Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z urlopu macierzyńskiego na olimpijską trasę

Artur Bogacki
Katarzyna Solus-Miśkowicz w miniony weekend wywalczyła w wyścigu elity srebro mistrzostw Polski
Katarzyna Solus-Miśkowicz w miniony weekend wywalczyła w wyścigu elity srebro mistrzostw Polski Fot. materiały prasowe/fotosa.pl
Kolarstwo górskie. Katarzyna Solus-Miśkowicz z Bukowiny Tatrzańskiej jest na ostatniej prostej przed igrzyskami w Rio de Janeiro.

Rok temu nie potrafiła powiedzieć, czy w ogóle jeszcze będzie jeździć wyczynowo na rowerze, a teraz jest na zgrupowaniu przed imprezą, o której marzą sportowcy. Mieszkająca w Bukowinie Tatrzańskiej Katarzyna Solus-Miśkowicz będzie jedną z dwóch naszych zawodniczek - oprócz Mai Włoszczowskiej - które reprezentować będą Polskę w olimpijskim wyścigu cross country.

- Poprzednie igrzyska oglądałam w __telewizji - wspomina 28-letnia zawodniczka. - Wcześniej brałam udział w kwalifikacjach, ale się nie udało. Prawdę mówiąc, przystępowałam do nich bez wiary w siebie, bo wiedziałem, że jestem słabsza od innych. Teraz w sumie moje nastawienie było podobne, bo przecież wróciłam po roku przerwy (urlop macierzyński - przyp.). Zasady były tym razem jasne, wszystko się tak ułożyło, że wywalczyłam kwalifikację.

Podhalanka karierę zaczynała w Górskich Orłach Rabka-Zdrój, potem jeździła w barwach kilku innych klubów, obecnie reprezentuje Volkswagen Samochody Użytkowe MTB Team. W kategoriach juniorskich i młodzieżowych w wyścigach MTB była najlepsza w kraju, z bardzo dobrej strony pokazywała się także na międzynarodowej arenie (m.in. zajmowała 4. lokaty w mistrzostwach świata i mistrzostwach Europy juniorek w 2006 r. oraz 9. w MŚ i ME w kategorii do 23 lat w 2010 r.). Gdy jednak przeszła formalnie do seniorek, dobra passa się skończyła, gdyż poziom trudności znacznie wzrósł. Solus-Miśkowicz była w szerokiej krajowej czołówce, ale o takich sukcesach jak wcześniej, nie było już co marzyć.

Przełom nastąpił w 2013 roku. Zdecydowała się zainwestować własne pieniądze w sprzęt i przesiąść się na rower z większymi kołami (z 26-calowych na 29-calowe). Niby niewiele, ale okazało się, że taka decyzja zmieniła wszystko.

- Na nowym rowerze od razu jeździło mi się zdecydowanie lepiej. Nawet nie podejrzewałam, że to ze względu na sprzęt byłam za innymi dziewczynami. Gdy szybko przyszły dobre wyniki, udało mi się w końcu przełamać taką blokadę mentalną, że nie jestem w stanie z __nimi wygrywać - mówi Solus-Miśkowicz.

Błyskawicznie wyrosła na numer dwa w polskiej kadrze. Jeździła na mistrzostwa świata (miejsca w czołowej „20”) i mistrzostwa Europy („10”). W roku przedolimpijskim (2015) zabrakło jej jednak na trasie, ze względu na urlop macierzyński. Po urodzeniu w maju Ksawerego, poważnie zastanawiała się nawet nad zakończeniem kariery. Na szczęście nie zrezygnowała ze swojej pasji, a trener Bogdan Czarnota namówił ją do tego, by podjęła próbę walki w wyścigach kwalifikacyjnych do kadry olimpijskiej. Okazało się, że w tym roku bez problemu zakończyła tę misję powodzeniem i wystąpi w Rio de Janeiro. - To spełnienie moich marzeń - przyznaje.

Może tam liczyć na dobry wynik. Wcześniej nie była objęta programem olimpijskim, ale teraz znalazły się w Polskim Związku Kolarskim i Polskim Komitecie Olimpijskim środki finansowe, aby mogła z rodziną (synem i mężem Mariuszem, który jest fizjoterapeutą, współpracującym z teamem znanej „góralki” Iriny Kalentiewej), a także trenerem pojechać na trzytygodniowe zgrupowanie wysokogórskie do Livigno (Włochy). Dzięki temu może w komfortowych warunkach, i bez większego stresu, przygotować się do najważniejszego występu nie tylko w tym roku, ale i całej karierze.

Na czas wyjazdu do Brazylii syn będzie musiał zostać w Polsce. Będzie pod dobrą opieką. A jak mówi zawodniczka, bez ogromnego wsparcia najbliższych cała ta olimpijska przygoda nie byłaby możliwa.

- Ta pomoc jest nieoceniona - podkreśla zawodniczka. - Wszyscy wokół się cieszą z tego, że jadę na igrzyska. Jedna z __koleżanek powiedziała mi, że jednak jest nadzieja dla matek, bo mój przykład pokazuje, że nawet będąc mamą, można spełniać swoje wielkie sportowe marzenia.

Solus-Miśkowicz trasę olimpijską widziała tylko na zdjęciach i filmie, opowiedziała jej o niej także Maja Włoszczowska. - Na tej podstawie trudno dobrze ocenić, czy będzie mi pasować. Po prostu muszę po niej przejechać, będzie taka okazja tuż przed startem. Na pewno ważne są detale. Wiem, że są odcinki, na których będzie mocno wiało - mówi.

Na początku lipca w mistrzostwach świata w czeskim w Novym Mescie Solus-Miśkowicz zajęła w wyścigu elity 18. miejsce, czym potwierdziła, że po powrocie na trasy nadal stać ją na dobry wynik. Taki rezultat w Rio, gdzie stawka będzie nawet skromniejsza (jest limit dla każdej federacji, części mocnych zawodniczek zabraknie), by ją satysfakcjonował?

- Ale przecież 18. miejsce to już mam. Wypadałoby się poprawić - uśmiecha się zawodniczka. - Tak naprawdę jeszcze się nie zastanawiałam nad samym występem olimpijskim, bo wszystko tak szybko się potoczyło... Czekam jeszcze na nowy rower. Na razie koncentruję się na pracy, która przede mną na zgrupowaniu. Nie nastawiam się na jakiś konkretny wynik, pojadę tam dać z siebie wszystko i powalczyć o jak najlepsze miejsce. Pewnie, że - jak każdy sportowiec - marzę o medalu, ale doskonale wiem, że o __taki sukces jest ogromnie trudno.

[email protected]

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski