Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyrok dla Brunona Kwietnia. Sąd: To nie była prowokacja [WIDEO]

Marcin Banasik
Sędzia Aleksandra Almert i obrońcy, za szybą Brunon Kwiecień
Sędzia Aleksandra Almert i obrońcy, za szybą Brunon Kwiecień Anna Kaczmarz
Proces. Sąd uznał, że linia obrony Brunona Kwietnia to niewypał. Sędzia przez 114 rozpraw nie znalazła argumentu przemawiającego za teorią, że oskarżony był namawiany przez agentów ABW do ataku terrorystycznego. Zdaniem sądu plan zamachu zrodził się w głowie „bombera”

- Nie ma ani jednego dowodu, na to, że oskarżony był namawiany lub prowokowany do zamachu na Sejm - mówiła w uzasadnieniu wyroku sędzia Aleksandra Almert. Odniosła się w ten sposób do linii obrony Brunona Kwietnia, według którego jest on ofiarą działań Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Autor: Marcin Banasik

Niedoszły zamachowiec twierdzi, że jego plan zamachu nigdy nie wyszedł poza teoretyzowanie. Kwiecień podkreśla, że to agenci namawiali go do wysadzenia siedziby Sejmu. W swojej mowie końcowej niedoszły zamachowiec stwierdził, że jeśli wyrok ma być sprawiedliwy, to 13 lat więzienia powinno być podzielone na niego i czterech agentów.

Sędzia podkreśliła, że bardzo długo analizowała portret psychologiczny oskarżonego. - To typ narcystyczny, przekonany o tym, że ma specjalną misję do wykonania. Uważa, że są zasady, którym nie musi się podporządkowywać - mówiła wczoraj sędzia.

Przedstawicielka wymiaru sprawiedliwości podkreśliła, że Kwiecień największy problem miał ze znalezieniem ludzi gotowych do przeprowadzenia zamachu. - Sądowi trudno było dojść do odpowiedzi na pytanie, jak to jest, że 45-letni naukowiec, posiadający rodzinę, chce wysadzić Sejm w powietrze. To były rzeczy niepojęte - mówiła sędzia. Aleksandra Almert podkreśliła, że najtrudniejszą rzeczą dla prokuratora była decyzja, kiedy zatrzymać Brunona Kwietnia.

Dodała, że czekanie na rozwój wydarzeń byłoby bardzo kosztowne dla służb i mogłoby się skończyć tragedią. Jako przykłady podała zamachy z 11 września 2001 r. na World Trade Centre w USA i z 22 lipca 2011 r. na norweskiej wyspie Utoya. - Gdyby Anders Breivik został zatrzymany przed zamachem, pewnie mało kto mógłby uwierzyć, że ten człowiek jest w stanie wymordować ponad 70 osób - mówiła sędzia.

Brunon Kwiecień odpowiadał przed sądem za przygotowywanie od lipca do listopada 2012 r. ataku terrorystycznego na konstytucyjne organy RP, nakłanianie w 2011 r. dwóch studentów do przeprowadzenia zamachu oraz nielegalne posiadanie broni i handel nią. Według śledczych doktor chemii, ówczesny pracownik naukowy Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, zamierzał zdetonować w pobliżu Sejmu 4 tony materiałów wybuchowych na bazie saletry, umieszczonych w pojeździe skot.

Wątpliwości co do winy oskarżonego budzi jednak to, że funkcjonariusze ABW prowadzili operację pod przykryciem. Podczas procesu zeznawali jako świadkowie incognito. Tę część rozprawy sąd utajnił, dlatego też opinia publiczna nie dowie się, jak wyglądały relacje agentów z oskarżonym.

Co więcej, tuż po zatrzymaniu Kwietnia szef Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie zwołał konferencję prasową w Warszawie, podczas której operację ABW uznano za wielki sukces. Co ciekawe, ówczesny premier Donald Tusk zamierzał wtedy zreformować tę służbę specjalną, ograniczając jej rolę śledczą. Miała być przede wszystkim ośrodkiem analitycznym, a to spowodowałoby konieczność zwolnienia z pracy wielu funkcjonariuszy. Przypadek Brunona Kwietnia według niektórych interpretacji, miał uzasadnić potrzebę wzmocnienia ABW, a nie zawężania jej profilu. Wyrok jest nieprawomocny.

Mecenas Maciej Burda: To moja kompletna porażka
- Jak Pan ocenia tak surowy wyrok dla Pańskiego klienta?

- Dla obrony to kompletna porażka. Spodziewałem się wysokiej kary, ale nie aż 13 lat.

- Dlaczego?

- Zamach mógłby dojść do skutku tylko wtedy, jeśli Brunon Kwiecień miałby skota, którym wjechałby w Sejm. Do tego 4 tony materiału wybuchowego i osobę, która wsiądzie do tego pojazdu. Mój klient nie posiadał nic, co mogłoby sprawić, że groźba zamachu stałaby się realna. Uważam, że mówienie o śmiertelnym zagrożeniu to duża przesada.

- W karach cząstkowych sąd był bardziej surowy niż prokurator. Oskarżyciel za podżeganie studenta chciał 6 lat, sąd dał 8.

- Moim zdaniem to jest absurdalny wyrok, ponieważ do podżegania nie doszło. Kwiecień zaprosił studenta na spotkanie. Zaproponował udział w zamachu, a ten się nie zgodził i tyle. Rozmowa nie była zobowiązująca. Po odmowie oskarżony nie namawiał go do zmiany zdania.

- A może wyrok pokazuje, że Kwiecień miał słabych obrońców?

- Moim zdaniem obrona zrobiła wszystko, co mogła w tej sprawie. Ewentualnie można było pomyśleć nad mniej radykalną strategią sprzeciwiania się sposobowi prowadzenia tego postępowania. Mówiąc wprost, siedzieć cicho i nie sprzeciwiać się sądowi.

- Co, według Pana, sąd robił źle?

- Wiele rzeczy. My prosiliśmy o umożliwienie przesłuchania na początku procesu świadków, którzy mieli informacje o wycofaniu się Kwietnia z planowania zamachu. Sąd nie zgodził się i świadkowie ci byli przesłuchani dopiero po dwóch latach od zatrzymania Kwietnia, co moim zdaniem miało wpływ na ich zeznania. Nie mogę jednak podać szczegółów, ponieważ zeznania te dotyczą niejawnej części akt sprawy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski