Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z Rosją? Z Austrią? A może sami oddzielnie walczyć o niepodległość…

Wojciech Frazik
Józef Piłsudski za najważniejsze uważał przygotowanie kadr przyszłej armii powstańczej, które wkroczą do zaboru rosyjskiego. Bazą dla tych działań mogła być tylko autonomiczna Galicja
Józef Piłsudski za najważniejsze uważał przygotowanie kadr przyszłej armii powstańczej, które wkroczą do zaboru rosyjskiego. Bazą dla tych działań mogła być tylko autonomiczna Galicja fot. Wikipedia
Gdy w 1907 r. ukształtowały się dwa wrogie sobie bloki mocarstw, które podzieliły państwa zaborcze, wojna stała się nieunikniona. Polacy, którzy mieli znaleźć się po dwóch stronach przyszłego frontu, musieli zdecydować, jak się zachować w obliczu nieuchronnego konfliktu. Konfliktu, który niezależnie od rozstrzygnięcia musiał odmienić los narodu.

W zbliżającej się wojnie stanąć miały przeciw sobie państwa Trójprzymierza: Niemcy, Austro-Węgry i Włochy (ostatecznie wystąpiły po drugiej stronie) oraz Trójporozumienia: Francja, Wielka Brytania i Rosja. Głównym obszarem rywalizacji w Europie stały się Bałkany, gdzie w sposób najbardziej widoczny ścierały się interesy trzech monarchii zaborczych pod władzą Habsburgów, Hohenzollernów i Romanowów.

W tym kontekście sprawa polska na arenie międzynarodowej nie istniała. Jednak pod wpływem układu sił w Europie rozwijające się na ziemiach polskich nowoczesne ruchy polityczne po 1908 r. zaczęły kształtować tzw. orientacje rozwiązania sprawy polskiej i w duchu swoich idei oddziaływały na szersze koła niezaangażowane politycznie.

Dwie grupy miały prostą receptę, która faktycznie pomijała polskie aspiracje narodowe. Część środowisk konserwatywnych we wszystkich trzech zaborach opowiadała się za lojalizmem wobec władców państw, w których przyszło Polakom żyć. Socjaliści-internacjonaliści wyobrażali sobie, że wojnę imperialistyczną przekształcą w rewolucję socjalną obejmującą wszystkie walczące kraje. W ich wizji kwestie narodowe miały zniknąć wraz ze zwycięstwem rewolucji.

Liderka Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy Róża Luksemburg naukowo dowodziła, że ziemie polskie organicznie zrosły się już z państwami zaborczymi, więc utworzenie hipotetycznej Polski byłoby gospodarczym krokiem wstecz, a zaangażowanie proletariatu w walkę o niepodległość odrywałoby go od zasadniczego celu, jakim była rewolucja. Wpływy obu tych grup były w społeczeństwie polskim dość ograniczone.

Główny wróg: Niemcy

Siłą polityczną, która najwięcej miała do powiedzenia we wszystkich trzech zaborach, była narodowa demokracja (endecja). Powstała pod koniec XIX wieku jako ugrupowanie niepodległościowe akcentowała rolę narodu pojmowanego nowocześnie jako wspólnota wszystkich warstw społecznych.

Miała ambicję występowania w interesie całego narodu, niezależnie od granic rozbiorowych. Jej przywódcy Zygmunt Balicki i Roman Dmowski podkreślali konieczność zerwania z tradycyjną polską polityką kierującą się mrzonkami oraz emocjami i prowadzenia polityki realnej, opartej na niemal matematycznej kalkulacji.

To Dmowski odegrał główną rolę w sformułowaniu programu politycznego endecji. Stwierdzał, że pod panowaniem rosyjskim znajduje się część Polski największa i najważniejsza. Jej status miał przesądzić o losie Polski w przyszłości. Nie dostrzegając w pierwszych latach XX wieku żadnych realnych przesłanek odzyskania niepodległości, skupił się na uzyskaniu tego, co wydawało się możliwe. Dlatego po rewolucji 1905 r. zabiegał jako prezes Koła Polskiego w Dumie (rosyjskim parlamencie) o autonomię dla Królestwa Polskiego.

W 1908 r. Dmowski opublikował po polsku, a potem także w innych językach swój manifest polityczny „Niemcy, Rosja i kwestia polska”. Głosił w nim, że Rosja jest państwem zacofanym, słabym, a źródłem tej słabości jest ucisk policyjny skierowany przeciw narodom nierosyjskim. Ucisk ten nigdy jednak nie okazał i nie okaże się skuteczny wobec stojących wyżej cywilizacyjnie Polaków. Zupełnie inaczej postrzegał zjednoczone niedawno Niemcy: państwo dynamiczne, o wielkim potencjale i rosnących wciąż aspiracjach. Zauważał ogromne niebezpieczeństwo polityki germanizacyjnej w zaborze pruskim, którą rozumiał jako element przygotowań do dalszej ekspansji terytorialnej na wschód.

Przestrzegał też przed niemieckimi wpływami w rosyjskich sferach rządzących. Szansę dla Polski, Europy i samej Rosji dostrzegał w przebudowie tej ostatniej. Miała ona porzucić ideę „jednej, niepodzielnej Rosji”, dopuścić do głosu inne narody, przede wszystkim Polaków, dać im autonomię. Taka Rosja odrodzi się i będzie w stanie przeciwstawić się Niemcom. Polacy w tej koncepcji mieli stać się obrońcami Europy przed ekspansją niemiecką.

Orientacja na Rosję była dla Dmowskiego wyborem mniejszego zła, konsekwencją uznania, który wróg jest groźniejszy. Dla jego zwolenników zwycięstwo koalicji angielsko-francusko-rosyjskiej oznaczało zjednoczenie wszystkich ziem polskich, co byłoby znaczącą zmianą na lepsze w położeniu narodu polskiego.

Jednak ani rosyjskie sfery polityczne, ani rosyjska opinia publiczna nawet w obliczu wojny europejskiej nie były gotowe przyjąć jego oferty. Musiał więc uznać, że pozostaje tylko czekać na zmianę koniunktury. Po latach Dmowski pisał do Ignacego Jana Paderewskiego: „[…] moje »moskalofilstwo« zaczęło się od ententy angielsko-rosyjskiej, […] ja szedłem tylko konsekwentnie z Anglią i Francją, pomagałem, jak mogłem, do tego, żeby użyć Moskali przeciw Niemcom, dopóki i o ile użyć się dadzą. Jeżeli jest nagroda w życiu przyszłym za dobre czyny, to fraternizowanie się z bydłem, do którego nikt większego wstrętu ode mnie nie miał, będzie mi policzone jako największe poświęcenie mego życia”.

Jednak to nie te skrywane głęboko uczucia, lecz praktyczne posunięcia polityczne, które nie przynosiły spodziewanych skutków, a były widoczne dla ogółu, powodowały, że lider endecji postrzegany był jako ugodowy polityk prorosyjski. Efektem tego były rozłamy w kierowanym przez niego ruchu i odchodzenie szczególnie młodszych działaczy, którzy ewolucję taktyki uważali za porzucenie programu niepodległości.

Główny wróg: Rosja

Z tych samych założeń dotyczących podziału ziem polskich między państwa zaborcze wyciągano też zupełnie przeciwne wnioski. Znaczna część polityków galicyjskich uznawała, że przyszłość narodu polskiego trzeba związać z austriackim domem panującym. Słabnąca monarchia habsburska, która w 1867 r. zgodziła się na autonomię Galicji, co przyniosło Polakom nieskrępowane warunki rozwoju życia narodowego, miała zyskać nowe perspektywy przez przyłączenie ziem zaboru rosyjskiego i stworzenie państwa złożonego z trzech członów: Austro-Węgier-Polski.

Politycy galicyjscy, łącząc polski interes narodowy z interesem państwowym Austrii, wskazywali na wojnę z Rosją jako jedyny skuteczny środek rozwiązania problemów bałkańskich monarchii. Powszechnie dostrzegano jednak niezdecydowanie polityki zagranicznej Austro-Węgier i niemożność przebudowy struktury wewnętrznej państwa w celu pozyskania Słowian.

Austro-Węgry dla zwolenników orientacji antyniemieckiej były tylko słabym wasalemII Rzeszy, w której Niemcy austriaccy szukali oparcia przeciw rosnącym w siłę narodom słowiańskim. Uważano więc, że idea habsburskiej monarchii trialistycznej nie ma szans realizacji, bowiem taka złożona z dwóch zaborów Polska zagroziłaby interesom pruskim.

Przy takiej przewadze Berlina w sojuszu orientacja na Austrię jest w rzeczywistości orientacją na wywłaszczające Polaków z ziemi Niemcy. Zwycięstwo sojuszu austro-niemieckiego oznaczałoby więc według nich nowy, jeszcze trwalszy podział ziem polskich i wystawienie kolejnej ich części na germanizację. A bez tej części Polska nie mogłaby istnieć.

Warto dodać, że idea trializmu ze zrozumiałych względów budziła sprzeciw polityków węgierskich.

Zróbmy powstanie

Po stronie Austrii, ale wychodząc z zupełnie innych założeń i chcąc osiągnąć inne cele, zamierzała też wystąpić grupa, którą określano mianem irredentystów, czyli zwolenników niepodległości. Dla nich Rosja, posiadająca największą część ziem polskich, również była głównym wrogiem.

Niekwestionowany przywódca tej orientacji Józef Piłsudski zakładał, że zachodnie tereny Królestwa Polskiego w pierwszych dniach po wypowiedzeniu wojny staną się swego rodzaju „ziemią niczyją”, co trzeba wykorzystać do wybuchu powstania, proklamowania niepodległości Polski i postawienia mocarstw przed faktem dokonanym.

Piłsudski, nie widząc wśród ludności Królestwa gotowości do zrywu po klęsce rewolucji lat 1905-1907, za najważniejsze uważał przygotowanie wcześniej kadr przyszłej armii powstańczej, które wkroczą do zaboru rosyjskiego i stopniowo poderwą masy. Z oczywistych względów bazą dla tych działań mogła być tylko autonomiczna Galicja.

Irredentyści głosili: „Jak długo Austro-Węgry walczyć będą w interesie swojej państwowości przeciwko Rosji, są one naszym naturalnym sprzymierzeńcem. Ich zwycięstwo będzie naszym zamiarom sprzyjało, będzie ono w naszym interesie, tak jak w naszym interesie leży całkowite pokonanie Rosji w zbliżającej się wojnie. Ale nie spuścimy z oka naszego własnego stanowiska i w pierwszym rzędzie naszych własnych praw, praw ludu polskiego bronić będziemy”.

Z tych założeń wyrosły organizacje paramilitarne, występujące otwarcie i konsekwentnie pod sztandarem niepodległości. Jednak nieunikniony kontakt twórców ruchu strzeleckiego z armią, w tym wywiadem austriackim, narażał ich na oskarżenia o agenturalność. Balicki w cyklu artykułów „Dezorientacja austriacka” przedstawił nawet ruch niepodległościowy jako prowokację pułkownika Redla, oficera austriackiego Sztabu Generalnego, bohatera głośnej afery zdemaskowanego właśnie jako szpieg rosyjski.

Innym ważnym czynnikiem wpływającym na postrzeganie zwolenników irredenty były lewicowe korzenie czołowych postaci ruchu. Wiele z nich wywodziło się z Organizacji Bojowej PPS, także socjaliści galicyjscy byli najpoważniejszym ugrupowaniem wspierającym niepodległościowców. Nic więc dziwnego, że często patrzono na nich jako niebezpiecznych rewolucjonistów.

Wojna za progiem

Spór o orientację szczególnie ostro wybrzmiał w latach 1912-1913, gdy dwie wojny bałkańskie o mało nie doprowadziły do wybuchu konfliktu zbrojnego między mocarstwami, a równocześnie zmieniły całkowicie mapę tego regionu, likwidując ostatecznie panowanie tureckie nad tamtejszymi małymi narodami.

Rozwijający się wtedy gwałtownie w Galicji ruch paramilitarny krytykowany był powszechnie w prasie wszystkich zaborów, opanowanej w większości przez endecję lub lojalistów. Głoszono, że wojna europejska, niezależnie od jej wyniku, może przynieść tylko pogorszenie położenia Polaków. Publicyści narodowej demokracji - zwolennicy orientacji na Rosję - uważali ruch strzelecki za antyrosyjską prowokację austriacką, inspirowaną przez Żydów, za wynik niedojrzałości politycznej irredentystów.

„Do niedawna ktokolwiek by zechciał mówić o przygotowaniu dziś powstania w Polsce, o konspiracyjnym organizowaniu stałej armii polskiej, byłby uznany, nawet w sferach młodzieży, za półgłówka. Ale oto przyszedł moment, że komuś poza Polską taki prąd w Polsce wydał się pożądany jako ewentualne narzędzie do jego celów” - pisał główny dziennik endecji w Królestwie „Gazeta Warszawska”.

Znakomita większość publicystów we wszystkich zaborach zajmowała wobec irredentystów stanowisko wrogie lub przynajmniej niechętne. Obawiali się, że po raz kolejny Polacy spragnieni wolności chwycą za broń, by wykorzystać dogodną w ich mniemaniu koniunkturę międzynarodową. Tymczasem doświadczenia przeszłości mówiły, że mimo sympatii, jaką jednało Polakom łączenie każdej walki w Europie z walką o ich wolność, zawsze doznawali zawodu. Każdy zryw przynosił tylko pogorszenie położenia narodu.

Czytelnikom przedstawiano działaczy niepodległościowych jako maniakalnych emigrantów z Królestwa, „wiecznych studentów i chodzików patriotycznych”, których „ciemne i bez tego głowy otumaniła naprężona sytuacja międzynarodowa i wywołana przez wypadki bałkańskie możliwość wojny europejskiej”. Konserwatywny krakowski „Czas” przestrzegał przed anonimowymi siłami prowadzącymi „politykę gimnazjalistów”. Dzienniki z Królestwa Polskiego i Księstwa Poznańskiego pisały o Galicji jako o kraju ogarniętym zarazą umysłową, gdyż ruch objął nie tylko młodzież, którą można usprawiedliwić, ale i ludzi poważnych.

Niezrozumienie bądź fałszowanie założeń i celów ruchu irredentystycznego było zjawiskiem powszechnym. Przypisywano strzelcom chęć sprowokowania za wszelką cenę wojny rosyjsko-austriackiej lub podjęcia działań powstańczych niezależnie od sytuacji międzynarodowej. Przewidywano w związku z tym, że Rosja wykorzysta akcję strzelców jako pretekst do represji i osiągnięcia tą drogą swych celów rusyfikacyjnych oraz by rozjątrzyć nacjonalistyczną opinię rosyjską przeciwko Polakom.

Lojaliści wskazywali, że działacze niepodległościowi uzurpują sobie prawo występowania w imieniu społeczeństwa, gdy w rzeczywistości w każdym zaborze istnieje legalne przedstawicielstwo narodu w postaci Kół Polskich w parlamentach państw zaborczych. Szczególnie ostre, niemal histeryczne, były w tym względzie artykuły zamieszczane w konserwatywnym „Kurierze Polskim”, w których wykazywano, że z akcją niepodległościową „nie mamy nic wspólnego”.

Odpierając te zarzuty, gazety opowiadające się za irredentą silnie i stale akcentowały, że wojna między imperium carskim a monarchią Franciszka Józefa jest nieunikniona, a chwilowe zmniejszanie napięć nie likwiduje istoty konfliktu, lecz jedynie odsuwa ostateczne jego rozwiązanie. Dlatego wyciągano z tego wniosek, że praca przygotowawcza jest konieczna i usprawiedliwiona, jeśli naród ma być gotowy na wszelkie ewentualności, jeśli chce odegrać w historii rolę czynną i decydować sam o swoich losach. Podkreślano, że prace te prowadzą znani, legalni działacze, w oparciu o austriackie prawo.

Czerpiąc z doświadczeń wojen bałkańskich i jednakowo dostrzegając na Bałkanach zwycięstwo zasady narodowości, niepodległościowcy wzywali do samodzielnego czynu zbrojnego, ugodowcy zalecali bierność i oczekiwanie na wypełnienie się praw historycznych również w stosunku do Polski. Dynamicznie zmieniająca się sytuacja po wybuchu wojny światowej wszystkich zmusiła do korekty tych założeń.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski