe kolejowym w Woli Rzędzińskiej.

Gdy ostatnio uzyskali opinię biegłego, winą obarczyli dróżnika, który feralnego dnia odpowiadał za opuszczanie i podnoszenie szlabanu. Kolejarzowi grozi teraz kara więzienia.

Była ostatnia październikowa sobota zeszłego roku. Na drodze łączącej Wolę z wioską Ładna została zamknięta rogatka kolejowa, bo zbliżał się pospieszny pociąg relacji Szczecin – Przemyśl. Kiedy jednak po torach przetoczył się skład techniczny, szlabany powędrowały w górę.

Cudem ocalony

Pierwsze dwa samochody ruszyły z miejsc. Znajdowały się już na przejeździe kolejowym, gdy nagle rogatki ponownie zaczęły się zamykać. Rozpędzający się skład pospieszny właśnie się zbliżał. 26-letni kierowca fiata stilo nie miał najmniejszych szans, żeby umknąć przed niebezpieczeństwem.

Lokomotywa uderzyła samochód osobowy od strony pustego miejsca pasażera. Pociąg wlokący auto zatrzymał się dopiero kilkadziesiąt metrów dalej. Kierowca przeżył, choć został mocno poturbowany. Lekarze stwierdzili u niego uraz głowy, stłuczone płuca i złamaną rękę.

Pomyłka dróżnika?

Dlaczego szlaban poszedł w górę, mimo że pociąg dopiero nadjeżdżał? Na początku śledztwa pod uwagę brano zarówno usterkę techniczną rogatek, jak i błąd ludzki.

– W trakcie postępowania sprawność urządzeń nie została zakwestionowana – podkreśla Arkadiusz Bara, zastępca prokuratora rejonowego w Tarnowie. Decydująca dla dalszych losów sprawy miała być opinia sporządzona przez eksperta z zakresu rekonstrukcji wypadków i techniki samochodowej. Opracowanie właśnie trafiło na prokuratorskie biurko.

Uzyskaliśmy potwierdzenie, iż według biegłego odpowiedzialność za wypadek ponosi dróżnik. Po przeanalizowaniu opinii śledczy postawili 24-letniemu pracownikowi kolei zarzuty sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym oraz spowodowania wypadku drogowego.

Nie wiadomo, w jaki sposób zareagował podejrzany. Złożył co prawda wyjaśnienia, ale ich treści prokuratura nie chce ujawnić, zasłaniając się dobrem śledztwa.

– Nie stwierdził, czy przyznaje się do winy, czy też nie – mówi prokurator Bara.

Dróżnik krótko po wypadku został odsunięty od pracy związanej z ruchem pociągów. Kiedy zamykaliśmy dzisiejsze wydanie gazety, nie otrzymaliśmy odpowiedzi na pytania w tej sprawie skierowane do PKP PLK. Nie wiadomo więc m.in., jakie są ustalenia Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych.

Wiadukt zamiast rogatek

– Jakieś 20 lat wcześniej zginęli na tym samym przejeździe dwaj chłopcy na motocyklu, którzy objechali opuszczone zapory – wspomina Mieczysław Nytko, sołtys Woli Rzędzińskiej. – Od tamtej pory, aż do jesieni w tym akurat miejscu był spokój.

Niebezpieczny przejazd powinien w przyszłym roku przejść do historii. Kolejowa spółka, w ramach modernizacji linii Kraków – Rzeszów, ma w jego miejscu wybudować wiadukt.

TRAGICZNY BŁĄD

Śmierć pod pociągiem

- Wypadek w Woli Rzędzińskiej mógł się skończyć podobną tragedią, jak wypadek sprzed 11 lat w Rzezawie. Pociąg staranował wtedy samochód znakomitego rajdowca Janusza Kuliga. Trzykrotny mistrz Polski i wicemistrz Europy zmarł wskutek obrażeń.

- Samochód Kuliga także wjechał na tory, ponieważ szlabany były podniesione. Pech chciał, że znalazł się na przejeździe przed rozpędzonym pociągiem z Zielonej Góry do Zamościa.

Winna Michalina K.

- Dróżniczka oskarżona została o niedopełnienie obowiązków. Nawet śledczym nie udało się wyjaśnić, dlaczego Michalina K. nie opuściła we właściwym momencie szlabanów. Kobieta w śledztwie zasłaniała się niepamięcią.

- Choć obrona domagała się uniewinnienia, sąd skazał ją na karę dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata.

- Nie bez znaczenia dla zawieszenia wykonania kary był fakt, iż rodzina zmarłego kierowcy przebaczyła oskarżonej.

- Po tamtym wypadku budkę dróżnika w Rzezawie zlikwidowano, a przejazd przez tory sterowany jest automatycznie. W miejscu wypadku stanął obelisk upamiętniający Kuliga.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski