Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wspomnienia z Gwiazdy Śmierci, czyli brytyjscy komandosi o walce z Al-Kaidą

Mark Hookham (AIP)
Wielka Brytania/Bliski Wschód. „Jest ruch, jest zabawa. A potem wchodzimy, zaczyna się akcja i robimy, co ma być zrobione” – brytyjscy komandosi opowiedzieli o tym, jak setkami likwidowali członków Al-Kaidy.

Byli komandosi elitarnej brytyjskiej jednostki Special Air Service (SAS) po raz pierwszy wypowiedzieli się na temat swojej roli w swoistej maszynie do zabijania na skalę przemysłową, która zlikwidowała lub ujęła tysiące bojowników Al-Kaidy i talibów w Iraku oraz Afganistanie. Żołnierze, w tym były dowódca SAS, opowiedzieli w programie telewizyjnym o brutalnej wojnie, którą prowadzili u boku amerykańskich sił specjalnych w obu krajach, systematycznie likwidując cele z listy najbardziej poszukiwanych wrogów.

Ich wyznania odkrywają prawdę o brutalnej wojnie z dżihadystami, którą koalicja antyterrorystyczna prowadziła w Iraku i Afganistanie. Dowodzone z bunkra zwanego Gwiazdą Śmierci zespoły SAS w Iraku prowadziły po cztery operacje w ciągu jednej nocy. Wykorzystując informacje wywiadowcze zdobyte podczas jednej operacji, natychmiast przystępowały do następnej.

– Nazwa Gwiazda Śmierci wzięła się stąd, że obiekt przypomina bojową stację z „Gwiezdnych wojen”, która wskazuje cele do zlikwidowania podczas misji – tłumaczył podpułkownik Richard Williams, były oficer dowodzący 22. Regimentu SAS w programie brytyjskiej telewizji ITV.

Celem było unicestwienie Al-Kaidy w Iraku, a przy tym Gwiazda Śmierci przyczyniła się do śmierci wielu osób. SAS dołączyła do Amerykanów polujących na przywódców Al-Kaidy w Iraku – tzw. Joint Special Operations Command (JSOC) – w 2005 r., dwa lata po inwazji.

Jeden z byłych członków SAS, który zgodził się udzielić wypowiedzi pod warunkiem, że jego personalia nie zostaną ujawnione, opisywał w bezpośredni sposób tempo i sposób, w jaki przeprowadzano nocne ataki, podczas których zabijano broniących się rebeliantów.

– Jest ruch, jest zabawa, a potem wchodzimy, zaczyna się akcja i robimy, co ma być zrobione – _mówił. Inny były komandos SAS powiedział: _– Było wielu zabitych. Ale uważam, że to wróg podejmuje decyzję o __tym, czy chce być zabity, czy nie. Nie można było strzelać, żeby kogoś zranić: jeśli facet jest zagrożeniem, trzeba zneutralizować to zagrożenie. Jeśli podczas takiej misji kogoś się zabiło, trudno, to był nieszczęśliwy skutek tego ataku.

Nocne akcje komandosów przypominały akcje brygad antyterrorystycznych, jakie czasami pokazywane są w telewizji. Wysadzenie ładunkiem wybuchowym drzwi, wejście uzbrojonych po zęby komandosów i likwidacja osób, które podejrzewano o związki z Al-Kaidą. Wszystko działo się w mgnieniu oka, przy wykorzystaniu całkowitego zaskoczenia. Niebywałe tempo operacyjne było możliwe dzięki gigantycznej bazie rozmów telefonicznych, esemesów oraz e-maili przechwytywanych i analizowanych przez amerykańską Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (NSA).

Do bazy danych wprowadzano też informacje pozyskane z telefonów komórkowych zabitych i pojmanych rebeliantów, co pozwalało identyfikować nowe cele.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski