Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z kamerą wśród osiedli, czyli Nowa Huta w kadrze gimnazjalistów

Marzena Rogozik
Marzena Rogozik
Ania i Filip idealnie się uzupełniają. Ona ma pomysł i tworzy scenariusz, on nagrywa i montuje film
Ania i Filip idealnie się uzupełniają. Ona ma pomysł i tworzy scenariusz, on nagrywa i montuje film Fot. Joanna Urbaniec
Młode talenty. Mają zaledwie 16 lat i na swoim koncie zwycięstwo w ogólnopolskim konkursie etiud filmowych „Nakręć się”. Anna Trzemżalska i Filip Boratyn to dwójka gimnazjalistów z Nowej Huty, którzy tworzą idealny filmowy duet: ona kreuje, a on montuje.

Niewiele ponad czterominutowy filmik „Chłopak z osiedla”, który gimnazjaliści zrobili na VII edycję konkursu „Nakręć się” organizowanego przez Filmotekę Szkolną w ich kategorii wiekowej okazał się bezkonkurencyjny. Film opowiada historię Bogdana Włosika, chłopaka zastrzelonego w 1982 roku podczas demonstracji w Nowej Hucie. Mimo że po drodze czekało na nich wiele trudności technicznych, jury doceniło niebanalny pomysł i koncepcję z przesłaniem.

Zepsuty mikrofon ich nie powstrzymał

Na plan filmowy uczniowie Salezjańskiego Gimnazjum Publicznego na os. Piastów pojechali małym osobowym samochodem z jednym z rodziców. Do bagażnika zapakowali sprzęt filmowy: kamerę, mikrofon i tyczkę do mikrofonu, za którą służył... bambusowy pęd. Pierwsze ujęcia kręcili pod kościołem Arka Pana, gdzie doszło do zabójstwa Bogdana Włosika. Potem już na piechotę przeszli pod Muzeum PRL-u, by tam nakręcić scenę rozpoczynającą etiudę i ujęcia pod pomnikiem „Solidarności” na placu Centralnym.

Uczniowie podczas kręcenia etiudy nie mieli łatwo. - Największym problemem było to, że musieliśmy całość filmu nakręcić w jeden dzień - mówi Filip. - Wszystko dlatego, że sprzęt mieliśmy wypożyczany tylko na sobotę - mówi chłopak. Dodatkowym utrudnieniem okazały się miejsca, w których zaplanowali kolejne sceny. Były od siebie oddalone o kilka kilometrów, a oni od pierwszego punktu nieśli ze sobą sprzęt w rękach. - To duża trudność logistyczna, a poza tym kręciliśmy zimą, więc trochę marzliśmy - dodaje Ania. Starali się zagospodarować swój czas tak, by zdążyć ze wszystkimi ujęciami przed zmierzchem.

W połowie nagrania zepsuł im się mikrofon. To pierwsze wyzwanie nauczyło ich jednak czegoś nowego - musieli po raz pierwszy zmierzyć się z nową techniką - dubbingiem. - Nigdy wcześniej nie podkładałem głosu do nagranego już materiału - twierdzi Filip, który odpowiadał za techniczną stronę etiudy.

- Szukałem wskazówek w internecie i musiałem nauczyć się wszystkiego w błyskawicznym tempie - wyjaśnia i dodaje, że na nagraniu można dostrzec niewielkie różnice świadczące o tym, że filmik jest dubbingowany, ale jak na amatorski debiut - wyszło całkiem nieźle. Drugim sprawdzianem umiejętności młodych filmowców okazała się scena zabójstwa chłopaka. Ze sztuczną krwią Ania i Filip mieli do czynienia po raz pierwszy. - Mieliśmy jedną próbę - wspomina 16-latek. - Nie mogliśmy przetestować momentu strzału ze sztuczną krwią, bo mieliśmy tylko jedną koszulę dla aktora. Pomyśleliśmy: być albo nie być - mówi. Na szczęście się udało.

Zanim jednak zaczęli kręcić, musieli znaleźć obsadę. A chętnych do aktorskiego debiutu było jak na lekarstwo. - Jedną osobę znalazłam szybko, to moja koleżanka Ada Łomnicka, która grywa w różnych produkcjach serialowych, więc chętnie się zgodziła - wspomina Ania. Kandydata do roli męskiej szukała z kolei bardzo długo. - Nie robiłam castingu, bo nie miałam z czego wybierać - śmieje się. Ostatecznie do roli Bogdana Włosika dał się namówić Krzysztof Soja, a Jan Jachym zagrał Ubeka i kamerzystę.

Film powstał w ciągu zaledwie ośmiu godzin. Uczniowie zaczęli nagrywać o 10.30 a skończyli po godzinie 18. Potem w dwie godziny zrobili dubbing, a przez trzy kolejne Filip montował film. Wszystko zrobili sami. Pomocy dorosłych nie potrzebowali prawie wcale - jedynie do przewiezienia sprzętu na miejsce pierwszej sceny.

Scenariusz na wspomnieniach mamy

Na konkurs trafili dzięki opiekunowi szkolnego Klubu Filmowego - Damianowi Mazurowi, który podesłał im link do regulaminu konkursu „Nakręć się”. - Na maila odpowiedziała tylko dwójka uczniów: Ania i Filip - wspomina nauczyciel. Gimnazjaliści nie zastanawiali się długo. Ania, która jest mózgiem zgranego duetu od razu zabrała się do przeglądania filmów, w poszukiwaniu inspiracji do scenariusza. Po przejrzeniu swojej filmoteki dziewczyna stwierdziła, że najlepiej zna film „Człowiek z marmuru”. - Pomyślałam, że możemy zrobić film o chłopaku z Nowej Huty, Bogdanie, o którym kiedyś opowiadała mi mama - mówi Ania.

Filip od razu uznał, że pomysł jest dobry i świetnie wpisuje się w klimat Nowej Huty, w której oboje mieszkają i uczą się. Ania napisała scenariusz na podstawie filmu. Trochę czytała, ale w większości bazowała na opowieściach swojej mamy, która chodziła do szkoły z siostrą Bogdana Włosika i bardzo dobrze znała jego historię. - Podczas zbierania informacji dowiedziałam się wielu nowych faktów, o których nie miałam pojęcia - mówi Ania. Tworzenie scenariusza było dla niej też lekcją historii. - Wcześniej myślałam, że Bogdan to działacz „Solidarności” i dlatego zginął, a okazało się, że był zwykłym chłopakiem, niewiele starszym od nas, który znalazł się po prostu w nieodpowiednim miejscu - mówi Ania.

Uczniowie postanowili pokazać Bogdana jako zwykłego chłopaka z osiedla. - Pomysł był taki, by sfilmować miejsca, które się wiążą z Nową Hutą, są dla niej charakterystyczne - wyjaśnia Filip Boratyn. Kiedy gimnazjaliści opublikowali film w internecie posypały się słowa pochwały, ale i negatywne komentarze o samym bohaterze: Bogdanie Włosiku.

Niektórzy o tej historycznej, nowohuckiej postaci wyrażali się dość niepochlebnie. Ale uczniowie bardzo dojrzale podeszli do tego zjawiska. - Wszędzie można spotkać się z hejtem, ale my chcieliśmy przywołać postać Włosika, a nie oceniać ją - mówi Filip. Ania dodaje: - Po zakończeniu konkursu dostałam wiadomość od siostrzenicy Bogdana Włosika, która bardzo dziękowała za podjęcie tego tematu. Film bardzo podobał się nie tylko jej, ale i jej mamie. To dla nas najważniejsze - dodaje dziewczyna.

Film do tej pory obejrzało prawie 2 tysiące osób, a jury ogólnopolskiego konkursu uznało go za najlepszy w kategorii etiud gimnazjalistów. - Liczy się temat i pomysł, mniej wykonanie i techniczne parametry - twierdzi Damian Mazur. - Uczniowie dopiero zaczynają przygodę z filmowaniem, nie są profesjonalistami, ale mają głowy pełne pomysłów i ciekawych rozwiązań, to jest ich największy atut.

Ona jest mózgiem, on mistrzem techniki

Ania Trzemżalska z os. Oświecenia chodzi do klasy III d. Filip Boratyn jej równolatek z os. Spółdzielczego - do III c. Mimo, że ich lekcje często ze sobą kolidują potrafią tak się dopasować, by mieć czas na wspólną realizacją filmów.

Oboje idealnie się uzupełniają. Ania jest mózgiem: ma pomysły, wizję, a dobry scenariusz umie napisać na kolanie, no i potrafi wszystko dopiąć na ostatni guzik. Jest też medialna - nie ma tremy i chętnie pokazuje się przed kamerą. Filip natomiast dba o każdy techniczny szczegół produkcji. Zapewnia dobre oświetlenie, operuje sprzętem, a potem spędza wiele godzin, by idealnie zmontować kilkuminutowy filmik z wielogodzinnych ujęć.

Oboje łączy jedno: pasja do filmu i… perfekcjonizm. - Nie lubimy robić czegoś byle jak - twierdzi Filip. Ania z kolei nie odpuszcza nigdy nawet drobnych pomyłek, zwłaszcza literówek i błędów interpunkcyjnych, których Filipowi zdarza się robić sporo, kiedy skupia się na montażu. - Gdy coś zmontuję, zawsze najpierw ogląda to Ania, a potem dostaję od niej długą listę z wypunktowanymi detalami, które trzeba zmienić i poprawić - śmieje się chłopak.

Przed przyjściem do gimnazjum i zapisaniem się do klubu filmowego oboje mieli niewielkie doświadczenie. Ania zagrała kilka drobnych ról w serialach, a wujek Filipa montował filmy ślubne. Prawdziwa przygoda rozpoczęła się dopiero w gimnazjum. Ania w klubie filmowym najpierw robiła krótkie wywiady z wydarzeń szkolnych, potem zaczęła przygotowywać swoje własne produkcje. Filip nauczył się dobrych ujęć i montowania scen tak, by nie były monotonne, tylko dynamiczne i ciekawe. Realizacja filmu to niezła nauka pracy grupowej. - Nie da się zrobić filmu w pojedynkę - twierdzi nauczyciel ze szkolnego klubu filmowego. - Uczniowie muszą się zgrać, nauczyć łączyć swoje umiejętności, dobrze je wykorzystać - mówi.

Praca nad filmem trwa czasem wiele godzin, ale efekt końcowy wynagradza cały trud. To w swojej pasji najbardziej lubią gimnazjaliści. - To zawsze wygląda tak samo. Spotykamy się na osiem godzin, efektywnie nagrywamy przez trzy, a wychodzi z tego też trzy…, ale minuty filmu - śmieje się Filip Boratyn.

Największe przedsięwzięcie, jakie udało się zrealizować w klubie filmowym to także zasługa Ani i Filipa. Sfilmowali spektakl „Mieszczanin szlachcicem”. Całość kręcili czterema kamerami. Ania napisała scenariusz, który liczył ponad 40 stron, a Filip montował nagranie przez 2,5 tygodnia! - Dzięki tej wspólnej pracy film jest na poziomie z Teatru Telewizji - mówi z dumą opiekun klubu filmowego.

Młodzi filmowcy nie zachłysnęli się sławą. Już myślą o kolejnych produkcjach. - Teraz planujemy zrobić dłuższy film - mówi Ania. Miałby być to mix parodii starych dobrych komedii. Chcą wykorzystać znane teksty i zderzyć je ze współczesnością - To będzie komedia kryminalno-sensacyjna - zdradzają gimnazjaliści.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski