MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wśród przyjaciół

Redakcja
Znalazłem wreszcie chwilę na to, by siedząc wraz z trójką przyjaciół na schodach prowadzących na taras, dysputować o najważniejszych problemach współczesności. W myśleniu (a zwłaszcza - w gadaniu) pomagały kufle z dobrze schłodzonym piwem, świeżo wyciągniętym z lodówki.

Władysław A. Serczyk: ZNAD GRANICY

Przedmiot dzisiejszej dyskusji stanowiła przyjaźń, sposoby jej zawiązywania oraz zastanawianie się nad czynnikami sprzyjającymi jej umacnianiu. Żeby było bardziej uczenie, zamierzaliśmy sięgnąć aż do odległych czasów starożytnych, ale zmobilizowani kolejnymi klepsydrami umieszczonymi na łamach "kroniki towarzyskiej" "Dziennika Polskiego" zdecydowaliśmy zatrzymać się na niemniej ciekawej współczesności. Ostatecznie i ona kiedyś stanie się historią, a następne pokolenia z czcią i zadumą wymieniać będą imiona światłych mężów przez wiele jeszcze lat stanowiących tkwiące w ludzkiej pamięci niezawodne przykłady czystości poczynań, ofiarności czy chęci udzielenia pomocy w potrzebie.
A jak to się zaczęło? Jak się poznaliśmy? Jak dostrzegliśmy w sobie przyciągające się wzajemnie umysłowości? I dlaczego nasza znajomość okazała się tak pożyteczna?
Trwałość konstrukcji, którą wówczas zaczęliśmy budować, oparliśmy na jej prostocie. Wystarczyło jedno ciepłe słowo wypowiedziane we właściwej chwili, uśmiech wsparcia i gest współczucia, a nawet tylko zwykła obecność i znaczące milczenie. Jak prośba wypowiadana w chwili ostatniej: "Nic do mnie nie mów! Bądź tylko przy mnie! Niczego więcej nie chcę..."
W prawdziwej przyjaźni właśnie o to chodzi: być we właściwym czasie na właściwym miejscu. Wiedzieć, kiedy pocieszyć i kiedy zamilknąć, nie pchając się z banalnymi słowami świadczącymi o uczuciach prawdziwie serdecznych.
Tak przecież kiedyś, przed laty, powstawały nasze przyjaźnie. Nie stały za nimi żadne pieniądze, bo byliśmy biedni jak myszy kościelne. Ile jednak łączyło nas wówczas radości: śmiechu i uśmiechów! Ile wspólnych odczuć odnajdywanych znacznie później! Ot, chociażby we wspomnieniu koncertu na dachu (może na tarasie?) dzisiejszego budynku Muzeum Narodowego w Krakowie, wokół którego kręcili się panowie pragnący przekazać go Wojewódzkiej Radzie Związków Zawodowych. Piosenkę kończącą się słowami: "Polskie niebo - najpiękniejsze z wszystkich nieb" śpiewali wówczas Wanda Frogni i Włodzimierz Kotarba. Niesłychanie popularny, urodzony chyba na krakowskim Zwierzyńcu, Kotarba, spojrzał w tym momencie do góry i... zatkało go. Nasze spojrzenie pobiegło za jego wzrokiem. Nas również zamurowało. Tak pięknego, cudownie rozgwieżdżonego nieba, nie zobaczyłem już nigdy w życiu, a od tamtego wieczora minęło przeszło półwiecze. Z kim wspominać, skoro prócz mnie nie dotrwał do dzisiaj nikt z towarzyszących mi wtedy przyjaciół?
Posiedźmy jeszcze trochę na schodach prowadzących do mego (naszego?) domu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski