MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zabili za 5 złotych

Redakcja
Edward Z. zmarł, zanim przyjechało pogotowie ratunkowe. Dębiczanin osierocił czworo dzieci w wieku od 3 do 17 lat. (INF. WŁ.) Kilku pijanych zwyrodnialców skopało na śmierć 41-letniego ojca czwórki dzieci, bo nie chciał im dać 5 zł na wino. Napastnicy znali swoją ofiarę; mieszkali na jednym osiedlu.

Takie zbrodnie są efektem zaniku szacunku do życia

Takie zbrodnie są efektem zaniku szacunku do życia

Edward Z. zmarł, zanim przyjechało pogotowie ratunkowe. Dębiczanin osierocił czworo dzieci w wieku od 3 do 17 lat.

 (INF. WŁ.) Kilku pijanych zwyrodnialców skopało na śmierć 41-letniego ojca czwórki dzieci, bo nie chciał im dać 5 zł na wino. Napastnicy znali swoją ofiarę; mieszkali na jednym osiedlu.
 Do tragedii doszło w Dębicy pod mostem łączącym to miasto z sąsiednim Zawierzbiem. W poniedziałek po południu trzej wędkarze łowili ryby w Wisłoce. Z wyjaśnień świadków wynika, że podeszła do nich grupa pijanych młodych ludzi. Zażądali 5 zł na wino. Gdy wędkarze odmówili... pierwszy z nich dostał kilka ciosów butelką w głowę. Kiedy chciał wsiąść na rower i uciec, napastnicy złapali go i razem z rowerem wrzucili do rzeki. Mężczyzna przepłynął kilkadziesiąt metrów z prądem rzeki i wydostał się na brzeg w rejonie budynku Ligi Obrony Kraju przy ul. Kościuszki. Z pobliskiego baru zaalarmował policję.
 W tym czasie nad rzeką trwał dramat. Bandyci bili pozostałych dwóch wędkarzy. Jednemu udało się wyrwać prześladowcom i uciec. Trzeci nie zdążył.
 Na 41-letnim Edwardzie Z. skupiła się cała agresja bandytów. Przewrócili go na ziemię i kopali. Świadkowie twierdzą, że skakali po głowie leżącego, bezbronnego człowieka. Zdążyli uciec przed przyjazdem policji. Edward Z. zmarł zanim przyjechało pogotowie ratunkowe. Osierocił czworo dzieci w wieku od
3 do 17 lat.
 Między blokami osiedla Słonecznego policja złapała czterech domniemanych napastników. Wszyscy byli pijani. 17-letni Sebastian M. miał we krwi 1,68 promila alkoholu, 19-letni Damian S. - 1,77 promila, 24-letni Wiesław P. - 2,07 promila, a 21-letni Miłosz Z. - prawie 1 promil. W nocy został ujęty piąty mężczyzna - 17-letni Piotr Z. On także był nietrzeźwy.
 Wszyscy podejrzewani o dokonanie napadu trafili do policyjnego aresztu. Ze względu na stan zamroczenia alkoholowego nie można ich było przesłuchać.
 - Przesłuchania rozpoczną się w środę - powiedziała nam wczoraj Barbara Białek, szefowa Prokuratury Rejonowej w Dębicy. - Dzisiaj (we wtorek - red.) zajmujemy się poszkodowanymi i świadkami zdarzenia. Obraz, jaki wyłania się z tych rozmów, nie jest jasny. Świadkowie twierdzą, że napastników było więcej. Niektórzy mówią nawet o ośmiu, dziewięciu. Nie wszyscy chyba brali udział w pobiciu. Musimy ustalić, kto był najbardziej aktywny. Na tym etapie postępowania nie mogę jednak powiedzieć nic więcej.
 Zatrzymani wchodzą w skład większej grupy, która terroryzowała mieszkańców osiedla. Wieczorami zaczepiali przechodniów, częste zatargi miał z nimi też personel sklepu "Centrum" nad Wisłoką; kradli towar, nie płacili za alkohol. Feralnego dnia także tam byli. Znowu próbowali ukraść alkohol. Personel wezwał ochronę obiektu, która przegnała intruzów.
 - Wszyscy z zatrzymanych prowadzą nocne życie. Nie pracują i nie uczą się. Jeden z nich, najstarszy, odsiedział wyrok 3,5 roku pozbawienia wolności za rozbój i kradzież. Reszta zajmowała się drobnymi kradzieżami
- mówi Ryszard Nykiel, naczelnik Wydziału Prewencji KPP w Dębicy.
 Okolica nad Wisłoką, gdzie doszło do tragedii, jest bezludna. Pojawiają się tu tylko wędkarze. Jest to ich ulubione miejsce. - Przychodzę tutaj zawsze z rana - powiedział nam spotkany wczoraj jeden z nich. - Rzeczywiście, miejsce nie jest bezpieczne. Nie słyszałem o morderstwie, dopiero tutaj się dowiedziałem o wszystkim. Zaraz będę się zbierał.

\*\*\*

 Mieszkańcy osiedla są zbulwersowani okolicznościami śmierci ich sąsiada. - Taka tragedia, taka tragedia - powtarza kobieta, która wyszła z psem na spacer. - Znałam pana Edwarda. Spokojny człowiek. Pracował w "Igloocarze". Poszedł na ryby po pracy, chciał odpocząć. Nawet namawiał mojego męża, żeby szli razem. Jak sobie teraz poradzi jego żona? Ci bandyci powinni przez całe życie pracować na utrzymanie dzieci człowieka, którego zabili.

 (AJ)

 Prof. TADEUSZ HANAUSEK, kierownik Katedry Kryminalistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego:
 - Dlaczego młodzi ludzie w brutalny sposób zabijają bez powodu? Widzę trzy powody. Pierwszy - to społeczno-wychowawczy, wynikający z kryzysu autorytetów w okresie dojrzewania. Drugi dotyczący także tego okresu - jest związany ze wzrostem poziomu aktywności hormonalnej. Ważne są także przyczyny wychowawcze. Agresji z pewnością uczą gry komputerowe oraz krwawe filmy emitowane przez telewizję. (EK)
 KRZYSZTOF ORSZAGH, prezes Stowarzyszenia przeciwko Zbrodni im. Jolanty Brzozowskiej, rzecznik praw ofiar:
 - Takie zbrodnie są efektem zaniku szacunku do życia. Preferowana obecnie kultura nobilituje szacunek dla siły, blichtru, własnych doznań - nawet jeśli są one patologiczne - ale na pewno nie nobilituje szacunku do drugiego człowieka. Po roku 90. wszystkie ośrodki, które kreowały młodego człowieka, zaczęły zawodzić. Zniknęła edukacja w szkole, w rodzinie i w środkach masowego przekazu. Kiedyś uczono nas mówienia "dzień dobry", ustępowania miejsca w tramwaju starszej osobie, nawet ksiądz mówił na kazaniu o rzeczach dobrych. Teraz nikt młodych ludzi już tego nie uczy. Media wolą poświęcić swój czas reklamie niż edukacji.
 W tej chwili nikt już nie reaguje na agresję. Niestety, ludzie zachowują się tak jak kury w kurniku - gdy gospodarz jedną z nich bierze pod nóż, żadna nie reaguje. Na pewno nikt z nas nie może liczyć na pomoc w razie napadu czy gwałtu. Rok temu na przystanku autobusowym we Wrocławiu została zgwałcona - na oczach gapiów - 19-letnia dziewczyna. Nikt jej nie pomógł. Kiedyś wzruszaliśmy się oglądając w telewizji obrazki z głodującymi dziećmi albo gdy na ekranie lała się krew. Dzisiaj oglądamy te sceny spokojnie, popijając piwo lub jedząc obiad. Ten brak wrażliwości dotyczy już całego społeczeństwa, nie tylko jednostek.

 (EK)

Katalog zbrodni

 \ 1 grudnia 1995 r. na przystanku PKP Kraków Zabłocie 19-letni Ryszard B. i 18-letni Ireneusz B. zaatakowali drewnianymi nogami od stołu czekającego na przyjazd pociągu 43-letniego mężczyznę. Ofiara otrzymała kilkanaście uderzeń w głowę. Zginęła na miejscu.
 Zabójcy przeszukali jej kieszenie, znaleźli jedynie zapalniczkę i papierosy. Szukając kolejnej ofiary, zauważyli na sąsiednim peronie 55-letniego mieszkańca Bochni. Uderzyli go 12-krotnie w głowę tymi samymi "narzędziami". Mężczyzna zmarł po 10 dniach w szpitalu w wyniku ciężkich obrażeń czaszki. Zabójcy otrzymali 25-letnie wyroki więzienia.
 **\
W styczniu 1996 r. trójka niedoszłych maturzystów w bestialski sposób zamordowała 22-letnią Jolantę Brzozowską.
 Przyszli do siedziby firmy, w której pracowała, pod pretekstem załatwienia pracy. Kiedy dziewczyna wpuściła ich do środka, zaatakowali. Brzozowska zginęła od ran tłuczonych głowy oraz od ciosów kuchennym nożem w szyję i oczy. Skradli magnetowid, biżuterię, telefon komórkowy i pager. Sąd wymierzył im kary dożywotniego więzienia.
 
\ W lutym 1996 r. z gdańskiej kolejki został wypchnięty 21-letni Ireneusz Regliński, student Akademii Medycznej. Zabili go rówieśnicy, którym niczym nie zawinił.
 Tragedia rozegrała się na oczach pasażerów - sterroryzowanych, zastraszonych i biernych wobec działań czwórki pewnych siebie chuliganów. Sąd pierwszej instancji skazał ich na kary od 11 do 9 lat. Sąd apelacyjny zwrócił jednak sprawę do ponownego rozpatrzenia.
 
\
W marcu 1996 r. w Warszawie od kuli bandyty zginął Wojtek Król, student Politechniki Warszawskiej, przypadkowy świadek rozboju.
 Podejrzanych o to zabójstwo sąd uniewinnił z braku dowodów.
 
\ 29 grudnia 1996 r. 15-letni Grzegorz K. z Gryfina zwabił młodszego o rok kolegę w ustronne miejsce. Zarzucił mu pasek na szyję i dusił. Gdy chłopiec stracił przytomność, bił go, kopał, a na koniec rozbił na jego głowie resztki muszli klozetowej.
 Po zabójstwie zabrał mu złoty łańcuszek. Zabójca trafił do poprawczaka.
 
\
3 stycznia 1997 r. dwie 14-letnie uczennice z Wrocławia kilkakrotnie uderzyły nożem w okolice serca i brzucha swoją koleżankę z klasy. Dziewczynka zginęła.
 Sąd dla nieletnich umieścił je w poprawczaku.
 
\ 15 stycznia 1997 r. dwóch 17-latków z Pabianic zabiło przypadkowego przechodnia, podcinając mu gardło kawałkiem rozbitej butelki.
 Próbowali zabić jeszcze jednego, ale skończyło się "tylko" na ciężkich obrażeniach ciała. Po zatrzymaniu jeden z zabójców stwierdził, że
mordowali dla zabawy. Motywem zbrodni był zakład, kto szybciej i brutalniej zabije. Sąd skazał ich za zabójstwo i usiłowanie zabójstwa na kary po 25 lat więzienia.
 
\
14 marca 1997 r. w Krakowie dwaj 15-letni uczniowie zmasakrowali kijami baseballowymi 24-letniego Michała Łyska, studenta Uniwersytetu Jagiellońskiego.
 Zabójcy w czasie przesłuchań wyjaśniali, że po wypiciu kilku piw postanowili kogoś pobić. Zaatakowali Michała uderzając go kijem baseballowym w tył głowy. Gdy student spadł z roweru, posypały się dalsze ciosy. Po dwóch dniach Michał zmarł na skutek uszkodzenia mózgu. Sąd dla nieletnich nakazał umieszczenie jego zabójców w zakładzie poprawczym. Mają tam przebywać do ukończenia 21 roku życia. Obydwaj korzystają z przepustek.
 
\ W nocy z 13 na 14 czerwca 1997 r. w Warszawie napastnicy uzbrojeni w kije baseballowe zaatakowali i porwali maturzystę Tomka Jaworskiego. Więzili i torturowali go przez dwa dni, a następnie zabili czterema ciosami nożem.
 Zwłoki zamordowanego oblali benzyną, podpalili i zakopali. Troje zabójców zostało skazanych na dożywocie. Czterech pozostałych napastników otrzymało wyroki od 2 do 15 lat pozbawienia wolności.
 
\
W sierpniu 1997 r. uzbrojona w kije baseballowe grupa ludzi w wieku 17 - 22 lata pobiła na warszawskim osiedlu Gocław-Orlik 19-letniego Tomka Ostrowskiego oraz czterech jego kolegów. Miał to być odwet za utrudnianie im spotkań z dziewczynami z osiedla. Pobity Tomek zmarł w szpitalu.
 Czterem oskarżonym o pobicie ze skutkiem śmiertelnym sąd wymierzył kary po 10 lat więzienia, jednemu - 5 lat, a dwunastu pozostałym - po 4 lata.
 
\ Już 2,5 roku w stanie śpiączki leży w sądeckim szpitalu Jan Sz., który został uderzony w głowę przez jednego z dwóch nietrzeźwych młodych bandytów, którzy w lutym 1998 r. wywołali bójkę w sklepie.*
 Swoją przypadkową ofiarę uderzyli częścią krzesła.
 Sąd Rejonowy w Nowym Sączu w sierpniu 1998 r. skazał 24-letniego Marcina M. na 5 lat pozbawienia wolności, a 18-letniego Grzegorza N. na 4 lata. Jako zadośćuczynienie na rzecz poszkodowanego sąd zasądził od obu oskarżonych po 10 tys. zł z odsetkami. W wyniku rozprawy apelacyjnej młodszemu skazanemu złagodzono karę do 3 lat więzienia.

 (EK, MIGA)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski