Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wolał klingę od chemii

Rozmawiał Jacek Żukowski
Bartłomiej Język zaczynał w Krakowski Klubie Szermierzy i jest mu wierny do tej pory
Bartłomiej Język zaczynał w Krakowski Klubie Szermierzy i jest mu wierny do tej pory Fot. ANDRZEJ BANAŚ
Rozmowa. BARTŁOMIEJ JĘZYK, trener KKS-u Kraków szermierką zajmuje się od 25 lat

– Jak długo zajmuje się Pan szermierką?

– Od 25 lat, najpierw jako zawodnik, potem jako instruktor. Zacząłem w wieku 11 lat w Krakowskim Klubie Szermierzy. Chodziłem do Szkoły Podstawowej 31, do klasy o profilu szermierki. Większość kolegów wybrała po IV klasie taki profil. Mieliśmy treningi w szkole i w klubie, którego siedziba mieściła się wówczas na ul. Kościuszki.

– Kiedy zdecydował Pan, że będzie szermierzem?

– W V klasie to był tylko wstęp do szermierki. Złapałem jednak bakcyla. Nie każdy z kolegów wytrwał, ale 6 – 7 tak. Mieliśmy zajęcia z trenerem Eugeniuszem Olesiakiem. Zaczęły się wyjazdy na zgrupowania.

– Jakie miał Pan największe osiągnięcia?

– Byłem mistrzem Polski do lat 15, w 1993 r. wywalczyłem też wicemistrzostwo kraju do lat 17. Byłem reprezentantem na mistrzostwa świata kadetów, na których zająłem 33. miejsce. W drużynie zdobyliśmy 2. miejsce w kraju w mistrzostwach do lat 20. Team tworzyli: Łukasz i Jakub Międzikowie, ja, a czwartego stałego członka tej ekipy nie było. Często walczył Łukasz Krawczyk. Powtórzyłem ten sukces już z moimi wychowankami, w 2011 roku.

– Dość szybko skończył Pan karierę...

– W 1997 r. trener Olesiak stwierdził, że wyjeżdża do Włoch. Bez niego treningi to już nie było to samo. Parę osób wtedy zrezygnowało. Dwa lata później wyjechałem do AZS-u Wrocław, ale szybko musiałem wrócić ze względów rodzinnych. Kiedy w 2002 r. trener Olesiak wrócił z Włoch, reaktywowaliśmy w KKS-ie szermierkę.

– Wybrał się Pan na studia na AWF?

– Nie, nie mam wyższych studiów, jestem po kursach trenerskich. Byłem studentem chemii na Politechnice Krakowskiej, ale po czwartym roku zrezygnowałem. Gdybym skończył te studia, robiłbym to samo co teraz. Żona, która ukończyła ten kierunek, szuka pracy od dawna... Uznałem, że jeśli coś mi nie sprawia przyjemności, to nie brnę w to. A to było twarde zderzenie z rzeczywistością. Przygotowanie do pracy w przemyśle było bzdurą, ze względu na brak odpowiedniego sprzętu.

– Wolał Pan poświęcić się szermierce?

– Całe życie mi towarzyszy. W ogóle pasjonuję się wieloma dziedzinami sportu.

– A ma Pan hobby?

– Chodzę po górach, lubię wędrówki ze starszym synem Markiem, który ma 7,5 roku. Zresztą chodzi do tej samej szkoły co ja, do klasy o profilu narciarskim. Jeździmy też wspólnie. Cieszę się, że złapał bakcyla sportowego.

– Wróćmy do szermierki. Jaki jest jej obecny stan w krakowskich klubach?

– Jest trochę problemów. Na przykładzie swojego klubu powiem, że największym jest brak własnej sali. Jesteśmy uzależnieni od wynajmów, nie mamy siłowni. Nie mam możliwości przeprowadzenia dłuższego treningu. Jesteśmy finansowani przez miasto, a to nie są wysokie kwoty. W ubiegłym roku dostaliśmy 30 tys zł. Posiłkujemy się składkami klubowymi, to 100 zł od zawodnika. Inaczej jest w AZS-ach, my żyjemy ze składek.

– A jak jest z poziomem tej dyscypliny w naszym mieście?

– Na pewno jesteśmy w polskiej czołówce jeśli chodzi o szpadę. Większość zawodników startujących w Pucharach Świata pochodzi z Krakowa. Od nas jest Renata Knapik-Miazga, Ola Zamachowska, Marcel Baś, Karol Kostka oraz Radosław Zawrotniak i Piotr Kruczek z AZS-u AWF-u Kraków.

– To wizytówka, ale wśród młodzieży nie jest najlepiej...

– Tak, Puchar Europy kadetów, który ostatnio odbywał się w Krakowie pokazał nasze miejsce w szeregu. Musimy się wiele uczyć, bo polskich zawodników nie ma w czołówce. Jeśli nie ma ich w kadetach, to nie będzie też wśród juniorów, o seniorach nie wspominając.

– Sam Pan szkoli zawodników?

– Praktycznie tak, choć pomaga mi Łukasz Międzik. Renatę Knapik-Miazgę mam na zajęciach codziennie, dzieci trenują rzadziej. Około 20 osób mam na zajęciach. Wiele osób przychodzi w ramach rozrywki. Inaczej pracuje się w innych klubach. Choćby w Piaście Gliwice jest sześciu trenerów. Po rozmowach z kolegami z innych ośrodków stwierdzam, że jestem ewenementem, bo pracuję sam. Nie narzekam, to mój zawód, w klubie jestem codziennie od południa do 21. Pasuje mi to.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski