Wybory prezydenckie w Czechach. Faworytem Milos Zeman i Jiri Drahosz

W sumie o stanowisko głowy państwa walczy aż 18 kandydatów. Głosowanie według czeskiego prawa potrwa dwa dni. Odbędzie się już w najbliższy piątek i sobotę.

Najnowsze oceny czeskich dziennikarzy potwierdzają ostatnie przedwyborcze sondaże. Według badań agencji STEM/MARK faworytem do zwycięstwa jest aktualny prezydent Milos Zeman. Na drugim miejscu znalazł się wymieniony wcześniej Jiri Drahosz.

Co ciekawe, gdyby pierwsza tura wyborów nie przyniosła rozstrzygnięcia, wtedy Drahosz mógłby pokonać Zemana w ostatecznej rozgrywce. A to byłoby pewną polityczną sensacją u naszych południowych sąsiadów. We wspomnianym sondażu oddanie głosu na Drahosza w drugiej turze zadeklarowało 48 procent ankietowanych. Natomiast Zeman dostałby jedynie 42 procent. Dodajmy że cały czas około 10 procent badanych nie zdecydowała kogo wybrać.

CZYTAJ TAKŻE: Wybory parlamentarne w Czechach: Zwycięstwo partii ANO Andreja Babisza

W sytuacji gdyby do drugiej tury stanął z Zemanem inny kandydat niż Drahosz, wtedy obecny prezydent pokonałby go z łatwością. Dlatego skupmy się na Drahoszu, jedynym polityku, który może sprawić niespodziankę. Urodzony w Czeskim Cieszynie Drahosz ma 68 lat i jest profesorem chemii. Przez wiele lat był prezesem Akademii Nauk Czeskiej Republiki. W 2017 roku, po zakończeniu prezesury zdecydował się na start w wyborach prezydenckich. Udało mu się zebrać 142 tys. podpisów popierających jego kandydaturę. Dla porównania 73-letni Zeman zebrał jedynie 103 tys.

Drahosz uważany jest za zwolennika Unii Europejskiej i NATO oraz osobę opanowaną i powściągliwą. I właśnie dlatego często określany jest przeciwieństwem Zemana, który ma w czeskich mediach oraz u swoich przeciwników reputację polityka i osoby o zmiennym charakterze. Zwycięstwo Drahosza oznaczałoby prozachodni i proeuropejski kurs Czech.

Inny prozachodni kandydat to 65-latek Milos Horacek, założyciel zakładów bukmacherskich Fortuna. Startuje też były premier 61-letni Mirek Topolanek.

Czesi wyszli na ulice, by domagać się rezygnacji prezydenta i ministra finansów