Ze statystyki zwrotów dla organizacji pożytku publicznego wykonanych w 2016 roku (za rok podatkowy 2015 - przyp. red.) wynika, że w miechowskim dokonano ich ponad 11 tysięcy. Dzięki temu na rzecz 405 organizacji przeznaczono pond 407 tys. zł.
Mariola Farmas, naczelnik Urzędu Skarbowego w Miechowie wylicza, że w pierwszej szóstce organizacji, na które najczęściej odpisywano 1 proc. - poza Fundacją „Zdążyć z pomocą” (96 tys. 152 zł) - znalazły się: Caritas Diecezji Kieleckiej (40 tys. 416 zł), Fundacja Pomocy Dzieciom Niepełnosprawnym „Słoneczko” (38 tys. 530 zł), Polskie Stowarzyszenie na Rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną - koło w Miechowie (16 tys. 744 zł), Fundacja „Votum” (18 tys. 107 zł) oraz Stowarzyszenie Rodzin i Opiekunów Osób z Zespołem Downa „Bardziej Kochani” (8 tys. 31 zł).
W sklepach czy na Facebooku pojawia się wiele apeli o pomoc. Dla osób borykających się z ciężkimi chorobami dochód z tytułu 1 proc. zdecydowanie pomaga w leczeniu i rehabilitacji. Przekonały się o tym m.in. bohaterki tekstów publikowanych na łamach „Dziennika Polskiego” oraz ich rodziny. Dziś powracamy do historii osób, które walczą z chorobą już od kilku lat.
Justyna Białek ma 34 lata. Cierpi na zanik mięśni. Jest już na rencie; opiekują się nią rodzice. Od ponad dwóch lat prosi o przekazanie 1 procenta na leczenie. - Dzięki tym pieniądzom mam możliwość korzystania z prywatnej rehabilitacji. Dofinansowanie na ten cel z Narodowego Funduszu Zdrowia niestety nie wystarcza, bo muszę mieć ciągłą rehabilitację - mówi Justyna.
Z chorobą walczy od ponad trzech lat. - Zaczęło się od osłabienia siły mięśniowej. Początkowo myślałam, że to ze zmęczenia po zajęciach fitness. Ale kiedy zaczęłam się przewracać, mój niepokój już był bardzo duży - opowiada. Potem doszło upuszczanie przedmiotów, drżenie mięśni. Teraz problemy ruchowe są coraz większe. By przejść musi się oprzeć na czyimś ramieniu. Ma trudności w przygotowaniu posiłków, w mowie, w połykaniu. Często występuje sztywność ciała, skurcze, bóle.
Dlatego tak ważna jest rehabilitacja i leczenie. - Każda złotówka jest dla mnie ogromnie ważna, bo pomoże mi w rehabilitacji - na tę chwilę jedynej możliwej formie terapii - apeluje Justyna.
U 39-letniej miechowianki Agnieszki Dudek zdiagnozowano nowotwór mózgu. To nieoperacyjny glejak trzeciego stopnia. Agnieszka jest w leczeniu, ma za sobą radioterapię. W minionym roku przyjaciele zorganizowali koncert charytatywny, by pomóc uzbierać fundusze na leczenie. Konkretną pomoc stanowią też pieniądze z tytułu 1 procenta. - Dla mnie była to w ubiegłym roku istotna kwota, która bardzo mi pomogła, a tak naprawdę przekazanie 1 procenta nic nie kosztuje - podkreśla Agnieszka.
Ubiega się też o zakwalifikowanie do naświetlania protonami. Ale w Polsce jest ono prowadzone tylko w przypadku nowotworów I i II stopnia. - A u mnie rozpoznano trzeci stopień. W tej sytuacji wchodziłaby ewentualnie w grę protonoterapia w Czechach lub w Niemczech - mówi Agnieszka. Ta metoda kosztuje ok. 300 tys. zł. Jeśli Agnieszka zostanie do niej zakwalifikowana, trzeba będzie zdobyć pieniądze.
Kalina Mikuła ma 24 lata. Od prawie pięciu jest w śpiączce. To efekt nagłej utraty przytomności, do której doszło w Internacie Liceum Plastycznego w Nowym Wiśniczu. W wyniku ciągu zdarzeń i zbyt późno udzielonej pomocy doszło do niedotlenienia mózgu, niewydolności płuc i całego organizmu Kaliny. Przez miesiąc trwała walka o jej życie.
Od kwietnia 2012 roku przebywa w domu. Koszty leczenia, pielęgnacji oraz rehabilitacji musi zapewnić wyłącznie rodzina. Starania o przyjęcie Kaliny do Kliniki Rehabilitacji Szpitala Uniwersyteckiego im. dr. Jurasza w Bydgoszczy nie powiodły się. Wniosek odrzucono i skreślono Kalinę z listy oczekujących. Kilkakrotnie przebywała w Polskim Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej Votum S.A. w Krakowie. Jest to placówka niepubliczna, w której miesięczny koszt pobytu wraz z opiekunem oraz rehabilitacji wynosi kilkanaście tysięcy złotych.
Czesław Gamrat, który - jako przyjaciel rodziny - wielokrotnie organizował zbiórki na rzecz Kaliny podkreśla, że jest wiele dowodów na to, iż pacjenta można wybudzić ze śpiączki. Jednak to walka z czasem, determinacja i borykanie się z wieloma trudnościami, głównie finansowymi. - Jesteśmy bardzo wdzięczni wszystkim darczyńcom. Bez tej pomocy byłoby trudno. Tym bardziej, że w takich przypadkach jak Kalinki rodzina musi sobie radzić sama. Dobrze, że powstał w Polsce „Budzik” dla dorosłych; ja od pięciu lat mam taki „Budzik” domowy - mówi Jolanta Mikuła, mama Kaliny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?