MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wyszło jak zwykle...

Redakcja
Druga połowa września 1683 roku nie była w Wiedniu przychylna Polakom. Wracającemu do świeżo odsiekanej stolicy cesarzowi Leopoldowi ciężko przychodziło strawienie sukcesu króla Jana ,wiernego koalicjanta i wybawcy, ale przecie monarchy, za przeproszeniem, elekcyjnego.

Leszek Mazan: FELIETON

Gdy więc obaj spotkali się przy dzisiejszej drodze na lotnisko w Schwechat, powstał problem wart mistrzów protokołu dyplomatycznego: kto pierwszy ma zdjąć czapkę (jak wiadomo, aż do czasów prezydenta Kennedy'ego żaden polityk nie mógł pokazać się w plenerze bez nakrycia głowy).

"Dąsy niemieckie" Leopold demonstrował w języku łacińskim, którym Jan III władał znakomicie. Kto wie, może łatwiej przychodziło mu - i wtedy, i potem - wyrazić swe oburzenie na sposób, w jaki nad Dunajem traktuje się jego poharatanych, zmęczonych żołnierzy. Do samego miasta wpuszczani oni nie są. Wiedeńczycy, widząc rosnącą niechęć dworu do Polaków, nie przyjmują nawet ciężko rannych do gospód i zajazdów albo też "za leżenia na gnoju" każą sobie płacić bajońskie sumy. Król robi awanturę, uruchamia pieniądze, do opatrywania rannych oddelegowuje nawet swego osobistego okulistę. Armia polska zatrudnia w sumie 200 chirurgów o różnych kwalifikacjach. Mało, ale pomagają markietanki oraz ciągnące wraz z nimi za wojskiem liczne żony i kurtyzany polskich żołnierzy. Obolałe po upadku z konia ciała, najczęściej husarskie, nacierają olejkami różanymi. Grasuje gangrena. Rycerze umierają. Wśród żołnierstwa krążą opowieści o panu staroście stopnickim Franciszku Lanckorońskim, któremu zgruchotało nogę, "a tę trzeciego dnia urżnąć musiano". Uczynił to chirurg Simonides szesnastoma pociągnięciami piłą. Ciało odciął brzytwą. Pan starosta ani jęknął. "Wszędzie czuć wielki smród od trupów, koni, bydeł i wielbłądów"...

Coraz więcej prostych żołnierzy, oficerów i wielmożów z panem hetmanem koronnym zapada na choroby zakaźne, głównie czerwonkę i jej odmiany (gorączkę węgierską). Przez cały wrzesień chorzy ładowani są na statki i spławiani kiedyś modrym, dziś pełnym nieczystości Dunajem do Preszburga (Bratysławy). Specjalista od gorączki węgierskiej, główny medyk armii i króla jegomości dr Pecorini radzi panom braciom pić gorzałkę, "bo pijanicom nie tak szkodzi ta choroba". W obozie leczą też biegunkę kieliszkiem oliwy zmieszanej z rzeżuchą oraz proszkiem ze spalonych na węgiel kości ludzkich. Mimo wszystko do początków listopada zachoruje aż 16 tysięcy wojska - połowa z tych, którym "nie grają surmy zbrojne", a którzy nie mają sił, by dowlec się na drugą stronę Karpat, do domu...

Co sobie o tym wszystkim myślał Jan III - możemy się tylko z dużym prawdopodobieństwem domyślać. Zapewne jako polityk wiedział dobrze, że - jak mówią Rosjanie - w palitice niet sentimentow, a poza tym tak naprawdę po bitwie liczy się jedynie ten, który potrafi utrzymać wodze i szablę. Ale już po spotkaniu z Leopoldem zrozumiał, że nie może spodziewać się zbliżenia z habsburskim domem panującym, pomocy w realizacji dynastycznych planów królewicza Jakuba, niczego. Że pozostaje mu tylko sława i chwała zwycięzcy.

Nie przypuszczał tylko w najbardziej gorzkich deliberacjach, że już wkrótce będą próbować pozbawić go i tej satysfakcji.
No cóż, pomaszerował pod Wiedeń zobligowany traktatem i szlacheckim, monarszym, polskim słowem. Miało być dobrze, wyszło jak zwykle.

Do Krakowa wrócił przed samym Bożym Narodzeniem, zamknął się z Marysieńką w sypialni, kazał przynieść dużo czekolady i zabronił się budzić nawet w wypadku oblężenia miasta przez Turków.

Leszek Mazan

dziennikarz, krakauerolog i szwejkolog

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski