Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za szybą świata mody

Urszula Wolak
Gaspard Ulliel jako Y.S. Laurent
Gaspard Ulliel jako Y.S. Laurent fot. archiwum
Lubię kino. Film „Saint Laurent” nie zdobył uznania międzynarodowej krytyki na tegorocznym festiwalu w Cannes. Zarzucano mu przerost formy nad treścią, uznając reżysera dzieła za twórcę lubującego się w ekwilibrystycznych rozwiązaniach, które niczemu nie służą, przysłaniając psychologiczny portret „świętego” Laurenta.

Rzeczywiście, opowieść o życiu tytułowego geniusza mody stanowi wizualny fajerwerk, buchający przepychem dekoracji i dynamicznym montażem, któremu towarzyszy atrakcyjna muzyka, doskonale oddająca atmosferę burzliwych i kolorowych lat 50., 60. i 70. Wtedy żył i tworzył Laurent.

Jego obraz, błyszczący z zewnątrz – niczym najpiękniejsza bańka na choince – wydaje się jednak w środku pusty. Dlatego strategia nadmiernej estetyzacji świata przedstawionego, odrzucona przez krytyków, a przyjęta przez reżysera filmu, Bertranda Bonella, okazała się w tym względzie niezwykle korzystna.

Losy Laurenta śledzimy od czasów jego wczesnej młodości aż do schyłku życia (postać graną przez Gasparda Ulliela zastępuje wtedy Helmut Berger, ikona kina Luchina Viscontiego, który w prywatnym życiu – podobnie jak Laurent – nie stronił od używek i pławił się w bogactwie, czerpiąc profity ze statusu mistrza). Francuski projektant, który zrewolucjonizował podejście do mody, też miał swojego opiekuna – Pierre’a Berge’a. Gdyby nie on, Laurent skończyłby pewnie w jakimś parszywym klubie, zapiłby się albo zaćpał na śmierć, opuszczony przez wszystkich.

Godny następca Diora potrafił wykorzystać właściwości swej wyobraźni, ale niestety nie znał się na ludziach. Na fali szybko osiągniętego sukcesu, zamknięty w złotej klatce, szybko stracił też kontakt z otaczającą go rzeczywistością.

Pięknie ten moment ilustrują przeplatające się w filmie ujęcia kolorowego życia Laurenta – fruwające w powietrzu fatałaszki i pląsające w pracowni krawieckiej smukłe modelki – ze zdjęciami dokumentującymi m.in. starcia zwykłych zjadaczy chleba z policją na ulicach Paryża, które rozgrywały się w czasie społeczno-politycznych przemian lat 60. na całym świecie.

Laurent był od tych wydarzeń wolny, znajdował się za szybą świata mody, którego rytm wyznacza w filmie pycha, niebezpieczny egotyzm i przepych. Droga, którą wybrał, prowadziła, jak można się domyślać, na samo dno. Czyżby zaślepiło go bogactwo? A może jego największym nieszczęściem była dojmująca samotność?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski