Torunianie we własnej hali tanio skóry oświęcimianom nie sprzedali Fot. DOROTA DUSIK
HOKEJ. W ostatnim spotkaniu przed przerwą świąteczno-noworoczną Aksam Unia Oświęcim męczyła się w Toruniu, zwyciężając 6-4 (3-3, 1-1, 2-0)
Mecze prawdy przyjdą jednak po przerwie, kiedy 6 stycznia oświęcimianom przyjdzie zagrać w Tychach, a potem przyjmą mistrzowską Cracovię. To one pokażą, czy Aksamowi uda się na dłużej zadomowić w strefie medalowej.
Przepustkę do pierwszej "czwórki" wywalczyli sobie w Toruniu, zwyciężając jednego z ligowych outsiderów. W ciągu ostatnich kilku dni była to już trzecia konfrontacja tych ekip, bo poprzednie były pucharowe. Zwyciężyli w nich oświęcimianie 7-1 i 7-3.
W rewanżu pucharowego ćwierćfinału kadry obu ekip były mocno okrojone. Być może wysokie zwycięstwo, odniesione dwa dni wcześniej w Oświęcimiu 7-3, uśpiło czujność hokeistów Aksamu. Tylko do takich wniosków można dojść, skoro w lidze po 8 minutach przegrywali 0-3. - Przyznaję, że wtedy byliśmy jeszcze chyba w autobusie - rozpoczyna Waldemar Klisiak, II trener Aksamu. - Rzadko w hokeju ogląda się obrazki, by po rozpoczęciu spotkania brać czas, ale pierwszy trener musiał to zrobić, żeby uporządkować szyki. Zeszliśmy do gry trzema formacjami, bo rozpoczynaliśmy czterema. Owszem, mieliśmy świadomość tego, że personalnie jesteśmy mocniejsi od rywali, ale nie można było przeciągać struny, bo jeszcze jedna, czy dwie stracone bramki i w nasze szeregi mogłaby się wkraść nerwowość. Inna sprawa, że każdy strzał rywali przynosił im powodzenie. Jednak jeszcze przed pierwszą przerwą udało nam się doprowadzić do remisu. Trzecia odsłona toczyła się pod nasze dyktando.
Po raz kolejny okazało się, że skuteczność nie jest mocną stroną oświęcimian. - Tyle, co zmarnowaliśmy sytuacji, to naprawdę szok - podkreśla Waldemar Klisiak. - Kilka razy ostemplowaliśmy słupek, raz poprzeczkę, czy wreszcie przegraliśmy sytuację sam na sam z bramkarzem. Problem polega na tym, że w konfrontacji z przeciwnikiem z górnej półki możemy nie mieć tak wielu sytuacji strzeleckich, więc trzeba umieć wykorzystać to, co się wypracuje.
Dzień po powrocie z Torunia hokeiści mieli wolny od zajęć, a potem wkroczyli w okres ciężkich przygotowań do najważniejszej fazy sezonu. W ostatnich dwóch rundach części zasadniczej trzeba będzie umocnić swoją pozycję w pierwszej "czwórce", bo tylko ona uzyska prawo walki o medale. W poprzednich latach o tytuł mistrzowski mogła walczyć nawet drużyna z 8 miejsca po części zasadniczej.
Jerzy Zaborski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?