Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

WSB-NLU zalega wykładowcom za nadgodziny kilkaset tysięcy złotych

Wojciech Chmura
Nowy Sącz. Do Wyższej Szkoły Biznesu-NLU dotarło siedem pozwów sądowych. Złożyli je wykładowcy, którzy nie dostali zapłaty za nadgodziny. A może być ich jeszcze więcej. Przez kilka lat zaległości w wypłatach zebrało się na kilkaset tysięcy.

Trwają rozmowy kierownictwa uczelni z kadrą profesorską, by ta na razie wstrzymała się z roszczeniami. Prowadzi je m.in. Beata Stępień ściągnięta z Warszawy specjalistka od projektów unijnych. Od roku sprawuje funkcję wicekanclerza uczelni i prawej ręki właściciela Roberta Gmaja. Jej zadanie, to wyciągnąć renomowaną kiedyś prywatną uczelnię znad krawędzi bankructwa.

Robert Gmaj przejął w grudniu 2011 r. wszystkie udziały WSB-NLU, razem z długiem kilkunastu mln zł. - Uczelnia była nad przepaścią. Wpadła w spiralę kredytową, wisiała nad nią groźba egzekucji komorniczej - mówi Beata Stępień. - Teraz nowych długów nie ma, opłaty regulujemy na bieżąco - tłumaczy.

Dodaje, że zadłużenie wobec wykładowców wynika m.in. z niefrasobliwości poprzednich właścicieli, którzy, gdy zmniejszała się liczba studentów, nie dostosowali liczby godzin i etatów do zmienionych warunków. Np., tworzono grupy studentów liczące nawet po kilka osób, a każdemu prowadzącemu zajęcia trzeba było płacić.

To generowało nadgodziny. Ponadto, w WSB pensja profesorska wynosiła średnio 4,5 tys. zł brutto miesięcznie, co przy rocznej liczbie godzin obowiązkowych (120) dawało ponad 450 zł za godzinę. Rekordzista zarabiał nawet 7 ,7 tys. zł.

Andrzej Bulzak, rektor WSB--NLU w l. 2009-10 podkreśla, że już za jego kadencji próbowano racjonalizować etaty i pensje.
- Szło opornie. Nie zawsze mogłem zmniejszyć kadrę, bo wymogiem funkcjonowania kierunku, np. psychologii, jest zatrudnienie 8 doktorów i 6 profesorów - zaznacza Bulzak.

Założyciel WSB-NLU, obecnie jej honorowy prezydent Krzysztof Pawłowski, wyjaśnia, że tarapaty finansowe związane są z polityką uczelni. - Staraliśmy się utrzymać poziom właściwy dla uczelni międzynarodowych. Szczególnie kosztowne było nauczanie języków obcych - mówi. - Po 2004 r. dla polskich studentów otworzyły się uczelnie europejskie z programami dofinansowanymi przez rządy tych krajów. My, przy kryzysie demograficznym nie otrzymujemy rządowego wsparcia - dodaje Pawłowski. Jego zdaniem, teraz prywatne uczelnie padają jak muchy i być może z kilkuset zostanie ich kilkadziesiąt.

Jednym ze sposobów ratowania WSB jest redukcja kadry. Od 2013 r. zmniejszono liczbę pracowników etatowych z 94 do 74, a liczbę osób na umowy zlecenia i o dzieło z 83 do 28. I będą kolejne redukcje. - Nie odbije się to na studentach, których mamy z zaocznymi ok. 2 tys. Przyjmujemy nowych wykładowców - zapewnia Stępień. Dodaje, że teraz pracownicy pensje dostają na bieżąco. Według wicekanclerz, pomóc uczelni może też przygotowany program studiów przez internet Cloud Akademy - będą go sprzedawać w Polsce i za granicą.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski