Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyrok za atak na nauczycielkę

Redakcja
Bogusława C., mama ucznia ze Szkoły Podstawowej nr 1 w Krakowie, pewnie nie usłyszałaby tego wyroku, gdyby, po umorzeniu sprawy sprzed dwóch lat, ponownie nie zaczęła obrażać i wyzywać nauczycielkę swego syna. Sąd był zmuszony podjąć na nowo warunkowo umorzone wówczas postępowanie.

SPOŁECZEŃSTWO. Matka ucznia popchnęła nauczycielkę i teraz będzie musiała to odpracować. Tak zdecydował krakowski sąd. To jednak nie koniec kłopotów Szkoły Podstawowej nr 1 w Krakowie.

Wszystko zdarzyło się w styczniu ubiegłego roku, gdy 49-letnia Bogusława C., z wykształcenia teolog, odebrała syna ze świetlicy szkolnej. Chłopiec poskarżył się wówczas matce, że pobił go kolega, a nauczycielka nie zareagowała. Wpisała mu też uwagę, że używa wulgaryzmów.

W śledztwie kobieta twierdziła, że taki wyraz, którego użył jej syn ("zajebisty") znajduje się w słowniku i ona pozwala mu się nim posługiwać. Mówiła też, że gdy interweniowała w szkole, nauczycielka zaczęła jej ubliżać. Miała jednak wątpliwość, czy ją popchnęła.

Zupełnie inaczej zeznawała wychowawczyni 32-letnia Małgorzata D. Z jej relacji wynika, że dzień przed zdarzeniem, syn Bogusławy C. używał wulgarnego słownictwa, a na świetlicy bił po głowie kolegę. Wpisała mu więc uwagę do dzienniczka. Na drugi dzień, według słów nauczycielki, oskarżona rzuciła dzienniczek na stół z pytaniem, co oznacza ta uwaga. Stwierdziła przy tym, że syn zapewnia, iż nie uderzył kolegi. Potem w szatni wyzwała nauczycielkę od niekompetentnych gówniar i popchnęła ją.

Sąd uznał, że matka chłopca naruszyła nietykalność cielesną nauczycielki. Powołał się przy tym na zapis ze szkolnego monitoringu. Na nagraniu widać, jak Bogusława C. popycha pokrzywdzoną. W związku z tym kobieta usłyszała wyrok trzech miesięcy ograniczenia wolności, które polegać ma na przepracowaniu społecznie 60 godzin. Ma też zapłacić nauczycielce ponad 600 zł grzywny.

To jednak nie ostatni proces Bogusławy C. Jak powiedziała nam Angelika Michalik z Sądu Okręgowego w Krakowie, toczy się jeszcze jedna sprawa, w której kobieta odpowiada za obrażanie i grożenie pozbawieniem życia tej samej nauczycielki.

- Żaden z tych wyroków z pewnością nie zakończy naszego problemu - mówi Elżbieta Migocka, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 1 w Krakowie, do której od pięciu lat uczęszcza syn skazanej kobiety.

Niemal od samego początku kobieta składa niezliczone skargi na szkołę.

- Musimy sobie z tym jakoś radzić, choć nie jest łatwo - przyznaje dyrektorka podstawówki. - Mamy już sprawy w samorządowym kolegium odwoławczym i wojewódzkim sądzie administracyjnym.

Kobieta - jak podkreśla dyrektorka - paraliżuje pracę szkoły. Śle pisma i e-maile, nawet po trzy dziennie. Pyta w nich np. o to, ilu sponsorów pozyskała szkoła, na co idą pieniądze, jakie projekty są realizowane w placówce, czy prowadzone są zajęcia korekcyjne, czy została zamontowana barierka przed wejściem do szkoły, czy są szafki dla uczniów i czy są one zamykane.

- Mamy pękate segregatory z korespondencją od tej pani. Czujemy się nękani - mówi Elżbieta Migocka. - Mama ucznia mówi, że prowadzi w szkole społeczny monitoring, ale rodzice pozostałych dzieci odcinają się od jej działań. Pisali nawet w tej sprawie do prezydenta miasta, że nie mają nic wspólnego z jej monitoringiem.

Na pismach się jednak nie kończy.

- Mama ucznia przy świadkach kierowała pod naszym adresem groźby - mówi dyrektorka podstawówki. - Powiedziała, że nas wykończy, zniszczy, że życie nam zatruje.
A wszystko to okrasiła sporą dawką wulgaryzmów.

Sprawa, w której stroną jest Bogusława C., toczy się również przed sądem rodzinnym, do którego szkoła skierowała cztery wnioski, m.in. o zbadanie sytuacji wychowawczej dziecka i objęcie rodziny opieką kuratora.

- Żal nam tego dziecka, bo na nim również odbija się zachowanie matki - przyznaje Elżbieta Migocka. - Uczeń nie respektuje naszych poleceń, przedrzeźnia nauczycieli, a na moją prośbę, by pokazał dzienniczek ucznia, powiedział do kolegów, że byle komu dzienniczka dawać nie będzie.

Niedawno chłopak, wspólnie z innym kolegą, uciekł ze szkoły. Powiadomiono Straż Miejską. Okazało się, że uczniowie wybrali się na wagary do pobliskiej galerii handlowej.

- Wówczas rada pedagogiczna podjęła uchwałę o przeniesieniu go do równoległej klasy. To była bardzo dobra decyzja. Upatrujemy w tym ogromną szansę na to, by dziecko zaczęło funkcjonować normalnie w nowym środowisku. Już widzimy poprawę - podkreśla dyrektorka podstawówki.

Mama ucznia poskarżyła się jednak w kuratorium oświaty. To uznało decyzję szkoły za zgodną z prawem. Wówczas matka wystąpiła z pismem, że nie chce, by szkoła wystawiała synowi oceny z zachowania, bo nie ma zaufania do nauczycieli.

Z Bogusławą C. nie udało nam się skontaktować.

Anna Kolet-Iciek

Magdalena Strzebońska

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski