Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wygrali walkę o mieszkania

Marcin Banasik, Maciej Makowski
Czy wreszcie mieszkańcy ulicy Wierzbowej poczują, że są na swoim?
Czy wreszcie mieszkańcy ulicy Wierzbowej poczują, że są na swoim? FOT. WACŁAW KLAG
Afera Leoparda. Krakowianie udowodnili, że można wygrać z deweloperem, który oszukał ich na 100 mln zł. Po 7 latach dramatycznej batalii o odzyskanie zakupionych nieruchomości krakowski sąd przekazał im prawo własności do lokali. Szefowie nieuczciwej spółki czekają na wyrok.

– Do tej pory nie mogę uwierzyć, że ten dramat jest już za nami – komentuje ze wzruszeniem decyzję sądu Tomasz Pala, wiceprezes Stowarzyszenia Wierzbowa założonego przez klientów poszkodowanych przez Leoparda.

"Jest sprawiedliwość na tym świecie" - przeczytaj komentarz Grzegorza Skowrona >>

To reakcja na decyzję Sądu Rejonowego dla Śródmieścia w Krakowie, który właśnie wydał pozwolenie na przekazanie prawa własności do 180 mieszkań osobom, które kupiły je siedem lat temu. Budowa lokali nie została jednak ukończona, bo w 2009 r. firma Leopard, która budowała bloki, upadła. Zaczął się dramat osób, które na zakup mieszania poświęciły dorobek całego życia, niektórzy wzięli nawet 30-letnie kredyty.

Wszyscy mieli umowy sprzedaży, nie otrzymali jednak aktów własności. Po bankructwie Leoparda to nie oni przejęli mieszkania, ale wierzyciel inwestora – nowojorski fundusz Manchester, u którego Leopard zaciągał kredyt. Sprawa wydawała się beznadziejna, amerykański fundusz miał wszelkie prawa, by przejąć nieruchomości.

Mieszkańcy nie poddali się, zawiązali Stowarzyszenie Poszkodowanych Przez Deweloperów Wierzbowa, wynajęli prawników i zaczęli batalię o mieszkania. Były protesty, rozprawy, apele, plakaty, sprawa była komentowana w ogólnopolskich mediach.

Opłaciło się, pierwsze zwycięstwo poszkodowanych przyszło 9 lutego 2012 r. Sąd Najwyższy unieważnił wtedy hipoteki nałożone na mieszkania na rzecz nowojorskiego funduszu.

– Największym sukcesem jest jednak ostatnia decyzja krakowskiego sądu, która kończy dramatyczną walkę moich klientów o mieszkania – przyznaje mecenas Michał Jaworski, reprezentujący większość klientów z ul. Wierzbowej.

Decyzja sądu oznacza, że w ciągu dwóch miesięcy po uzyskaniu aktów notarialnych lokatorzy oficjalnie zostaną właścicielami mieszkań. Dla większości z nich sukces oznacza jednak kolejne wydatki. Ok. 100 mieszkań nie jest wykończonych, co oznacza, że ich właściciele sami będą musieli wyłożyć po kilkadziesiąt tysięcy złotych przed wprowadzeniem się na Wierzbową. – Założymy spółdzielnię, wspólnie wybierzemy firmę, która wykończy mieszkania – mówi Michał Pala.

W marcu 2013 r. rozpoczął się proces byłych szefów spółki Leopard SA, oskarżonych o oszukanie kilkuset osób na 100 mln zł. Oskarżeni to były prezes spółki Jacek P., b. wiceprezes Bogusław Z. oraz Grzegorz A., według prokuratury „szara eminencja” firmy. Oskarżeni trafili do aresztu w 2012 r. Dziś wszyscy są już na wolności i odpowiadają przed sądem z wolnej stopy. Proces trwa, wciąż przesłuchiwani są kolejni świadkowie.

Walka o mieszkania zakończyła się sukcesem nie tylko dla ich właścicieli. Po nagłośnieniu historii Leoparda zostało zmienione polskie prawo budowlane. Teraz by zbudować nieruchomość, deweloper musi z własnej kieszeni pokryć całą inwestycję. Nie może, jak w przypadku Leoparda, korzystać przy budowie z pieniędzy pobranych od kupujących.

Lata walki się opłaciły

Czuli wściekłość, smutek i niepewność, lecz nie tracili nadziei. Dziś poszkodowani przez dewelopera po wieloletniej walce w końcu mogą odetchnąć z ulgą.

– Czuję teraz ogromną ulgę. Tyle lat dążyliśmy do tego, by ten dzień w końcu nadszedł – nie kryje radości Paulina Kamycka po decyzji krakowskiego sądu, który pozwolił na przekazanie aktów własności mieszkańcom ulicy Wierzbowej. Jest jedną z ponad 160 osób oszukanych przez firmę Leopard.

W 2007 roku deweloper zaciągnął pożyczkę (37,5 mln zł) oprocentowaną na 25 proc. na realizację innych inwestycji od Manchester Secu­rities Corpora­tion, który stanowi część funduszu inwestycyjnego Elliott z Nowego Jorku, specjalizującego się w ryzykownych, agresywnych transakcjach. Leopard pożyczył pieniądze pod zastaw sprzedanych mieszkań. Sami zainteresowani dowiedzieli się o sprawie na kilka miesięcy przed ogłoszeniem przez spółkę upadłości. Był to początek ich dramatu.

Żeby kupić mieszkanie przy ulicy Wierzbowej, rodzice Pauliny Kamyckiej wydali oszczędności życia i sprzedali mieszkanie w Nowym Sączu. Zapłacili całą sumę, ustaloną w umowie. Budynki miały zostać oddane do u­żytku w grudniu 2007 r. Gdy w maju 2009 r. spółka ogłosiła upadłość, a mieszkania przejął wierzyciel, była w szoku.

Znalazła się w gronie tych, którzy nie pozostali bierni i postanowili upomnieć się o swoje prawa. – Na początku błądziliśmy po omacku, nie znaliśmy się na przepisach, wszystkiego musieliśmy się uczyć – mówi.

Podjęli walkę z niezwykle silnym przeciwnikiem, za którym stały ogromne pieniądze i sztab prawników. Ponadto według polskich przepisów Manchester miał prawo do przejęcia nieruchomości.

Mimo to w 2010 r. Sąd Okręgowy w Krakowie przyznał rację mieszkańcom i określił obciążenie hipoteczne nieruchomości z lokalami mieszkalnymi, wynikające z umowy pomiędzy dewe­loperem a funduszem Manchester jako niezgodne z zasadami współżycia społecznego. Euforia jednak nie trwała długo. Wyrok Sądu Apelacyjnego z lutego 2011 r. był ciosem. Ten uznał bowiem, że na mieszkaniach przy Wierzbowej nadal ciążą hipoteki amerykańskiego funduszu.

Zaczęli tracić wiarę w wymiar sprawiedliwości i polskie państwo. – Czuliśmy się oszukani. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy wydawać kolejne pieniądze na prawników, mając małe szanse na wygraną – wspomina Paulina Kamycka.

Ernestyna Szpakowska wraz z siostrą sprzedały rodzinny dom i zainwestowały oszczędności życia, żeby kupić mieszkanie na Wierzbowej. Gdy zaczęły do nich docierać informacje, że spółka traci płynność finansową i pojawiają się żądania dodatkowych dopłat do mieszkań, zrozumiały, że zostały oszukane. – Albo dopłacicie po 3 tys. za metr, albo spółka ogłosi upadłość. To był szantaż, na który nie mogłyśmy się zgodzić. To było jak walka Dawida z Goliatem. Wszyscy musieliśmy stawić czoło prezesowi Leoparda. Panowała atmosfera buntu i ogromne poczucie nie­sprawiedliwości – opowiada Er­nestyna Szpakowska.

Jak mówi, po decyzji krakowskiego sądu powoli dochodzi do siebie – Po 7 latach i wielu zwrotach w sprawie, kiedy myśleliśmy, że wszystko już stracone, nauczyłam się podchodzić do wszystkiego z dystansem. Nadal nie mogę do końca uwierzyć, że pokonaliśmy dewelopera i fundusz. Nasz przypadek to ewenement na skalę całego kraju! – mówi Ernestyna Szpakowska.

Dla Tomasza Kalinowskiego własne mieszkanie przy Wierzbowej było spełnieniem marzeń. Dzięki pracy za granicą zaoszczędził część potrzebnych pieniędzy. By wziąć kredyt zastawił dom babci. Sprzedał samochód i motor.

Kiedy afera wyszła na jaw, musiał znów wyjechać, by zarabiać na spłatę kredytu. – Mam nadzieję, że teraz wszystko pójdzie w dobrym kierunku, ale po latach negatywnych doświadczeń z polskim wymiarem sprawiedliwości, uwierzę dopiero wtedy, kiedy się wprowadzę – zaznacza Tomasz Kalinowski.

[email protected]
[email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski